Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Ali i Ben byli przed ich dziobem. Na linii trójkąta Jacek znalazł się o dobre trzydzieści metrów za Alim. – Posiedzimy im na ogonie – mruknęła Graha i przebalastowała na drugą burtę. Wiatr stawał się coraz bardziej zimny, aż siniały ręce. – Jesteś mokra Grażyna. – Tak? Nie pierwszy raz! – roześmiała się. – Patrz, oni się oddalają. Ma fart ten Ali – Jacek kręcił głową. – Ma. Jak on trzyma burtę – Grażyna przyglądała się uważnie tym z przodu. – Ledwo, ledwo nad wodą, ale ani raz jej nie nabrał. Chyba szot ma okręcony na palcu, którym kiwa. Łódź kładzie się i powstaje o milimetry! – Cholera – zaklął Jacek. – Na wodzie? – spojrzała nań karcąco Grażyna. – Na wodzie. Mam ochotę kląć, bo... – A to co?! – krzyknęła Graha. Vasco spojrzał we wskazanym kierunku. Z prawej burty spływała daleko przed nimi na linię regat łódź mierząc prosto w boję. Wobec takiego zapasu wysokości jasne było, że wyprzedzi nie tylko Jacka, ale także Alego. – Cholera – powtórzył Vasco – to Wojtek. – I Lidka – dodała Graha. – I Lidka – powtórzył Jacek. – Co robimy Vasco? – Grażyna miała wypieki na twarzy i płonęły jej oczy. – Nic, pełzniemy do zwrotu tak jak Ali, a potem... Ostry szkwał uderzył w żagiel, łódź przechyliła się głęboko. Grażyna trzymając się stopami za skrzynkę mieczową przebalastowała, wiatr zrzucił jej czapkę, rozwiał włosy. Wojtek i Lidka spłynęli na linię trójkąta kilka metrów przed Alim. Po zwrocie odległość między dwoma prowadzącymi łodziami poczęła się jednak szybko zmniejszać. Ali był mistrzem w halsowaniu na wiatr, do takiej żeglugi przystosował też łódź. Tuż przed zwrotem na najkrótsze ramię trójkąta prowadzące łodzie zrównały się, potem Ali wyszedł na czoło. Odległość między Wojtkiem a Jackiem też wyraźnie się zmniejszyła. Jacek wykonał zwrot tuż przy pławie. Na tym ramieniu trójkąta wiatr był niemal pełny. Ali leciał do następnej pławy jak na skrzydłach. Vasco lekko wyostrzył odpadając znowu z prostej między pławami. Ali pędził prosto z wiatrem. Vasco prawie zrównał się z Wojtkiem. Lidka walczyła ze spinakerem, wypuściła go właśnie i łódź ich jakby uniosła się do góry. Czerwono-granatowy balon ciągnął ją do przodu niczym tabun rozhukanych koni. – Widzisz – syknęła Graha. – Cha, cha! – roześmiał się dziwnie Vasco. – Ich mamy już z głowy, Wojtek złapał się na balona! Zaraz zadławi go ten żagiel. Tymczasem Wojtek z Lidką w pięknym stylu wyprzedzili Alego i Bena. Grażyna obserwowała pilnie tych w przodzie. Przegrywający zdawali się nie reagować, jakby nie spostrzegli, że są wyprzedzani. Jacek tymczasem, chociaż nieco odszedł od linii między pławami, także wyprzedził Alego. Ali wykonał zwrot przy pławie, nieco bardziej okrężnie zrobił to Vasco i znów został w tyle, a Wojtek niesiony swoim spinakerem poleciał daleko za boję. Lidka szarpała się z dużym żaglem, lecz nie mogła mu poradzić. Wojtek oddał jej ster i sam tłumił wyrywający się dakron. Tymczasem na trzecie ramię trójkąta wpłynęli o piętnaście metrów za Jackiem Rysiek i Maciek, Wojtek z Lidką byli daleko za nimi. Teraz łodzie miały 54 pełny półwiatr. Ani Ali, ani Vasco nie robili żadnych sztuczek lecąc szybko niemal jak po sznurku od pławy do pławy. Jacek znów przybliżał się do Alego i