Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Rozumiem. Cóż więc takiego wie pan na temat Krwawej Dziewczynki, że może pan to przekazać wyłącznie mnie osobiście? - Jest tutaj... - Wiem o tym, podobnie jak my wszyscy. Prezydent jest całkowicie bezpieczny. - Ale nie z tego powodu nalegałem, aby się z panem zobaczyć osobiście. - Jest z pana, komandorze, kawał zarozumiałego, a zarazem irytującego sukinsyna. Proszę mówić. - Dlaczego dopomógł pan Nilsowi van Nostrandowi opuścić ten kraj w sposób, który można określić jako wysoce utajniony? - Pan się zapomina, Hawthorne! - Sekretarz stanu wyrżnął dłonią w blat stołu. - Jak pan śmie wtrącać się w ściśle poufne sprawy Departamentu Stanu? - Van Nostrand próbował mnie zabić niecałe siedem godzin temu. Sądzę, że uzasadnia to moje pytanie. - Co pan mówi? - Dopiero zacząłem. Czy wie pan, gdzie w tej chwili znajduje się van Nostrand? Palisser patrzył na Tyrella i niepokój malujący się na jego twarzy zmienił się w lęk, a lęk niemal w panikę. Zerwał się na równe nogi, rozlewając kawę, podszedł szybkim krokiem do wiszącego na ścianie telefonu z licznymi guzikami. Kilkakrotnie, ze złością, przycisnął jeden z nich - Janet! - zawołał. - Czy były dzisiaj wieczorem jakieś telefony do mnie...? Dlaczego, u diabła, nic mi nie powiedziałaś?! Dobrze, już dobrze, nie popatrzyłem... Co takiego? Jezu Chryste...! - Powoli odwiesił słuchawkę i z przestrachem spojrzał Hawthorne'owi prosto w oczy. - Nie dotarł do Charlotte - szepnął prawie pytającym tonem. - Byłem poza domem... w klubie... Dzwonił pracownik służby bezpieczeństwa z Pentagonu... Co się stało? - Odpowiem na pańskie pytanie, jeżeli pan odpowie na moje. - Nie ma pan prawa! - W takim razie wychodzę. - Tyrell wstał. - Niech pan siada! -• Palisser podszedł z powrotem do stołu, odsunął krzesło i grzbietem dłoni wytarł rozlaną kawę. - I proszę zacząć mówić! - rozkazał, ponownie siadając. - Niech pan najpierw odpowie na moje pytanie! - domagał się Hawthorne stojąc. - Dobrze. Siadaj pan wreszcie... Proszę. - Tye spełnił prośbę i nagle na twarzy sekretarza stanu zauważył niemal grymas bólu. - Wykorzystałem moje stanowisko służbowe do osobistych celów, co jednak w żaden sposób nie naraża na szwank reputacji Departamentu Stanu. - Nie może pan mieć tej pewności, panie sekretarzu. - Mogę! Natomiast pan nie zdaje sobie sprawy, co ten człowiek wycierpiał i co zrobił dla naszego kraju! - Jeżeli to ma tłumaczyć pańskie postępowanie, sądzę, że lepiej będzie, jeżeli mi pan opowie wszystko dokładnie. - Za kogo, u diabła, się pan uważa? - Chociażby za człowieka, który może wyjaśnić tę sprawę... Czy nie chce pan wiedzieć, co się stało? Dlaczego nie dotarł do Charlotte? - Chcę, i to bardzo - odparł Palisser. - Jest pewien wściekły brygadier w G-2, który uwielbia nazywać mnie wywiadowczym nieszczęściem... Dobrze, komandorze, wytłumaczę panu co nieco, ale jeżeli nie umotywuje pan wszystkiego w wystarczający sposób względami bezpieczeństwa i nie przekona mnie, informacja ta pozostanie poufna. Nie poświęcę wspaniałego człowieka i kobiety, którą kocha, dla niczym nie potwierdzonych wywiadowczych śmieci. Czy wyrażam się jasno? - Słucham pana. - Wiele lat temu, w Europie, małżeństwo Nilsa się rozpadło... Nieważne z czyjej winy, ale wszystko było skończone... Wtedy poznał żonę bardzo znanego polityka, dodam, że wyjątkowo źle traktowaną przez swojego męża, i zakochał się. Mieli dziecko, dziewczynkę, która obecnie, w wieku dwudziestu paru lat, jest umierająca... Hawthorne siedział i słuchał z twarzą absolutnie bez wyrazu, czekając, aż sekretarz stanu ukończy swoją opowieść o miłości, zdradzie i zemście. Potem uśmiechnął się lekko. - Mój brat Marc zapewne nazwałby to klasyczną dziewiętnastowieczną literaturą rosyjską, coś w stylu Tołstoja czy Czechowa. Ja natomiast nazwę wszystko bzdurą. Czy sprawdził pan tę historię europejskiego małżeństwa? - Dobry Boże, oczywiście że nie! Van Nostrand jest jednym z najbardziej szanowanych, więcej - czcigodnych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem. Był doradcą najrozmaitszych instytucji rządowych, ministerstw, nawet prezydentów! - Jeżeli w ogóle było jakieś małżeństwo, to wyłącznie formalne. A jeśli kiedykolwiek miał dziecko, cholernie musiał się przy tym napracować. Van Nostrand nie był typem człowieka skłonnego do żeniaczki. Okłamał pana, panie sekretarzu, i zastanawiam się, ile jeszcze osób nabrał na tę historyjkę. - Żądam wyjaśnień! Niczego pan nie wytłumaczył! - Wszystko po kolei... Teraz należy się panu odpowiedź na zadane pytanie... Van Nostrand nie żyje, panie sekretarzu. Został zastrzelony w chwili, kiedy wydawał rozkaz, aby mnie zabić. - Nie wierzę! - Lepiej będzie, jeżeli pan uwierzy, bo to prawda... A Krwawa Dziewczynka znajdowała się wówczas w jednym z jego gościnnych domków. - Co się stało, signora? Dlaczego zabito tego człowieka? - Chłopak z doków na chwilę przestał zadawać pełne gniewu pytania i spojrzał na Bajaratt