They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Prześwietlili każdy kawałek jej ciała, w poszukiwaniu oznak wewnętrznego krwotoku obmacywali ją jak połeć podejrzanego o nieświeżość mięsa. Ale w końcu obwieścili ponuro, że Ostrakowa padła ofiarą cudu. Mimo wszystko chcieli ją zatrzymać w szpitalu. Chcieli ją uspokoić, pomóc jej wyjść z szoku - zatrzymać ją choćby na jedną noc. Policja odszukała sześciu świadków, podających siedem rozmaitych wersji zdarzenia (Czy samochód był szary, czy niebieski? Czy numery rejestracyjne były marsylskie, czy też pochodziły z zagranicy?). Policja odebrała jedno długie zeznanie od Ostrakowej i zagroziła, że powróci po następne. A jednak Ostrakowa wypisała się na własną prośbę. Czy ma pani choć dzieci, które mogłyby się panią opiekować? - pytali. - Ależ mam ich całe mnóstwo - odparła Ostrakowa. Córki, które zaspokoją każdą jej zachciankę, synów, którzy dopomogą jej schodzić i wchodzić na schody. Ma ich wiele - tylu, ilu tylko zapragną. Aby przypodobać się pielęgniarkom, Ostrakowa wymyśliła nawet życiorysy swoich dzieci, chociaż huczało jej w głowie jak w wojskowym bębnie. Posłała też kogoś po ubranie. To, które miała na sobie, było w strzępach i sam Pan Bóg oblał się chyba rumieńcem, widząc, w jakim stanie ją odnaleziono. Podała im fałszywy adres, jak również fałszywe nazwisko; nie życzyła sobie żadnego dalszego ciągu, żadnych odwiedzin. I kiedy tego wieczoru wybiła szósta, Ostrakowa w jakiś niepojęty sposób, wyłącznie siłą woli, stała się jeszcze jednym bladym byłym pacjentem, schodzącym ostrożnie i boleśnie po rampie wielkiego, czarnego budynku szpitala, aby na nowo wkroczyć w świat, który tego samego dnia dołożył przecież wszelkich starań, żeby pozbyć się Ostrakowej na zawsze. Szła w butach, poobijanych podobnie jak ona, w butach, które podobnie jak ona jakimś tajemniczym zrządzeniem losu uniknęły zagłady; w skrytości ducha Ostrakowa była niezwykle dumna, że kamasze tak skutecznie osłoniły jej nogi. Nadal nosiła te buty, niby w mundurze siedziała w nich znów w półmroku swego mieszkania. W mocno sfatygowanym fotelu Ostrakowa zmagała się cierpliwie ze starym wojskowym rewolwerem i próbowała pojąć, jak się go, do diabła, ładuje, jak się odwodzi kurek i jak się strzela. Stanowiła jednoosobową armię. Zostać przy życiu: to był jej jedyny cel i im dłużej udałoby się jej zachować życie, tym wspanialsze byłoby zwycięstwo. Pozostać przy życiu, dopóki Generał nie przyjedzie albo nie przyśle jej swojego Czarodzieja. Uciekać przed nimi jak Ostrakow? Cóż, uczyniła to przecież. Drwić z nich, jak Glikman, zapędzić ich w kozi róg, gdzie nie mieliby wyboru, jak tylko rozmyślać nad swoją własną podłością? Lubiła sądzić, że niegdyś postępowała w ten właśnie sposób. Ale przetrwać, co nie udało się żadnemu z jej mężczyzn; uczepić się życia, wbrew wszelkim wysiłkom bezdusznego, nieogarnionego wszechświata brutalnych funkcjonariuszy; być dla nich cierniem w każdej godzinie dnia tylko dlatego, że żyje, oddycha, je, porusza się i pozostaje przy zdrowych zmysłach - oto, zdecydowała Ostrakowa, zajęcie godne jej ambicji, wiary i jej dwóch miłości. Z właściwym jej poświęceniem, nie czekając wprowadziła swój plan w życie. Posłała już tę głupią dozorczynię po zakupy; niemoc fizyczna miała swoje plusy. - Przeżyłam mały atak, madame la Pierre. - Nie wyjawiła jednak starej kozie, czy był to atak serca, wątroby, czy tajnej policji radzieckiej. - Polecono mi uzyskać kilkutygodniowe zwolnienie z pracy i wypoczywać. Jestem skrajnie wyczerpana, madame - są takie chwile, kiedy człowiek pragnie być zupełnie sam