They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Spędził lato, doglądając remontu w rezydencji Worthingów, a jesienią, mimo nawału pracy w Rain Mountain, zajął się meblowaniem odnowionych wnętrz. James przypomniał sobie dzień, w którym Ian przyszedł do jego biura, by zapytać, co wiadomo w sprawie morderstwa matki Kathleen. Przyszedł do Jamesa, bo właśnie jemu przydzielono wszystkie nierozwiązane sprawy w hrabstwie. James nie zgłosił się do tej pracy sam. Został wybrany przez policję, a jego koledzy z prokuratury poparli ten wybór. Może dlatego że najlepiej nadawał się do przekazywania wiadomości rodzinom ofiar. Ci ludzie, którzy sami byli w pewnym sensie ofiarami, wierzyli, że James zrobi wszystko, co w jego mocy. Wierzyli mu także wtedy, gdy musiał im powiedzieć, że sprawa nigdy nie zostanie rozwiązana. Potrafił bowiem zrobić to w odpowiedni sposób - taktownie i zarazem przekonująco. Z roku na rok czuł się jednak coraz bardziej wypalony, pusty. Zło, z jakim się stykał, wyniszczało go - powoli, lecz nieubłaganie. Ale czy wnikało w głąb jego duszy? Nie. Nigdy. Mimo to James zastanawiał się, co by zrobił, gdyby skrzywdzony został ktoś, kogo kocha. Zwłaszcza gdyby było to dziecko. Syn albo córka którejś z jego sióstr. Albo jego własne dziecko. Czy byłby w stanie stać z boku, wierząc, że sprawiedliwość zwycięży? A gdyby zabójca dziecka pozostał na wolności? W głębi duszy dziwił się, że tak niewielu zrozpaczonych rodziców próbuje wziąć sprawy w swoje ręce. On chyba nie byłby w stanie się od tego powstrzymać. Ale może dlatego że jako prokurator widział więcej, niż pozwalano zobaczyć rodzicom i przysięgłym. W końcu to prokurator decyduje, ile można powiedzieć rodzinom ofiar i zaprezentować w sądzie. James Gannon był ostrym cenzorem. Usuwał wszelkie makabryczne szczegóły, jeśli nie mogły mieć wpływu na wyrok. Zawsze jednak najważniejsze było dla niego uzyskanie wyroku skazującego. Jak najwyższego. Dotychczas zawsze wygrywał. Wygrywał dla ofiar - tych martwych i tych żyjących. Ale każde z tych zwycięstw wydawało się tak puste, jak pusty on sam się czuł. Może powinienem wziąć trochę wolnego, myślał, czekając na Iana Colliera. James przeczytał akta sprawy Mary Alice Cahill bardzo dokładnie. I odkrył, że kiedy popełniono morderstwo, akurat był w Seattle. Przyjechał z kolegami na narty, ale padał deszcz. Mieszkali w schronisku młodzieżowym oddalonym o niecałą milę od miejsca, z którego Mary Alice wyruszyła na spotkanie śmierci. Informacja o odnalezieniu jej nagiego ciała przy drodze w pobliżu Snoqualmie Pass na pewno trafiła na pierwsze strony gazet. Ale James i jego koledzy nic nie wiedzieli o morderstwie. James wrócił do Kalifornii pewny, że kiedyś zamieszka w Seattle. A gdyby wiedział o zbrodni, której ktoś dopuścił się nieopodal stoków? Jeszcze bardziej chciałby wrócić do Seattle i uczynić wszystko, by było wspaniałym, bezpiecznym miastem, którym, jego zdaniem, mogło się stać. James wiedział, dlaczego nie przeczytał o tym morderstwie. Miał wtedy osiemnaście lat i był z kolegami na wakacjach. Wiedział też od Iana Colliera, dlaczego nastoletnia córka Mary Alice także nie była świadoma, co się stało z jej matką. Bała się przerażającej prawdy. James widział miłość Iana do lekarki, która czekała na wynik ich spotkania. Ian kochał Kathleen, James nie powiedział mu więc wszystkiego o zabójstwie Mary Alice, tak jak nie powiedziałby wszystkiego, gdyby Kathleen przyszła do niego osobiście. Podkreślił to, co było szczęściem w nieszczęściu: Mary Alice umarła szybko. Nie została zgwałcona, Ian wiedział, że znaleziono ją nagą przy drodze, ale nie wiedział, że jej ciało zostało ułożone w groteskowej, obscenicznej pozie. Tak dziwnej, że gdyby morderca Mary Alice zabił ponownie i tak samo ułożył ofiarę, byłby to równie niezbity dowód jak jego DNA, którego policja nie miała. Zdjęcia z miejsca zbrodni znajdowały się we wszystkich policyjnych i sądowych bazach danych. Ale dotychczas nie popełniono podobnego morderstwa. James podziękował Ianowi za powiększoną fotografię skradzionego wisiorka i zapewnił, że to może być ważny ślad. - Dokąd jedziesz? Z zamyślenia wyrwał Jamesa znajomy głos. Usłyszał pytanie i odpowiedział na nie w myślach. Jadę spotkać się z kobietą, której chciałem pomóc pomścić śmierć matki, ale nie byłem w stanie. Jadę na jej ślub z człowiekiem, który da jej szczęście, na jakie zasługuje. A po ślubie mam zamiar znaleźć najbardziej stromy stok. Za chwilę światła taksówki oświetlą scenę, na której tańczą płatki śniegu. James nie odrywał wzroku od okna. - Wiesz, dokąd jadę, Chris. - Do Seattle. Na ślub Iana i Kathleen. Wiem też, że samolot masz dopiero jutro rano. - Nie mogę się spóźnić na ten samolot. - Więc wyjeżdżasz już teraz? - Tak, prześpię się w motelu na lotnisku. - Bardzo chcesz się stąd wyrwać, prawda? - Pada śnieg. - W końcu odwrócił się do niej. - Będzie padać przez całą noc. Rano drogi mogą być nieprzejezdne. - Nie o to mi chodziło, James. - To były ciężkie dni, dla wszystkich. Ale zwłaszcza dla Christine. Z każdym dniem coraz mniej przypominała tę pełną energii i radości kobietę, która kiedyś znał