A wi�c przede wszystkim ten charakterystyczny �al: �po co ja zapali�em(�am)?� Za cen� w�tpliwej przyjemno�ci smakowo � w�chowej (mamy przecie� lepsze, psiakrew!)...

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

�ycie traci urok momentalnie i wszystko powleka si� krzepn�cym szybko pokostem banalno�ci, ja�owo�ci i zwyk�o�ci. Cz�owiek czuje si� zn�kanym i brudnym, mimo �e przed p� godzin� wyszorowa� si� szczotk� Braci Sennebaldt z Bia�ej i weso�y by� jak ptaszek. Ka�da kom�rka zdaje si� by� oblepiona wstr�tnym, �mierdz�cym sosem � czym� w rodzaju tego klajstru ohydnego, kt�ry gromadzi si� w d�ugo nie czyszczonej fajce. Ratunku szuka si� w drugim, trzecim i dziesi�tym papierosie i po paru godzinach jest si� na dnie zwyk�ego upadku i wspomina si� tylko te kilka dni niepalenia jako pobyt w jakie� cudownej krainie krystalicznych barw, ognia, zapa�u, zadowolenia z siebie i najwspanialszych mo�liwo�ci. A potem przestaje si� nawet za tym t�skni�. Wraca palacz nieszcz�sny jak biedny ko� do kieratu do beznadziejnego kr�cenia codziennego dnia, bez nadziei wybrni�cia, bez wy�szych aspiracji (odwali� i odpocz�� jak bydl�), bez mo�no�ci post�pu w jakimkolwiek kierunku, nawet w sferze swej mechanicznej pracy � jest sko�czony i przewa�nie o tym nie wie. Ale gdzie� na dnie zostaje mu niejasne wspomnienie troch� m�cz�cych � to prawda � ale czystych chwil zmagania si� z zab�jczym na�ogiem, kiedy to jeszcze m�g� wybrn�� z matni. Zmarnowa� wszystkie jasne mo�liwo�ci �ycia dla n�dznego wci�gania do p�uc przetwor�w niedostatecznego spalania si� demonicznego zielska z piek�a rodem, s�usznie tytoniem zwanego (Ty � to�!). Palacz zaczynaj�cy pali� po d�u�szej przerwie (od kilku miesi�cy zacz�wszy) nie doznaje przewa�nie wy�ej opisanych objaw�w. Przeciwnie � ma znowu to rozkoszne podniecenie, w kt�re popad� zapaliwszy po raz pierwszy, tylko bez uj�mnych objaw�w inicjacji we wstr�tny, upadlaj�cy na��g � bez nudno�ci, b�lu g�owy i tym podobnych zjawisk. My�li sobie: �Po co ja przesta�em pali�? Przecie� to jest cudowna rzecz. Walmy dalej.� I nieznacznie, zaczynaj�c od ma�ych dawek, tylko zwi�kszaj�c je w nier�wnie szybszy spos�b ni� wtedy, kiedy zaczyna�, przechodzi do stanu normalnego, przewa�nie beznadziejnego ju� palenia i post�puj�cego z nim krok w krok zag�upienia. Nie ma on tych kryteri�w dla ocenienia swego upadku, co ten palacz, kt�ry cho�by kilkakrotnie nawet przestawa� i zaczyna� znowu � nie czuje skutk�w ostrego zatrucia, kt�re wyst�puj� po kr�tkiej przerwie na tle silnych objaw�w abstynencji, wskutek braku antydot�w wytwarzanych przez organizm. Ten, co zrobi� kr�tk� pr�b� lub kilka takowych, przestanie czy pr�dzej, czy p�niej na ca�e �ycie. Wspomnienie cudownych chwil wyrzeczenia si� nie da mu na pewno spokoju i grozi� b�dzie w momentach nawet najlepszej zabawy widmem zmarnowanego beznadziejnie �ycia, kt�re mimo wszystkiego, co przeciw niemu powiedzie� mo�na, jest przecie jedno i jedyne. Dlatego ci, kt�rzy przestan� i potem zn�w zaczn�, nie martwi� si� tym zbytnio i nie przesadzaj� okropno�ci swego upadku. Zdobyte w ten spos�b do�wiadczenia umocni� ich tylko i w pewnej decyduj�cej chwili zerw� z pope�nianym systematycznie post�powym umys�owym samob�jstwem na zawsze. Bo nie tyle chodzi o p�uca, arterie, gard�o, serce i �o��dek, ile o m�zg i system nerwowy, o rozum i jasn� wizj� rzeczywisto�ci, bez kt�rych nawet p�uca centaura i �o��dek �wini nic nie pomog�. Dla zaprzestania palenia trzeba wybra� odpowiedni� chwil