They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

To bardzo prawdopodobne, mój drogi panie. Na- wet bardziej, powiedziałbym, niż pańska teoria. Dowody. , Musi pan mieć dowody. Pan dobrze wie. W przeciwnym ra- zie doktor Lofton i jego grupa wyruszy natychmiast w dal- szą drogę. - To się jeszcze okaże - odpowiedział ostro Duff. Po- żegnał się z panem Gillowem, źle ukrywając rozdrażnienie. Eleganccy młodzi ludzie nie mieli u niego uznania, a ten mu się nie podobał tym bardziej, że miał rację: jeśli coś się wkrótce nie zdarzy, trzeba będzie całą grupę puścić w dalszą drogę. Rozprawa następnego ranka nie ujawniła nic nowego. Służba hotelowa i członkowie wycieczki Loftona powtarzali to samo, co powiedzieli Duffowi poprzedniego dnia. Wore- czek z kamykami wzbudził pewne zainteresowanie, ale z bra- ku wyjaśnień trzeba było przejść nad tym do porządku dziennego. Brak było jakichkolwiek dowodów pozwalających na zatrzymanie kogokolwiek i rozprawa została wreszcie odroczona na trzy tygodnie. Duff widział pana Gillowa uśmiechającego się do niego z przeciwległego kąta sali. Przez następne kilka dni Duff pracował jak szalony. Sprawdzał, czy ktokolwiek z grupy wycieczkowej nabył łań- cuszek od zegarka, aby zastąpić nim uszkodzony podczas walki z panem Drakę. Odwiedził w tym celu wszystkie sklepy jubilerskie w śródmieściu, a nawet kilka większych w sąsiednich dzielnicach. Sprawdzał, czy nie sprzedano lub' nie zastawiono szarego ubrania z podartą kieszenią w lom- bardzie bądź w sklepie ze starzyzną. Dokładnie przeszukano również składnice szmat. Być może ubranie zawinięto w to- bołek i wyrzucono. Każdy znaleziony w mieście pakunek był osobiście badany przez Duffa. Nic z tego wszystkiego me wyszło. Twarz inspektora poszarzała, oczy nabrały wyrazu stałego zmęczenia. Drobne uwagi kolegów w Scotland Yar- dzie uświadomiły mu, że czasu ma mało, że Lofton będzie musiał niedługo wyjechać z całą grupą. Pani Potter i jej córka planowały powrót do domu w pią- tek, dokładnie w tydzień po znalezieniu ciała w hotelu Broome'a. W czwartek wieczorem Duff odbył ostateczną roz- mowę z obiema kobietami. Matka wydawała się jeszcze bar- dziej roztargniona i bezradna niż poprzednio, a panna Pa- mela milcząca i zamyślona. Inspektor pożegnał się z nimi z uczuciem dziwnej przykrości. Kiedy w piątek późnym wieczorem po bezowocnym dniu pracy i poszukiwań powrócił do swojego biura w Yardzie, z-dumiał się zobaczywszy czekającą na niego Pamelę Potter w towarzystwie pani Luce. - Halo! - krzyknął Duff - myślałem, że pani wyjechała, panno Potter! Potrząsnęła głową. - Nie mogłam. Sprawa nie rozstrzygnięta, wszystko za- wieszone w próżni, brak odpowiedzi na nurtujące mnie py- tanie... Nie mogłam. Zaangażowałam pielęgniarkę dla matki i odesłałam ją do domu. Jadę dalej z wycieczką Detektyw słyszał co prawda, że amerykańskie dziewczęta robią, co im się podoba, niemniej jednak był zaskoczony. - Co na to powiedziała matka pani7 - zapytał. - Była przerażona, rzecz jasna. Ale tak często ją przera- żam, że chyba już się do tego przyzwyczaiła. Pani Luce zgo- dziła się przyjąć na siebie rolę mojej opiekunki. Pan zna panią Luce? - Oczywiście - Duff skinął głową. - Bardzo panią prze- , praszam. Tak mnie zaskoczył widok panny Pameli... l - Rozumiem - uśmiechnęła się starsza pani. - Energicz- |na dziewczyna prawda? Lubię odwagę. Zawsze lubiłam. Jej !,t - Charlie Chan prowadzi śledztwo 65 matka i ja mamy wspólnych przyjaciół, więc pomogłam Pa- meli to przeprowadzić. Dlaczegóż by nie? Dziewczyna jest ciekawa powodów śmierci dziadka. Ja też. Daję pięć tysięcy dolarów, żeby się dowiedzieć, kto zabił Hugha Drake'a i dla- czego! - Dwa pytania, na które odpowiedź nie będzie łatwa - odrzekł Duff. - Pewna jestem, że odpowiedz się znajdzie. Swoją drogą żal mi pana. Ciężka sprawa. Nie wiem, czy pan już wie, że wycieczka Loftona wyrusza w przyszły poniedziałek rano... Wiadomość przygnębiła Duffa. - - Spodziewałem się tego - powiedział. - Przyniosła mi pani złą wiadomość. - - No, głowa do góry! - odezwała się pani Luce. - Z każ- dej sytuacji można wybrnąć, już ja wiem, sprawdziłam to na własnej skórze w ciągu ubiegłych siedemdziesięciu dwóch lat. Pamela i ja pojedziemy dalej, a mamy oczy i uszy otwarte Szeroko otwarte, prawda, moja droga? Dziewczyna skinęła głową. - Musimy znaleźć rozwiązanie zagadki. Nie spocznę, póki się nie dowiem prawdy. - Brawo! - zawołał Duff. - Mianuję obie panie swoimi asystentkami. Wycieczka wyjeżdża w nie zmienionym skła- dzie? - Tak, wszyscy jadą - odpowiedziała pani Luce. - Dziś rano mieliśmy w hotelu zebranie. Ten pajac Fenwick usiło- wał nas buntować, ale nic z tego nie wyszło. Nie mogło wyjść. Nigdy nie miałam przekonania do ludzi, którzy nie widzą dale] swego nosa. Jeśli chodzi o mnie, pojechałabym nawet wtedy, gdybym została jedyną nie zamordowaną jeszcze osobą. - A więc Fenwick publicznie nadal się upierał? - roz- ważał głośno Duff