They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Lolo miał rację; to nie było dla mnie. Siedziałem smutny, bezczynny, pierwszy raz bez cienia jakiejś radości i nadziei... z uczuciem bolesnej pustki w sercu. Kiedy przyszedłem w południe do wuja, doleciał mnie z salonu jego donośny głos: — Wybrałeś rzeczywiście najlepsze połączenie okrętowe, jeżeli przez ten czas nie zmieniono godzin. Wuj Adam przeglądał pilnie rozkład jazdy, przy tym palił cygaro i był w doskonałym humorze. — Przyszedł słuchacz praw — zaanonsował Lolo przenikliwym głosem. Me podnosząc głowy wuj podał mi rękę. Wanda zapytała cicho: — Prawda, że ona ma śliczne oczy? Lolo odpowiadał tymczasem wujowi: — Fałszywy rozkład jazdy? Nic podobnego mi się nie zdarza! Nie jestem starą babą i wiem, co mówię. We czwartek o drugiej jesteśmy w New Yorku. — Masz rację — przyznał wuj grzecznie — we czwartek o drugiej. Popatrzyłem na wuja, potem na Lola. Jak to, więc nie było awantury? Jasnowłosa Elżunia gryzła z apetytem palone migdały, które jej podawała Wanda. Szepnąłem do Wandy: — Ładne oczy, to prawda, ale czy ty wiesz, że Lolo się z nią ożenił? — Naturalnie, że wiem. Widocznie wszyscy wiedzieli. A pomimo to nic się nie działo. Nie wydawało się wcale, żeby to małżeństwo Lola miało być jakąś wielką górą albo nawet małym pagórkiem. Nie czuło się żadnych materii wybuchowych w powietrzu. Przy stole Elżunia jeszcze raz opowiadała o ich pierwszym spotkaniu i kładła nacisk na momenty uczuciowe. A biedny Lolo, który nie mógł wstać i pożegnać się przed pieczenia, zaczął pośpiesznie opisywać wujowi stosunki w Kalifornii. Przy tym wyciągnął chustkę do nosa, jak zawsze, kiedy był trochę zmieszany, i wtedy przypomniałem sobie, jak raz podczas poważnej rozmowy z dziadkiem na wsi wypadła mu z kieszeni figurka „Comizrobisz". — Zdaje się, że to dobra posada, którą ci tam proponują — powiedział wuj. Ale Lolo uśmiechnął się trochę lekceważąco, tak jakby sobie za nic miał tak zwane „dobre posady", i oświadczył: — Nie będę się wiązał. Kto wie, może mi się tam na miejscu coś innego spodoba sto razy lepiej? Tak, kto mógł wiedzieć, co mu się lepiej spodoba w najbliższej przyszłości? I wszyscy obecni, nawet wuj Adam, który miał już przecież siwe włosy i wysokie stanowisko, patrzyli na niego tak, jakby jego życzenia i plany trzeba było brać zupełnie poważnie, jak zrządzenia losu. Mój Boże, przecież on był jak dziecko. Ale miał w sobie coś, co pozornie może nic nie znaczyło, ale było tak silne jak ogień albo woda — miał wolę, którą wszyscy musieli uszanować. Kto wie, czy skutkiem tego nie mógł dokonać niesłychanych czynów, czy tą swoją lekkomyślną wolą, jak pochodnią, nie mógł podpalić tysiąca domów, siebie, swej jasnowłosej Elżuni i wielu innych rzeczy. Ale miał tą wolę i wszyscy go traktowali poważnie. Wszyscy liczyli się z rzeczami, których on chciał, jak z dokonanymi, nieodmiennymi faktami. „Tak, trzeba tylko chcieć" — myślałem sobie, gdy siedzieliśmy przy stole i wino wzmocniło moją odwagę. I oświadczyłem naraz głośno, jakkolwiek trochę niepewnym głosem: — Mnie się zdaje, że prawo nie jest dla mnie... chciałbym się przerzucić... Wuj popatrzył na mnie szyderczo spod oka: — Pojmuję to — rzekł, uśmiechając się ironicznie — bo masz teraz właśnie zdawać egzamin... Wszyscy się roześmiali, nawet Wanda; w końcu i ja także. I tak skończyła się moja pierwsza próba pokazania silnej woli. Niebawem odprowadzałem Lola i Elżunię na dworzec. Przy pożegnaniu serce mi się ściskało, że nie mogłem im towarzyszyć. Miałem uczucie, jakby mi się działa jakaś krzywda. Przecież to ja tak namiętnie lubiłem jeździć i oglądać obce kraje — a oni jechali naprawdę. Za to w nocy miałem takie awanturnicze sny, jak nigdy od czasów dzieciństwa i snów o czarownicach. Właściwie był to cały szereg snów i obrazów, a zaczynał się w mieszkaniu wuja od tego, że wybuchła między nim a Lolem ta wielka awantura, której się obawiałem. Wuj, wściekły z irytacji, rozpłatał mu głowę. Biedny Lolo leżał w kałuży krwi, a ja opłakiwałem go razem z Elżunią i wszystkimi innymi członkami rodziny, którzy się naraz zjawili. Ale jego śmierć trwała zaledwie kilka sekund, i jak tylko wuj się odwrócił, Lolo skoczył z błyskawiczną szybkością na równe nogi. Zbudziłem się i zasnąłem znowu — i byłem niby z Lolem w podróży. Ale nie miałem ani jednej chwili spokojnej, bo Lolo był ciągle w jakimś niebezpieczeństwie i umierał niezliczoną ilość razy