They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Moje zwierzę z zaciekawieniem czyta w kolorowych magazynach pochlebne recenzje z najnowszych narkotyków. Tutaj już nie cierpi się na piękną melancholię, ale ciężką nerwicę, a młodzi bożkowie rock'n'rolla mówią uwielbiam seks i narkotyki. Za oknami strzelają petardy, jak w każde święto. Moje zwierzę wpada w panikę, więc głaszczę je po głowie, a ono mruży oczy i ociera się o mnie przymilnie swoim wielkim łbem. Na stole zamiast tradycyjnych świątecznych potraw leży nadgryziony, wystygły Borges. "Historia de la noche. Los conjurados" ma napisane na panierce. Nie, nie znam hiszpańskiego. Tylko kilka pojedynczych słów nie łączących się w żadną logiczną wypowiedź: cerveza, salvation, Gaudi. W tym kraju, w którym, będąc przejazdem, nierozsądnie zasiedziałem się ponad miarę, wciąż trwa jarmarczne święto - uliczni sprzedawcy bezgłośnie oferują baloniki, watę cukrową i znicze. Wspaniałe miejsce, mówię wam, tu zawsze jest ciemno i zimno, samo miasto wygląda jak z filmów science fiction, ale nie tych cudownie tekturowo-utopijnych w technikolorze, gdzie wszyscy poruszają się dziwnymi pojazdami idealnie pod kątem prostym skręcającymi w powietrznych korytarzach, albo w wysoko zawieszonych kolejkach na poduszkach magnetycznych i uprawiają seks na odległość, ale raczej z tych antyutopii, gdzie po pustych ulicach wiatr goni śmiecie, z nieba leje się kwaśny deszcz, coś gwiżdże, świszczę, w bramie błyśnie śmierć, na środku rzeki wynurzy się nagle atomowa łódź podwodna, która miała być zupełnie gdzie indziej, słychać wrzask kota i z mgły wyskakuje samo-chód-widmo. I być może teraz właśnie jesteśmy ostatnimi na tej planecie, może zżera nas popromienna choroba, a w ruinach miasta kryje się Zabójca. Właśnie w tym miejscu, w tej chwili, tak nieprawdopodobna jest okładka pisma "Q", które przedstawia listę stu płyt, filmów i książek, które zmieniły nasze życie. Nie, nie, skończyło się, nic już nie zmienia życia prócz miażdżycy naczyń wieńcowych, zakrzepów w tętnicach, złośliwych narośli rakowych komórek. Żadne płyty, książki, filmy. To prawda, że zasnąłem na filmie "Stroszek" Herzoga. To jeden z niewielu momentów, gdy zasnąłem, oglądając film. Wstyd, bo po obejrzeniu "Stroszka" Ian Curtis się powiesił. Ja nie zadyndałem, zawsze wolałem zasypiać niż umierać, a teraz całe miasto jest wymarłe, jak po wojnie neutronowej. Pamiętacie takie obrazki: wszystko nienaruszone - domy, samochody, pomniki, tylko z ludzi pozostały szkielety? Cała woda tworząca ciała wyparowała, tak jak w słońcu znikają kałuże, jak wysycha ciało po wyjściu z jeziora, jak schnie na wietrze ubranie wyprane w zimnej górskiej rzece. Na tych rysunkach były tylko szkielety. Szkielety sekretarek przy maszynach do pisania z kostkami palców wymierzonymi w klawiaturę, szkielety szefów rozparte wygodnie i autorytarnie w nienaruszonych, miękkich, wielkich fotelach, szkielety żon z troską pochylone nad kuchnią, z której wyparowała zupa. Oto Nowe Pompeje. No tak, przydałyby się jeszcze szkielety kopulujące. I tak oto znika z ekranu szkielet Miłosza Biedrzyckiego, a wraz z nim nikną mitologiczne zwierzęta i ich jadowite języki. Tymczasem, jak donoszą agencje, w Chinach pojawił się mityczny potwór Sibuxiang, którego nazwę tłumaczy się jako ni ryba, ni ptak. Sieje zamieszanie w południowych prowincjach kraju. Niektórzy uważają to za zapowiedź Apokalipsy, jako że jego imię składa się z dziewięciu liter, a dziewiątka to odwrócona szóstka, w dodatku dzieli się przez trzy, a trzy szóstki to imię Bestii. Tak więc Sibuxiang jest Lewiatanem, który przybywa pod nową postacią, już nie tylko jako stwór morski (ni ryba), ale też latający (choć ni ptak). Inni utrzymują, że Chrystus był tylko wizją narkotyczną, efektem przedawkowania przez wizjonerów grzybów-psylocybów. To pocieszające, że można wszystko zwalić na Mechagodzille, Krakeny, Lewiatany, na sfermentowane drożdże, psylocybinę, amfetaminę. Od razu robi się lżej. Wyłączam telewizor. Znikają szkielety, zwierzęta i języki, znika Sibuxiang. Robię sobie następną herbatę, choć po jej wypiciu nie jest mi ani bardziej ciepło, ani mniej sennie, za to niepokój zaczyna nabierać cech metafizycznych. Więc może to wszystko tutaj to tylko wynik przedawkowania teiny? Niewykluczone, że tego miasta nie ma, a więc nie ma ulicy, domu, niedzieli, ciemności i zimna. A jeśli jest coś, to wykonano to z pewnością zgodnie z zaleceniami - cisza, spokój, zrównoważenie. Na złość kosmitom życie tutaj wciąż trwa. 43. ZŁY MIESIĄC Nie da się ukryć, nie trzeba się nawet specjalnie rozglądać, żeby zobaczyć, że koszmarnie tu ponuro, i najprawdopodobniej tak jest zawsze. Przesiąknięte padającym od tygodni deszczem ubranie ciąży i zaczyna cuchnąć. Cuchną też gnijące w kałużach liście, które nie zdążyły spłonąć w październikowych ogniskach. Teraz rozkładają się w brudnej wodzie, atakując nozdrza ostrym, kwaśnym fetorem. Ciążą ubłocone buty, zapadające się z każdym krokiem w grząską mieszankę piasku, ziemi, resztek wapna i cementu. Chudy, niski mężczyzna w okularach wyciąga pomiętą paczkę tanich, podłych papierosów; one zabiją głód. Bez widocznej przyjemności zapala jednego z nich i zaciąga się głęboko, aż do podbrzusza. Spogląda znudzonym wzrokiem na wodę. Kaczki pływające po kanale pośród wraków statków rzecznych i barek, bezczynnie rdzewiejących od kilkunastu lat, usiłują łapać krople tłustego deszczu padające do wody. Mężczyzna rzuca im niedopałek papierosa i zaśmiewa się anemicznie, gdy ruszają nań tłumnie, kłapiąc płaskimi dziobami i machając skrzydłami. Przez pobliski wiadukt bezszelestnie przepływa dalekobieżny pociąg z pustymi przedziałami i martwym maszynistą w sterowni