Bena. Tamci obliczyli dobrze – najdłuższe ramię regatowego trójkąta usytuowane było pod wiatr. Graha spojrzała do tyłu, daleko, jeszcze niemal przy boi, po zwinięciu zdradzieckiego żagla był Wojtek, bliżej Rysiek i Maciek. A więc Ali i siedzący mu na rufie Vasco zdystansowali pozostałych. Pełny wiatr pomagał Jackowi i Grażynie. Vasco żeglował fordewindem, czuł granicę, do której można odpadać. A to co?! Ali widząc, że Jacek dochodzi go, nie wytrzymał nerwowo, odpadł zbyt daleko? Nad głowami rywali bom przeleciał z furkotem w przypadkowym zwrocie. Szot zahaczył o knagę, łódź wyostrzyła nagle i położyła się na burtę biorąc do środka kilka kubłów wody. Gdyby Ali z Benem nie przebalastowali, leżeliby na wodzie. Vasco i Graha przelecieli koło nich w ślizgu, do mety było jeszcze tylko jedno okrążenie, sprawa zwycięstwa w regatach była niemal przesądzona. Jackowa łódź doleciała do bojki i po zwrocie niesiona półwiatrem powiększała szybko odległość dzielącą ją od Alego, który w łopocie wybierał wodę z kokpitu. I wtedy przyszedł pierwszy szkwał sztormu. Jackowa łódź przepadła głęboko na burtę. Vasco balastował wraz z Grahą. Dziewczyna trzymała szot, który wrzynał jej się mocno w rękę. Graha zluzowała go na dłoni i wtedy stało się coś strasznego. Następny gwałtowny podmuch szarpnął żaglem, szot wyrwał się z dłoni dziewczyny, bom z impetem poleciał z wiatrem, bloczek przez sekundę furczał z pasją w powietrzu, gdy raptem na moment wszystko ucichło. Jedynie mokry dakron łopotał wściekle, szarpał się luźno na maszcie i bomie. Vasco zdał sobie sprawę z sytuacji. Uchwycenie żagla na takiej wichurze było wyczynem trudnym. Graha też to rozumiała. Wybierała z wody szot, który wił się na falach poniesiony daleko od burty. Vasco trzymał ster, Grażyna chwyciła końcówkę liny i stanęła łapiąc się masztu. Łódź była obrócona rufą do wiatru. Należało dotrzeć do bloczka na bomie, daleko za dziobem. Grażyna chwyciła bom, ciągnęła go z całej siły, mokry dakron huczał, gdzieś blisko strzelił pierwszy piorun, jego trzask niósł się po wzburzonej wodzie. Grażyna ciągnęła bom, Vasco kontrował sterem, łódź pochyliła się niebezpiecznie. Nowy szkwał szarpnął żaglem z niebywałą siłą i znów rozległ się grzmot pioruna, woda pojaśniała blaskiem. Grażyna krzyknęła i nie wypuszczając z rąk bomu poleciała na burtę. Łódź przechyliła się głęboko, dziewczyna straciła równowagę, spadła do wody. Żagiel znów uciekł do przodu i furczał nad dziobem. Graha zakrywana dużymi falami trzymała się oburącz burty. Vasco rzucił się tam, puścił ster, łódź przechyliła się do granic wywrotki. Chłopak ciągnął Grażynę do rufy na nawietrzną. Zrozumiała o co chodzi, uczepiła się rękami nadburcia, oparła nogami o kadłub. Wtedy Vasco sięgnął po żagiel. Łódź pochyliła się, ale Grażyna przeważała przechył. Vasco wetknął końcówkę linki w bloczek, ściągnął teraz normalnie już działający szot, łódź znowu jakby miała założone „cugle”. Porywisty wiatr przygiął ją do wody, Grażyna ponownie przytrzymała burtę, potem z pomocą ramion Jacka mozolnie wspięła się przez rufę do łodzi. W tej chwili żaglówka Alego przeleciała niedaleko unieruchomionego chwilowo jachtu Jacka i szybko zbliżała się do mety. Vasco wybrał szot, wyprostował rumpel i też powrócił na trasę regat