They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Mamy nadzieję, że dialog nasz będzie kontynuowany w Polsce, a później znów w Ukrainie, na nowym poziomie odpowiedzialności za przyszłość ukraińsko-polskiego porozumienia. Z najlepszymi życzeniami i wyrazami głębokiego szacunku, uczestnicy Sympozjum. Przewodniczący komitetu organizacyjnego Jewhen Bystryćkyj” Myślę, że Ukraińcy bardziej niż my doceniają inicjatywę dwóch wspaniałych ludzi „Kultury”, Giedroycia i Mieroszewskiego, podjętą w okresie najmniej sprzyjającym naszemu porozumieniu z Ukrainą i Litwą. Było to całkowite i zdawałoby się samobójcze pójście pod prąd, jeśli zważyć ówczesne nastroje, obolałości w kraju i na emigracji; przede wszystkim na emigracji, która mogła przecież zbojkotować tytuł. Szczęśliwie wygrał rozsądek. W przeciwieństwie do swoich rodaków na emigracji redaktorzy „Politycznej Dumki” nie stawiają znaku równania między „Kulturą” a „Suczastnostią”, akcentują nieporównywalność polskiego miesięcznika z jakimkolwiek innym tytułem, zgadzając się, że - jak to sformułowały „Wsechukrainśkyje Widomosti” -”Jerzy Giedroyc stworzył nie zwyczajne pismo, lecz dzieło na miarę europejskiej kultury”. Znamienne, że nie my, to Ukraińcy pierwsi tak rzeczowo uhonorowali pięćdziesięciolecie pisma, które przez cały ten po obu stronach daleki od gładkości, uprzedzeniami, niedomówieniami najeżony czas pracowało nad poprawą naszego sąsiedztwa. Była to polityka unikalna. Bezprecedensowa. Nie w Warszawie, w Kijowie - dopiero w Kijowie - omawiano casus Juliusza Mieroszewskiego, jednego z najwybitniejszych - choć jeśli idzie o walor myśli, porównywalnego jedynie do Giedroycia, polskich publicystów. Wolałabym nie sprawdzać, ilu też naszych dziennikarzy, nie tylko tych młodych, zna jego nazwisko. Konstatacja Ukraińca: Giedroyc skupił wokół „Kultury” najlepsze polskie umysły. To pismo było ewenementem i nadal pozostaje. Nie z przypadku najlepszą frekwencją cieszył się trzeci dzień obrad, sesja prowadzona pod hasłem: „Ukraina i Polska. Historia i perspektywy dialogu między intelektualistami” (w tym znaczący referat Ołeha Bitego o „Historycznej klęsce kulturowego mesjanizmu”. Fakt prawie nie przyjmowany do wiadomości w Polsce). Mając do wyboru historię i perspektywy - strona polska wolała trzymać się historii, i to traktowanej bardzo osobiście, „literacko”. Jak na wieczorze autorskim. Gospodarze chyba mieli do nas cichy żal z powodu okazji, która znowu przeszła bokiem. Nie przemęczyliśmy się, szykując wystąpienia. Oczywiście nikt z organizatorów nie powiedział mi tego wprost, ale chyba znowu dało o sobie znać nasze wzmożone samopoczucie intelektualne. Już zupełnie poniewczasie, spóźnieni o mnóstwo lat, o multum politycznych nieodwracalności, znów próbowaliśmy szpanować przed ukraińskim lustrem. Przez lata, przez sowieckie lata, intelektualiści rosyjscy, litewscy, ukraińscy poprzez Polskę - i poprzez język polski - docierali do wartości spoza o ileż w ich wypadku szczelniejszej żelaznej kurtyny. Warszawa była oknem na świat, drogowskazem, nie tylko przecież w kulturze. To się już zmieniło. W „Politycznej Dumce” szkic Włodzimierza Reprincewa o relacjach polsko - ukraińskich, szczęśliwie już nieporównywalnych z dawniejszymi. Weszliśmy w fazę „konstruktywnego, pragmatycznego i wzajemnie opłacalnego rozwoju. Obiektywne, strategiczne, narodowe interesy obydwu państw korespondują ze sobą, wolne od deformujących wpływów z zewnątrz”. To dużo jak na początek, ale... W kasztanowym mieście Tym razem kontakt z inną, szerszą Ukrainą. To już nie jest obolały od antypolskich i propolskich kompleksów Lwów, z neo-ficka przewrażliwiony i zajadły. To Kijów. Starcza odległości - nie w kilometrach, w historii - na wyczuwalnie inny klimat polityczny. Na zorientowanie się, jak wyolbrzymiliśmy Galicję, która z tutejszej perspektywy jest, czym jest: nie za dużą i słabą gospodarczo prowincją jednego z największych obszarem krajów europejskich