They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Kiedy Erlend przyprowadził przed nią syna i kazał mu powitać macochę, Krystyna poczuła bolesne ukłucie w sercu. Był on najpiękniejszym w świecie dzieckiem. Tak, tak właśnie miał wyglądać jej syn, którego w swym łonie nosiła. Czasami, kiedy ośmielała radować się i wierzyć, że dziecko jej przyjdzie na świat zdrowe i nieułomne, i gdy wyobrażała sobie, jak będzie wyrastało na jej kolanach, wówczas zawsze widziała je takim, podobnym zupełnie do Orma. Orm był nieco niski i szczupły na swój wiek, ale zgrabny i urodziwy, miał twarz pełną powabu, o ciemnych włosach i cerze, wielkie niebieskie oczy i czerwone, miękkie usta. Powitał dwornie macochę, ale twarz jego pozostała obojętna i zimna. Krystyna niewiele miała sposobności mówienia sam na sam z chłopcem. Ale każdej chwili, czy szła, czy też stała, czuła na sobie jego wzrok i zdawało jej się, że jej ciało i chód stają się jeszcze cięższe i niezgrabniejsze, ilekroć czuła, jak dziecko w nią się wpatruje. Widziała, że i Erlend niewiele rozmawia z synem, i zauważyła, że to chłopiec właśnie trzyma się z daleka. Mówiła z mężem o tym, jak piękny jest Orm i jak roztropnie wygląda. Córki Erlend nie zabrał; Małgorzata była za mała, by odbyć zimą taką daleką podróż. Jest jeszcze o wiele ładniejsza od brata - mówił Erlend z dumą, gdy go Krystyna pytała o dziewczynkę - jest też żywsza, swych opiekunów może owinąć dokoła małego palca. Ma złociste włosy i piwne oczy. „Zatem podobna jest do matki” - pomyślała Krystyna. Trudno, nie była winna, że ją zazdrość pali. Czy też Erlend kocha tak swoją córkę, jak jej ojciec ją miłował? W głosie Erlenda było tyle ciepła i dobroci, kiedy mówił o Małgorzacie. Krystyna podniosła się i podeszła do drzwi. Na dworze była ciemność i słota, nie było widać księżyca ani gwiazd. Ale pomyślała, że pewnie wnet będzie północ. Wzięła z przedsionka świecę, poszła do izby i zapaliła ją, po czym zarzuciła okrycie i wyszła na deszcz. - Chryste Panie - szepnęła wychodząc w głuchą noc i trzykrotnie się przeżegnała. W górze dziedzińca znajdował się dom duchownego. Teraz stał pusty. Odkąd zdjęto z Erlenda klątwę, nie było kapelana na Husaby; od czasu do czasu przybywał któryś z blisko mieszkających księży z Orkedał1 i odprawiał mszę, nowy zaś proboszcz, który miał osiąść tu przy kościele, bawił jeszcze za granicą z mistrzem Gunnul-fem, zaprzyjaźniony z nim od szkolnych czasów. Oczekiwano ich powrotu już tego lata; teraz jednak Erlend mniemał, że wrócą do kraju dopiero z początkiem wiosny. Gunnulf przeszedł w młodości jakąś płucną chorobę, więc zimą na pewno nie puści się w drogę. Krystyna weszła do pustego, zimnego domu i odszukała klucze od kościoła. Potem zatrzymała się chwilę. Na podwórzu było ślisko, noc czarna jak smoła, wietrzna i deszczowa. Może zbyt zuchwale poczynała sobie wychodząc tak samotnie nocną porą, do tego jeszcze w noc Bożego Narodzenia, kiedy w powietrzu pełno jest złych duchów. Ale nie chciała odstąpić od swego zamiaru - pragnęła iść do kościoła. - Idę w imię Boga Wszechmocnego - szeptała przed siebie i oświetlając świecą drogę stawiała nogi w miejscu, gdzie widziała sterczące ze zlodowaciałej, śliskiej ziemi grudy i nierówności gruntu. W ciemności wydawała się jej droga do kościoła bardzo daleka. Wreszcie jednak stanęła na kamiennym progu przed bramą. Wewnątrz było przeraźliwie zimno, o wiele zimniej niż w deszczu na dworze. Krystyna podeszła do wejścia na prezbiterium i przyklękła przed krucyfiksem, który rozpoznała przed sobą w ciemności. Gdy odmówiła pacierze i powstała z klęczek, stała przez chwilę nieruchomo, jakby oczekując, że teraz musi się coś wydarzyć. Ale nic się nie stało. Marzła tylko i trwożyła się w pustym, ponurym kościele. Przysunęła się do ołtarza i oświetliła świecą obrazy. Były stare, brzydkie i niemiłe. Mensa była nagim głazem; wiedziała, że księgi, naczynia i kapy są przechowywane w zamkniętej skrzyni. W głównej nawie stała pod ścianą ława. Krystyna usiadła, świecę postawiła na podłodze. Okrycie jej było przemoczone, ona sama też przemokła i nogi miała zimne. Próbowała podciągnąć jedną nogę pod siebie, ale ciężko jej było tak siedzieć. Otuliła się szczelnie okryciem i starała się w skupieniu myśleć jedynie o tym, że oto znowu powróciła 1 Dolina rzeki Orkli, najbardziej na zachód wysunięta część Tróndełag; tu znajdował się dwór Erłenda, Husaby, oraz późniejszy teren jego działalności jako wójta królewskiego - okręg Orkdola. owa święta północna godzina, w której Chrystus narodził się z Dziewicy Maryi w Betlejem. Verbum caro factum est et habitavit in nobis.1 Pomyślała o dźwięcznym i głębokim głosie siry Eirika i o Audunie, starym diakonie, który nigdy nie był zdrów, i o kościółku w swych stronach, w którym stała obok matki i słuchała pasterki. Ani razu nie opuściła tego nabożeństwa. Chciała przypomnieć sobie jeszcze więcej świętych słów, ale pamiętała tylko kościół i wszystkie znajome w nim twarze. Z przodu po stronie mężów stał ojciec i wpatrywał się zadumanymi oczami w jarzący się obłok świateł nad prezbiterium. Nie mogła pojąć, że kościół ten już nie istnieje. Krystyna na myśl o tym wybuchnęła płaczem. A ona siedzi teraz po ciemku i sama w tę noc, kiedy wszyscy chrześcijanie zbierają się w kościele w radości i weselu