They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Ty nadal jesteś tylko kadetem. Nie możesz jeszcze pchać się na dowódcę. - Pamiętam. Lon posłuchał, jak porucznik wywołał Bantora i zapytał go, czy chce zgłosić się na ochotnika do misji. Taiters podkreślił przy tym, że to nie jest rozkaz. Bantor zgodził się bez namysłu. Podszedł do czekających na niego Taitersa i Nolana. Porucznik szczegółowo wyjaśnił, w czym rzecz. Roy skinął głową i odwrócił się do Lona. - To twój pomysł? - Pomysł mój - zgodził się Lon. - Patrol twój. - Jasne, patrol parzysty. - Lon nie mógł dojrzeć twarzy Roya za przyciemnianą osłoną przeciwsłoneczną hełmu i nie był pewien, jak interpretować ton szeregowca. - Pamiętaj tylko jedno, kiedy już będziemy sami, nie możemy sobie pozwolić na żadne potknięcia. Chłopak przytaknął ruchem głowy. Roy zrobił gest ręką i odłączyli się od plutonu. Bantor maszerował w szybkim tempie, ale ostrożnie. Najpierw musieli oddalić się od kolumny marszowej - na sto jardów w kierunku północnym, potem mieli zawracać. Jednak nawet wtedy Roy nie zwolnił kroku. Pomysł polegał na tym, żeby we dwójkę zrównali się z drużyną czołową, do czego, już po wykonaniu zwrotu, brakowało im ciągle stu jardów na zachód. - Kiedy pluton skieruje się z powrotem na południe, znowu będziemy musieli okrążyć ich szerokim łukiem - szepnął Roy na kanale prywatnym, kiedy zaczęli kierować się na zachód. - Jeśli pomysł ma wypalić, nie możemy iść po prostu równolegle do reszty. Będziemy musieli nadrobić nieco drogi i porozglądać się za wrogiem. Nie wyjdzie nam na dobre, jak władujemy się w sidła i damy wpakować do worka bez szansy ostrzeżenia innych. - Racja - zgodził się Lon. Nie chciał marnować ani powietrza, ani rozdrabniać uwagi. Trzymanie się tuż za Royem i unikanie hałasu, kiedy spieszyli przez zalesiony teren, absorbowało wszystkie siły, jakie mógł z siebie wykrzesać. Wyglądało na to, że bieg przez las nie stanowił dla Bantora żadnego wysiłku, Nolan jednak musiał nieźle się napocić, żeby wychodziło mu to jak należy. Kiedy zbliżyli się do szpicy, która szła sto jardów na lewo od nich, Bantor w końcu zwolnił. Nadal nie poruszali się tak powoli jak pluton, niemniej jednak Lon nie miał już wrażenia, że bierze udział w wyścigu chodziarskim. „Zaszliśmy aż tutaj, nie oddając ani jednego strzału” - pomyślał. „Nie zapominaj o zasadzkach. Zamiast leźć ślepo, szukaj miejsc, w których sam zostawiłbyś niespodziankę. Zastanów się, co ty byś zrobił na miejscu nieprzyjaciela i przyjmij, że ten jest przynajmniej tak sprytny, jak się tobie wydaje, że sam jesteś”. Roy zaczął odbijać lekko w prawo i dalej do przodu. Kiedy wyprzedził już szpicę, zwolnił jeszcze bardziej, najwyraźniej z większą uwagą badając teraz grunt pod nogami. Lon ledwo odważył się oddychać. Byli zupełnie sami między siłami nieprzyjaciela i własnym plutonem. Zbliżali się ponadto do szlaku, którym kompania szła wcześniej w drodze na południe i byli wcale nie tak daleko od miejsc, gdzie sami podłożyli miny i podsłuchy. - Uważaj na bomby - odezwał się Roy. Kadet nawet nie odpowiedział. Nie było potrzeby. Dwie minuty później Bantor zatrzymał się - ściślej mówiąc, znieruchomiał. Nolan poszedł za jego przykładem ułamek sekundy później i wbił wzrok w przestrzeń przed sobą, usiłując dojrzeć to, co było przyczyną nagłego przystanięcia Bantora. Lon wpatrywał się przed siebie i na boki, szukając najmniejszego śladu - ale ani nie zobaczył, ani nie usłyszał niczego, co wzbudziłoby niepokój. Po niespełna minucie stania w zupełnym bezruchu Roy nieznacznie potrząsnął głową i ruszył w drogę. „Fałszywy alarm” - skonstatował w myślach Lon. A jednak przez kilka kolejnych chwil obydwaj poruszali się z o wiele większą rozwagą, wolniej, przystając na każdym kroku, żeby rozejrzeć się i nasłuchiwać. Dopiero kiedy wykonali w końcu zwrot i zaczęli kierować się znowu na południe, Roy przyspieszył kroku. Na „wewnętrznej” trasie szpica plutonu ponownie zrównała się z nimi. „Jeśli cokolwiek ma się wydarzyć, powinno wydarzyć się już niedługo” - pomyślał Lon