Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Mieszkał ten Herman II około czasów śmierci Jadwigi w wzmiankowanym powyżej zamku feudalnym na górze nad Cylleją, ku któremu teraz cała Polska zwróciła oczy na chwilę. W takim zaś stanie rzeczy nieobojętna dla nas dowiedzieć się nieco więcej o zamieszkującym go kole rodzinnym. Owoż pan zamku i głowa rodu, graf Herman II, nader częsty gość w Węgrzech, słynie jako poufnik i prawa ręka króla Zygmunta, bliskiego mu nawet powinowactwem. Matka bowiem hrabi Hermana i matka Zygmuntowej małżonki Marii, nasza niegdyś Elżbieta, obie bośniackiego Stefana córki, były rodzonymi siostrami. Używał stąd Herman II niekiedy tytułu „dziedzic Bośni”, bywał banem Kroacji i Slawonii, a miał za sobą niejaką hrabiankę Schaumburg, która licznym potomstwem zaludniła mu zamek. Rosło tam sześcioro dzieci obojej płci, trzech synów i trzy córki. Wszystko sześcioro potrzebowało dostojnego kiedyś uposażenia, a szczupłe hrabstwo cyllejskie niezupełnie czyniło zadość życzeniom. Znana jednak zapobiegliwość ojca rodziny krzątała się, jak mogła, aby połatać fortunę i nie całkiem chybiła celu. Z synów tylko jeden pozostał w końcu przy życiu i dziedzictwie. Był to ów przydomkiem „łożobójca” napiętnowany później morderca własnej żony, o którym niegdyś słyszeliśmy obszerniej. Z córek zaś jedna poszła za Henryka, księcia Gorycji, druga za palatyna węgierskiego, Mikołaja Garę (młodszego), a trzecia, osławiona rozpustnym życiem Barbara, dostąpiła nawet ręki króla i cesarza Zygmunta, owdowiałego po pierwszej małżonce, Marii. Przy tylu własnych dzieciach nie pozostało opiekunowi wiele serca dla sierotki brata Wilhelma. Chowała się Anna w zwyczajnym zaniedbaniu sierocym, w poniewierce pokątnej, zdana jedynie na wolę Opatrzności. Od rodu spadkobierczyni zbrodniarstwem zatwardziałego nie uśmiechały się jej uczucia przyjaźni i miłosierdzia. Wszystkie też okoliczności złożyły się jednozgodnie na udręczenie biednej wnuczki Kazimierza Wielkiego. Wziął jej Pan Bóg koronę przodków, zabrał jej ojca, rozłączył ją z matką, a nie dał jej nawet zwykłej krasy dziewczęcej, ujmującej oczy i serca ludzkie. Nie miała uboga żadnej z powszednich pociech nieszczęścia, i chyba tę jedną smutną ulgę dały jej losy, iż nie znała położenia swojego. Wszystko, co jej mogło przypominać dawne pochodzenie królewskie, mogło wywyższać ją nad resztę rodziny opiekuńczej, było starannie usunione. Zapomniana sierotka hrabskiego zamku na górze nad Cylleją nie marzyła o żadnym królestwie nad górami, nie umiała nawet języka matki, zapomnianego owszem przez samąż matkę. Otóż u stóp tego zamku stanęła teraz pod koniec roku 1400 drużyna przybyszów zagranicznych. Po zwykłych u bramy zwiadach okazało się, iż byli to możni panowie polscy w poselstwie od samegoż króla polskiego. Otworzono więc bramę gościom dalekim, w których liczbie najprzedniejszymi byli: Iwan z Obichowa, kasztelan szremski Wieniawczyk, Hinczko z Rogowa herbu Działosza i Jan z Ostrowca Topór. Wypocząwszy nieco z podróży zgłosili się posłowie z prośbą o pokazanie im córki zmarłego grafa Wilhelma i polskiej niegdyś królewny Anny. Gdy się zadość stało życzeniom, uderzyli Polacy czołem sierotce, składając jej u nóg koronę. Poselstwo to było tak niespodziewanym, że i powołana do korony sierota, i jej opiekun Herman zaledwie zrozumieć je zdołali. Natenczas panowie polscy donieśli o zgonie znanej w cyllejskim zamku córki króla Ludwika, świętej królowej polskiej Jadwigi, i szczeropolskim uczuciem, acz niemieckimi słowy ozwali się do zgromadzonej rodziny: „Król jegomość Władysław posiadał koronę polską jedynie prawem małżeństwa. Z bezdzietną śmiercią małżonki kończyły się jego rządy. Sam też Władysław uznał słuszność opuszczenia tronu polskiego i zabierał się wrócić nazad do Litwy. Mieliśmy atoli mądrego i łaskawego w nim pana, a sprawiedliwość nakazywała wynagrodzić pewną krzywdę przeszłości. Podczas gdy naród używał dobrodziejstw panowania Jadwigi i jej małżonka, dzieci innego dobrodzieja Korony, wiekopomnego króla Kazimierza, tułały się po obczyźnie, odsądzone od berła przodków. Umyśliliśmy tedy wrócić je ziemi ojczystej i podaliśmy radę królowi, którą już świętobliwa królowa Jadwiga zaleciła mu na skonaniu. Król Władysław usłuchał życzeń narodu i oto przybyliśmy w jego imieniu zaprosić cię, wnuko Kazimierza Wielkiego, w małżeństwo królowi Władysławowi, na tron dziada twojego.” Sierotka cyllejska stała się królową jednego z największych wówczas państw Europy. Dla opiekuna i całego domu cyllejskiego był to zaszczyt wysokiej ceny. Przyjęto więc z wdzięcznością ofiarę posłów polskich i przystąpiono niezwłocznie do wyprawy weselnej. W krótkim czasie znalazła się sieroca wnuczka Piastów otoczona orszakiem posłów koronnych i siedmiu przydanych im panów cyllejskich w drodze do nie znanej ziemi rodzinnej. Dnia 16 lipca roku Pańskiego 1401 odbył się uroczysty wjazd do Krakowa. Cała stolica polska wyszła naprzeciw powracającej wnuce Piastów, z krzyżami i relikwiami wszystkich kościołów, z chorągwiami wszystkich stanów i cechów miejskich, z okrzykami radości dziwnie uszczęśliwionego narodu, z samym wreszcie królem wpośrodku książąt i panów. I tegoż samego zapewne dnia nakreśliła ręka pobożna w jednym z tamtoczesnych kalendarzów krakowskich: „Stanęła tedy księżniczka szczęśliwie w mieście krakowskim i lubo przed niejakim czasem uleciało orlątko nasze w strony dalekie, teraz jednak za miłościwym zrządzeniem niebios wróciło jakby cudem do Polski i zbiegł się koniec z początkiem i cofnęło się Z do A i została przerzeczona dziewica Anna wraz z swoimi kosztownymi skrzydły orlimi umieszczona w przynależnym gnieździe królewskim, w zamku krakowskim.” Ale nie masz obrazu zdarzeń ludzkich bez cienia