Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Odrzekł, że nie myślał o tym w ten sposób. A gdybyśmy uznali w ogóle obszar sztuki za jeden z nielicznych już obszarów sakralnych ze względu na to, że rządzą nim prawa wyobraźni? Czyż to nie w nim właśnie spotyka się i unifikuje myśl i wyobraźnia współczesnego człowieka bez względu na jego przynależność kulturową, narodową i jakąkolwiek inną odrębność? Czy w procesie tworzenia nigdy nie nawiedza cię myśl, że namalowany przez ciebie znak jest inicjałem idei? Rosito, jak na Boga mam zrozumieć tę kartkę, którą zostawiłaś w zwróconym mi tomie Pisan Cantos! Przed chwilą znalazłem ją przypadkowo wśród wierszy. Rosito, czy chodziło ci o to, żeby uczynić mnie nieszczęśliwym, czy tylko zazdrosnym? Kimże jest ten mój bezimienny rywal, którego wzywasz we śnie? „Gdyby głośno wymówiono przy mnie dzisiaj twoje imię, pomyślałabym, że chodzi o kogoś zupełnie obcego, tak mało już ważysz dla mnie za dnia; czemu więc wciąż jeszcze niepokoisz mój sen? Dzisiejszej nocy znowu biegłam na spotkanie z tobą i znów nie spotkałam cię. Nawet we śnie jesteśmy rozłączeni. Ale czasami spotykam cię niespodziewanie; zawsze z dala od mojego domu; zawsze ukradkiem; nagle; po długiej rozłące; żeby znów się rozłączyć. Tyle minęło lat i tyle wydarzyło się nowych rzeczy, a tamta chwila trwa we mnie wbrew czyjejkolwiek woli; szramą pamięci. Czasami przyjeżdżasz po mnie na czerwonym koniu; widzę 124 cię z daleka. Biegnę cię powitać, choć wiem, że będzie to jeszcze jednym naszym pożegnaniem. Płaczę, ponieważ cię widzę i ponieważ wiem, że musimy się rozstać, zanim obeschną mi łzy. Ale nie pamiętam już dlaczego, z jakiego powodu nie możemy być razem. I powtarzają się we śnie te wody, nad brzegami których pojęłam, że istnieje coś tak zdumiewającego, jak płeć; jej podwójność; wody, do których zawiozłeś mnie kiedyś na czerwonym koniu, wody, nad którymi pojęłam, że jedna miłość nie musi być równa drugiej, że wielka miłość w ogóle nie musi spowodować miłości wzajemnej, że są różnice między miłością a skłonnością, lubieniem a kochaniem, pożądaniem i umiłowaniem; czy rzuciłam może za siebie lusterko, że rozdzieliły nas te wody, czy rzuciłam za siebie grzebień, że wyrosły między nami lasy, czymże – uciekając wtedy przed tobą lub samą sobą – rzuciłam przez ramię, że nasze góry już się ze sobą nie zejdą? Czasami przychodzę we śnie do twojego domu, choć wiem, że nie ma tam ciebie. Powiedziałeś, że dom ten poznam po kwiatach, które pielęgnuje twoja matka. Kiedyś zapukałam do drzwi, żeby zobaczyć, jak wygląda twoja matka; ale w progu stanęła młoda kobieta. Nie mówiłeś nic o tym, że masz siostrę, i ta chyba nie była twoją siostrą; cofnęłam się i z gwałtownym szlochem zbiegłam ze schodów; nie przyszło mi do głowy nawet we śnie, że mógłbyś się z inną ożenić. Innym razem, gdy postanowiłam wejść mimo wszystko do twego domu, okazało się, że już go nie ma na dawnym miejscu. I znowu spotykamy się ukradkiem, znów jedziesz na czerwonym koniu, a ja rzucam wszystko i biegnę; biegnę do ciebie i chcę tylko jednego: być z tobą. Tylko we śnie zachodzisz mi drogę, tylko we śnie przywołujesz mnie do siebie, nawet we śnie nie możemy się połączyć, jest coś, co rozdziela nas ostatecznie, bezwzględnie, co nawet we śnie każe mi się rozstawać z tobą na zawsze, ale nie pamiętam, dlaczego.” Zwrócić jej tę kartkę, czy.. och, Rosito! Muszę ją tu ściągnąć bez względu na – (?) Szymon; prawie zapomniałem o jego sprawach. Ten Fat, to monstrum, ta chłonna paszcza i te zimne macki ośmiornicy; wielowąż. Jeśli to odbyło się tak, jak odebrałem to wówczas.. czyżby Alberto poszedł na aż takie –; Szym. wprawdzie nic na ten temat nie mówił, jednak znamienne, że swoją przygodę z florenckiego ogrodu opowiedział właśnie tuż po; „czy rzuciłam za siebie grzebień, że wyrosły między nami lasy?”.. zażądać kategorycznie powrotu Rosi. (Kapryśnym kolcem snu zraniła mnie ta róża własnego nie mącąc piękna.. ona zwykła odwijać swe ciernie na zewnątrz.. jej samej nie rani ów ból, który z różą nam się kojarzy; bólu róży, czy mieszkasz w róży, czy się spełniasz w przekazie, poza nią!) Czuję się spóźniony w wiedzy o świecie o kilkadziesiąt.. kilkaset! lat; w wiedzy o sobie o kilkadziesiąt lat; w wiedzy o sztuce – Nie nadążam. Szym. mówi to samo o sobie. Nie sposób nadążyć