Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Drizzt popatrzył na swych przyjaciół i, nie widząc sprzeciwów, przytaknął. – Rzeczywiście, będziemy wam towarzyszyć w drodze z doliny – rzekł. – Czy wasza misja jest pilna? – spytał handlarz kością. – Nasz wóz raczej się wlecze niż toczy, a nasza drużyna jest zmęczona. Chcieliśmy zreperować koło, a następnie znaleźć odpowiednie miejsce na obóz, choć pozostały jeszcze dwie lub trzy godziny światła. Drizzt spojrzał na swych przyjaciół i znów nie ujrzał skarg. Grupa, choć ich misja udania się do Duchowego Uniesienia i zniszczenia Crenshinibona była naprawdę ważna, nie spieszyła się bardzo. Drow znalazł miejsce na obozowisko, na względnie wysokim, niezbyt dalekim wzgórzu, i tam rozłożyli się na noc. Camlaine zaoferował swym nowym towarzyszom doskonały, gęsty gulasz z dziczyzny. Posiłek minął im na czczych pogawędkach, przy czym mówił głównie Camlaine i jego czterej towarzysze, opowiadając głównie o zimowych problemach oraz o pierwszych połowach cenionego pstrąga kłykciowego, ryby dostarczającej doskonałego materiału na kość. Drizzt i pozostali słuchali uprzejmie, tak naprawdę niezbyt zainteresowani. Regis jednak, który mieszkał na brzegu Maer Dualdon i spędził lata na tworzeniu własnych rzeźb z rybich kości, poprosił Camlaine’a, by ten pokazał mu dokończone egzemplarze, które zabierał do Luskan. Halfling przyglądał się każdemu przez długą chwilę, badając każdy detal. – Myślisz, że zobaczymy giganty? – spytała cicho Drizzta Catti-brie, gdy odeszli na bok od głównej grupy. Drow potrząsnął głową. – Ten, na którego trop się natknęliśmy, zawrócił w stronę gór – powiedział. – Raczej sprawdzał po prostu drogę. Obawiałem się, że ruszył za wozem, lecz w związku z tym, że Camlaine i jego załoga nie byli daleko, a my nie widzieliśmy dalszych śladów behemota, nie spodziewam się go zobaczyć. – Ale może sprowadzić kłopoty na następny wóz – uznała Catti-brie. Drizzt kiwnął głową, przyznając jej racje, i uśmiechnął się, a jego spojrzenie stało się bardziej intensywne, gdy skrzyżował wzrok z piękną kobietą. Od powrotu Wulfgara panowało pomiędzy nimi zauważalne napięcie, ponieważ w ciągu sześciu lat nieobecności barbarzyńcy Drizzt i Catti-brie zawarli głęboką przyjaźń, zahaczającą o miłość. Teraz jednak Wulfgar, który w momencie swej rzekomej śmierci był zaręczony z Catti-brie, powrócił, a sprawy pomiędzy drowem a kobietą mocno się skomplikowały. Jednak nie w tym momencie. Z jakiegoś powodu, którego żadne z przyjaciół nie mogło zrozumieć, na tę jedną sekundę było tak, jakby stali się jedynymi osobami na całym świecie, albo jakby czas wokół nich się zatrzymał, unieruchamiając pozostałych w stanie zapomnienia. Nie przetrwało to jednak więcej niż krótką chwilę, bowiem poruszenie po drugiej stronie obozu rozdzieliło ich. Gdy Catti-brie odwróciła wzrok od Drizzta, zauważyła wpatrującego się w nich stanowczo Wulfgara. Skrzyżowała z nim spojrzenia, lecz znów jedynie przez chwilę. Jeden ze strażników Camlaine’a, stojący za Wulfgarem, zamachał energicznie rękoma. – Możliwe, że nasz przyjaciel gigant zdecydował się pokazać swą paskudną twarz – powiedziała Catti-brie do Drizzta. Gdy dołączyli do pozostałych, strażnik wskazał w kierunku innego wzgórza, sączącego się błotnego pagórka, wypchniętego niczym wulkan przez przesuwającą się tundrę. – Za tym wzgórzem – powiedział. Drizzt przyjrzał się bacznie pagórkowi. Catti-brie ściągnęła z ramienia Taulmarila, hak Poszukiwacz Serc, i naciągnęła strzałę. – Za mały pryszcz, żeby mógł się za nim schować gigant – stwierdził Bruenor, lecz mówiąc to, ścisnął mocniej swój topór. Drizzt pokiwał z aprobatą głową. Spojrzał najpierw na Catti-brie, a następnie na Wulfgara, wskazując im, aby go kryli. Następnie zerwał się do biegu, wybierając trasę, która doprowadziła go do podstawy pagórka. Zerknąwszy za siebie, by upewnić się, że jego przyjaciele są gotowi, drow wspiął się po zboczu, wyciągnąwszy wcześniej swe bliźniacze sejmitary. Następnie uspokoił się i odłożył śmiercionośne klingi, gdy mężczyzna – wielki mężczyzna, mający na sobie okrycie z wilczej skóry – wyłonił się zza podstawy pagórka, pojawiając się całkowicie w polu widzenia. – Kierstaad, syn Reyjaka – stwierdziła Catti-brie