Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wódz podniósł czaszkę do góry. - I co ty na to, łysa pało? - zapytał. - Nic! I tak nie dobrałeś się do moich drogocennych kamieni, wielkonosy! - dzielnie odciął się Marrow. Nos goblina, tam gdzie ugryzła go ryba, był rzeczywiście opuchnięty i wielki. Wódz potrząsnął czaszką. - Ale weźmiemy je teraz! Damy sobie radę! Bez twojej pomocy ani ryby, ani te parszywe gacki nie zdołają nas powstrzymać. - Znowu potrząsnął czaszką. - Ooo! A co tu tak grzechocze? Marrow dobrze pamiętał, że włożył tam dwa ognistowodne opale. - Mój mózg, idioto! - odpowiedział. - A ja przypuszczam, że ukryłeś tam jakieś drogie kamienie. Cóż, trzeba by je wyciągnąć! Zabierzemy czaszkę do domu i tam ją rozłupiemy - powiedział i zwrócił się do swych kamratów: - Weźcie ją, pozbierajcie kości, włóżcie do kilku worków i zanieście do Głównej Kwatery. Pilnujcie, żeby się nie stykały. A potem wracać mi tu natychmiast! Marrow doszedł do wniosku, że to już koniec. - Taak... rozszyfrowały mnie. Teraz mnie zniszczą i ukradną opale. Ale do tego czasu słońce pochyli się ku zachodowi. Lada chwila nadejdzie Draco. Skarb będzie uratowany, bo tak szybko nie wyciągną go z dna jeziora. Ryby go dobrze schowały. Zrobiłem, co mogłem - westchnął i poczuł, że jest z siebie zadowolony, choć jego czaszkę właśnie niesiono w dół, do samego serca Królestwa Goblinów. Rozdział 10 NADA Wczesnym rankiem Dolph i Draco powrócili na Górę Zjetmus. - Trzymaj się! - mruknął smok, wpadając w wąskie wejście. Dolph już je znał. Mocno uczepił się smoczej skóry. Po chwili znaleźli się pod wodą. Te ryby są jakoś dziwnie poruszone, pomyślał. Będąc ważką nie rozumiał rybiej mowy, Draco natomiast od razu pojął, o co chodzi. Zaczął płynąć szybciej. Wreszcie wypadł na brzeg. Nietoperze niespokojnie kręciły się w powietrzu. Teraz i Dolph zrozumiał, co się stało. - Gobliny! - krzyczały chórem gacki. - Napad! - Nic dziwnego, że Draco przyspieszył - stwierdził Książę. Obecność goblinów nigdy nie wróży nic dobrego. Wylądowali w gnieździe. Dolph zmienił się w chłopca i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Legowisko smoka było w opłakanym stanie. Piękny, ułożony z kamieni brzeg był tu i ówdzie rozwalony. Klejnoty zniknęły. Marrowa też nie było. - No, ładnie dały popalić! - mruknął i przeobraził się w nietoperza, by wybadać, co się właściwie wydarzyło. Gacki przekrzykiwały się nawzajem. Strzępy ich relacji powoli układały się w klarowną całość. - Aha! Gobliny włamały się tuż po naszym odlocie - mówił do siebie Książę. - Najwyraźniej ktoś im doniósł, że smok wyrusza w podróż. Marrow robił, co mógł. Dzielnie bronił gniazda. Wpadał na coraz to nowe pomysły i tak dowodził piraniami i nietoperzami, by nie dały się pokonać, a nawet odniosły zwycięstwo. Większość drogocennych precjozów wrzucił do wody. Pomagał też i tam ich strzec. Tak więc gobliny nie były w stanie ich wydobyć. Dał wiele dowodów bohaterstwa... Wylał cały kosz drapieżnych ryb na wielki pojemnik zagrabionych klejnotów i w ten sposób je uratował. Ale w końcu gobliny dopadły i jego. Rozłożyły go na części i wyniosły z groty. A potem jeszcze nurkowały przez parę godzin. Ryby jednak dobrze ukryły skarb i nieustannie odpędzały złodziejaszków, tak więc ich poszukiwania nie przyniosły pożądanego rezultatu. Przed powrotem smoka udało im się jedynie wyciągnąć z wody parę mniejszych pereł i szmaragdów. Większość spoczywa bezpiecznie na dnie, a piranie w każdej chwili mogą je przynieść Draco. Czekają jedynie na jego rozkaz. - Twój przyjaciel to prawdziwy bohater - powiedział smok, zwróciwszy się do Dolpha. - Uratował mój skarb. Gdyby gobliny wyniosły z groty tylko kamienie, może bym im darował i ich nie gonił. Ale ponieważ zabrały stąd i jego, muszę zrobić z nimi porządek. Zaś w dowód wdzięczności ofiaruję mu drugi ognistowodny opal. Zaraz rozkażę rybom, by oba je tu przyniosły. Wzniósł się ponad wodę, zanurzył łeb i wydał odpowiednie rozporządzenia. Lecz zaraz powrócił do gniazda. Był zupełnie zdezorientowany. - Perrin twierdzi, że te dwa opale nie zostały wrzucone do jeziora. - Opale? - pisnął Brick. - Szkielet wsadził je sobie do głowy! - Do głowy? - powtórzył zdziwiony Draco. - On ma pusto w głowie - wyjaśnił Dolph w języku nietoperzy. - Nie rozumiem jednak, dlaczego tak zrobił. - Obstąpiły go - odrzekł Brick. - Złapały. Uwięziły. Po prostu został pojmany. Nie mógł ich wyrzucić, to je połknął. - Ale przecież potem wszedł do wody - spierał się Dolph. - Czemu wtedy ich stamtąd nie wyjął? - Nie mógł - odpowiedział nietoperz. - Najpierw ułożył się w kratę, później w kosz, a potem gobliny rozebrały go na części. Przebąkiwały, że zmiażdżą mu czaszkę, by się do nich dostać. - Muszę go ratować! - krzyknął Dolph. - Widzę, że naprawdę dzielnie walczył! - ryknął smok. - Ale nie mogę wchodzić do jam goblinów! Nie mieszczę się w nich. Są zbyt małe. Obawiam się, że go już nigdy nie zobaczymy, no i nie ujrzymy już także opali. Może zamiast nich mógłbym ci podarować jakieś inne kamienie? - Przecież ja mogę tam wejść! - zawołał Książę. - Mogę przybrać postać goblina i pójść tam, dokąd one poszły. Muszę go uratować! - To niezbyt rozsądny pomysł - ostrzegł go Draco. - Od razu zauważą, że jesteś obcy i ciebie także szybko wezmą do niewoli. Twoim rodzicom to się nie spodoba! - Muszę, muszę to zrobić! - powtarzał Dolph jak uparty dzieciak. Smok wypuścił obłoczek dymu. - A więc ja muszę zapewnić ci opiekę kogoś z dorosłych. Zakładam, że od czasu, jak zawarliśmy rozejm, przejąłem nad tobą pieczę. Przedstawię ci plemię Naga. - Naga? Kto to taki? - Naga są skrzyżowane z ludźmi i mogą spokojnie poruszać się po terytorium goblinów. To jedyne stworzenia, których te dranie się boja, bo Naga je pożerają