Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Fizjologia ich różniła się znacznie od naszej w trzech innych jeszcze dziedzinach. Organizmy te w ogóle nie znały snu, a przynajmniej nie spały dłużej, niż śpi ludzkie serce. Bez wymagającego ustawicznej regeneracji rozwiniętego mechanizmu mięśniowego nie znali oni okresowego ugasania - snu. Wydaje się, że nie odczuwali zupełnie (lub w bardzo nie- , znacznym tylko stopniu) zmęczenia. Na Ziemi zawsze poruszali się z :_ wysiłkiem, do samego jednak końca byli w ustawicznym ruchu. Pracowali przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, podobnie jak się to dzieje u ziemskich mrówek. Dalej, choć może to w świecie płciowym wydać się dziwne, Marsjanie nie posiadali żadnej płci, a więc pozbawieni byli wszystkich tych burzli- wych uczuć, jakie miotają podzieloną na rodzaje ludzkością. Nie ma wątpliwości, iż w czasie wojny przyszedł na świat tu, na Ziemi, młody Marsjanin. Znaleziono go złączonego z ciałem rodziciela, wypączkowanego zeń, jak się to dzieje z młodymi cebulkami lilii lub ze słodkowodnymi polipami. U człowieka i u wyżej zorganizowanych zwierząt ten sposób rozmnażania się zanikł już całkowicie, był on jednak niewątpliwie również u nas, na Ziemi, pierwotnym sposobem mnożenia się. U zwierząt niżej zorganizowanych, takich choćby, jak odległe krewniaczki kręgowców osłonice, oba te sposoby istnieją obok siebie do dzisiaj. Ostatecznie jednak sposób płciowy wyparł całkowicie wegetatywnego rywala. Na Marsie widocznie stało się odwrotnie. Warto tu zwrócić uwagę, iż pewien pseudonaukowy pisarz na długo jeszcze przed najazdem Marsjan przewidywał przyszłą budowę ciała ludzkiego bardzo podobnie do obecnej budowy ciała mieszkańców Marsa. Przepowiednia jego, pamiętam, ukazała się w listopadzie czy też w grudniu 1893 roku, w od dawna już nie istniejącym czasopiśmie Pall-Mall. Przypominam sobie również, iż została ona wyśmiana w przedmarsjańskim tygodniku satyrycznym noszącym miano Punch. Pisarz ten dowodził z wielką swadą, że wskutek rozwoju urządzeń .) mechanicznych ulegną zanikowi nogi, a wskutek rozwoju chemii - narządy trawienia; że takie organy, jak włosy, nozdrza, zęby, uszy, przestaną być zasadniczymi częściami ludzkiego ciała i że dobór naturalny pójdzie na przestrzeni nadchodzących stuleci w kierunku stałego ich zaniku. Najważniejszą koniecznością pozostanie tylko mózg. Jedna jedyna część cia ła, której dalszy rozwój wydaje się pewny, to ręce - "nauczyciel i pośrednik mózgu". Gdy reszta ciała zmarnieje, ręce rozrosną się. Wiele już prawd wypowiedziano fantazjując, tu zaś na Marsjanach mieliśmy nie podlegające dyskusji potwierdzenie podporządkowania umysłowi zwierzęcej strony organizmu. Mnie osobiście wydaje się zupełnie możliwe, iż Marsjanie mogą pochodzić od istot podobnych do nas. Zmieniając się stopniowo dzięki rozwojowi mózgu kosztem reszty ciała ręce Marsjan przekształciły się w dwa pęki wrażliwych macek. Mózg zaś bez ciała, pozbawiony podkładu uczuciowego, musiał, rzecz jasna, stawać się umysłowością coraz bardziej samolubną. Ostatnim rzucającym się w oczy szczegółem, w którym stworzenia te różniły się od nas, było coś, co można by uznać za drobiazg. Na Marsie albo w ogóle nie było drobnoustrojów powodujących tyle chorób i bólu tu, na Ziemi, albo też marsjańska wiedza sanitarna rozprawiła się z nimi już przed wiekami. Życie Marsjan wolne więc było od setek chorób, od wszelkich gorączek i zakażeń, od gruźlicy, raka, wrzodów i innych bied. Mówiąc zaś o różnicach między życiem na Marsie a życiem ziemskim chcę przytoczyć ciekawe uwagi o Czerwonym Zielsku. Głównym barwnikiem w świecie roślinnym Marsa jest najwidoczniej nie kolor zielony, lecz jaskrawy odcień krwawej czerwieni. W każdym razie wszystkie gatunki roślin, jakie wzeszły z nasion przywiezionych przypadkowo czy też rozmyślnie przez Marsjan, były zabarwione na czerwono. Spośród nich jednej tylko, znanej ogólnie pod nazwą Czerwonego Zielska, udało się znieść zwycięsko konkurencję ziemskich gatunków