They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

.. Zapukano do drzwi. Król z przeciągłym chrząknięciem dźwignął się z fotela; dwaj młodzieńcy zerwali się z ławki. Do komnaty weszli wezwani mistrzowie. Może nie tyle weszli, co się wtoczyli, tak jakby dopiero co wyciągnięto ich z łóżek. Należało jednak wątpić, by odważyli się udać na spoczynek przed królem, prędzej już sen zmorzył ich tam, gdzie czekali. Mistrz Rytuałów dopinał ostatnie guziki kaftana, a Wielki Mistrz przeczesywał palcami rozwichrzone białe włosy. Ustawili się w szeregu i złożyli królowi ukłon, który w zamyśle miał być pewnie równoczesny, ale nie bardzo im to wyszło. Gdyby nie powaga sytuacji, Szerszeń uznałby tę scenkę za komiczną. - Och, Wielki Mistrzu - zgrzmiał król - wybacz że cię fatyguję o tak późnej porze... Wysłuchałem wyjaśnień kandydata, hmm, Zbira, i przyznaję, że w świetle pewnych bardzo wyjątkowych - skrajnie wyjątkowych - okoliczności, jego odmowę dalszego służenia Zakonowi można uznać za uzasadnioną. Twarz Wielkiego Mistrza wykrzywiła się w grymasie wyrażającym coś pomiędzy ogromną ulgą a bezbrzeżnym zdumieniem. - Jestem niewypowiedzianie szczęśliwy, że... - Tak, tak. Ale jedna kwestia wymaga uściślenia. - Władczość Ambrose’a wypełniała komnatę jak trąba powietrzna. - On utrzymuje, że do Żelaznego Dworu przyprowadził go i zarekomendował Wielkiemu Mistrzowi fechtmistrz, niejaki sir Gęste. Ani ja, ani komendant Montpurse nie przypominamy sobie, żeby w Zakonie służył jakiś Gęste? Było to stwierdzenie, ale wypowiedziane pytającym tonem. Król wyraźnie dawał do zrozumienia, jaką odpowiedź chce usłyszeć. Wielki Mistrz ponownie przeczesał palcami włosy. - Nie przypominam sobie takiego imienia. Mój poprzednik też mi nic nie mówił... - Zawiesił głos i tak jak wszyscy spojrzał na Mistrza Archiwów. Mistrz Archiwów również od niedawna zajmował swoje stanowisko. Był to wysoki, chudy mężczyzna około czterdziestki o palcach poplamionych inkaustem, tendencji do garbienia się i błędnym spojrzeniu krótkowidza, co licowało z charakterem jego pracy. Skurczył się pod wzrokiem króla. - Nie gromadzimy danych o życiu kandydatów sprzed wstąpienia do Żelaznego Dworu, Wasza Wysokość. Humm, zakazuje tego, humm, Statut... nie zapisujemy też imion osób, które ich przyprowadzają - Gęste... Gęste... Nie kojarzę... Naturalnie, poszperam. W jakim mniej więcej był wieku? - Jestem przekonany, Mistrzu, że pamiętałbyś go, gdyby istniał. Obawiam się, że ten człowiek pozostanie zagadką. - Ambrose nie wyglądał na niezadowolonego. Nie pozostał nikt, kto mógłby rzucić światło na tożsamość tajemniczego sir Geste’a. Poprzedni Wielki Mistrz, poprzedni Mistrz Archiwów oraz lord Candlefen już nie żyli. - To musiał być jakiś oszust. Szerszenia zastanawiało, skąd oszust mógłby znać najdrobniejsze szczegóły instrukcji ambasadora. Były to wszak najściślej strzeżone tajemnice państwowe. - - Nosił miecz z kocim okiem - podpowiedział cicho Zbir. - I w ogóle wyglądał na fechtmistrza. - - No to pewnie już nie żyje! - O płomiennym spojrzeniu króla mawiano, że tynk osypuje się pod nim ze ścian. Ale Zbir też pochodził z królewskiego rodu i nie dał się zbić z pantałyku. - Pierwszy właściciel miecza, być może, ale sam miecz nazywał się “Kaprys” i nie zoslał Zwrócony w czasie mojego tutaj pobytu. Można by pomyśleć, że zimowy wicher wdarł się do komnaty. Obecni unieśli brwi, wydęli usta. W końcu nawet Szerszeń zrozumiał, do czego zmierza Zbir. Zgodnie ze zwyczajem fechtmistrz w dniu, w którym miał zostać połączony więzią, wybierał nazwę dla miecza, który otrzyma. Mistrz Płatnerz grawerował mu następnie tę nazwę na głowni i prawie na pewno Mistrz Płatnerz dopilnowywał, by nazwę tę, wraz z datą i nazwiskiem podopiecznego, wprowadzono do archiwów. Dane te były przypuszczalnie utajnione, ale czy owa tajemnica mogła się ukryć przez pięć lat przed takim zdeterminowanym młodym człowiekiem jak Zbir? Otworzenie księgi na stronicach z właściwymi latami i poszukanie tam miecza o nazwie “Kaprys” zajęłoby nie więcej, jak parę minut. Zbir mógł wiedzieć o Gestcie więcej, niż by się mogło wydawać. - - Mniejsza z tym! - burknął król i przeniósł znowu wzbudzające grozę spojrzenie na Szerszenia. - Ile z tej historii było ci wcześniej znane? - - N-n-nic, sire! - - Hmmm? - - Nie opowiadałem mu jej, sire - mruknął Zbir. - - Hmmm? - Król wydął usta. - To może nie jesteś aż takim głupcem, za jakiego cię wziąłem, Willu z Haybridge. Wygląda na to, że twojemu przyjacielowi, jak sam się pewnie domyślasz, może się przydać przynajmniej jeden zaufany szermierz. Skłonny jestem dać ci jeszcze jedną szansę. Chcę ci też zamknąć gębę. Tak więc, kandydacie Szerszeniu, po raz ostatni powtarzam: Jego Wysokość potrzebuje fechtmistrza. Czyś gotów mu służyć? Co za ulga! - Tak! Och, tak, Wasza Wysokość! - Szerszeń padł na klęczki. - Dzięki ci, sire! Tak, tak! -1 obsypał pocałunkami królewskie palce. Zbir gapił się na niego z przerażeniem, ale on już wypowiedział te słowa. A więc, mimo wszystko, zostanie sir Szerszeniem. Teraz. Zaraz