Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Nagle otoczyła ramionami szyję kochanka, by uniemożliwić mu w ten sposób zbyt szybką zmianę pozycji i wymruczała: - Tak, teraz jest dobrze, kiedy ocieram się o twojego fiuta. Tak też robiła, lekko kołysząc biodrami. Marwan, którego niełatwo było oszukać, odczuł tę zmianę i kochał się z nią jeszcze lepiej. Teraz również Ilona brała w tym udział. Z za mkniętymi oczami, z biodrami wysuniętymi do przodu, czując jak jej łechtaczka pociera o jego nabrzmiały penis, który rozkosznie wbijał się w jej seks. Orgazm przyszedł nagle, bez uprzedzenia. Ciało Ilony dygotało jakby poraził je prąd elektryczny. Ten widok poruszył jej kochanka tak mocno, że on również o mało nie doszedł. Postanowił, że będzie uważał i wycofał się, zostawiając Ilonę opartą o ścianę, zdyszaną, rozluźnioną i zupełnie bez sił. Po chwili znowu wziął ją za rękę i poprowadził do łóżka, nawet nie pościelonego. Czuł się jak dziecko przed wystawą cukierni, które ma ochotę na wszystko naraz... Zanim dotarli do łóżka, położył dłonie na karku Ilony i zmusił ją, by uklękła. Znowu wzięła jego członek do buzi. Trzymając ją za włosy, kierował ruchami jej głowy, jednak z prezerwatywą nie było mu tak dobrze jak przedtem, chociaż młoda kobieta bardzo się starała. Znowu wyrwał się z jej ust, a wtedy ona wstała z podłogi. Trochę zamroczona nieoczekiwanym orgazmem, pozwalała robić ze sobą wszystko. Jednak była głodna jak wilk... - Uklęknij na łóżku! - zażądał Marwan. Posłuchała i odwróciła się do niego tyłem. Ta pozycja podniecała go najbardziej. Był teraz na odpowiedniej wysokości. Jednym ruchem wbił się w nią aż do nasady penisa. Tak mocno, że upadła płasko na łóżko. Potem, trzymając cali girl swoimi wielkimi rękami za biodra, znowu rżnął ją, jęcząc jak drwal. Z każdym jego ruchem Ilonie wyrywał się mimowolny okrzyk. Wściekle podniecony, ze spojrzeniem wbitym w jeden punkt, rozszalały Marwan wyrzucał z siebie jakieś wyszukane sprośności po arabsku. Czasem jego spojrzenie padało na odbyt Ilony. To podniecało go jeszcze bardziej. Niestety, był to owoc zakazany, poza zasięgiem jego możliwości. Na koniec zadał cios tak mocny, że powalił niechcący Ilonę na łóżko, po czym wyciągnięty na niej, zagłębił się w nią jeszcze dodatkowo o kilka milimetrów. To wystarczyło, by doprowadzić go do orgazmu. Eksplodował ze zwierzęcym krzykiem, nie mogąc czekać ani o sekundę dłużej. - Idziemy na obiad? - zapytała Ilona, odzyskując oddech. - Tak, idziemy - zapewnił ją Marwan, na razie zaspokojony. Przed wyjściem Rosjanka nalała sobie pełny kieliszek szampana i wypiła go jednym haustem. Nie lubiła niczego marnować Zanim Marwan Radżub trafił na Eilat Street, zgubił się kilka razy w labiryncie jednokierunkowych ulic tej dzielnicy, raczej ponurej i wieczorem zupełnie pustej, ponieważ nie było tu niczego, oproczbutików z gotową odzieżą. Przed wyjściem na kolację zadzwonił do restauracji i uprzedził, że się spóźnią, ponieważ Ilona musiała wziąć prysznic i zrobić makijaż. - Wreszcie! Jesteśmy na miejscu! - wykrzyknął. Wejście do Keren znajdowało się przy małej uliczce przecina jącej Eilat Street. Zaparkował samochód w ogrodzie, obok wielu mercedesów, naprzeciwko opuszczonego budynku ze ślepymi oknami. Rosła tam palma, tak wynędzniała, że wyglądała jak sztuczna. Kem była restauracją, którą z niewiadomych powodów upodobała sobie mafia z Tel Awiwu. Ilona wysiadła z terenowego samochodu z wdziękiem księżniczki. Palestyńczyk obrzuciłją płomiennym spojrzeniem: chciał szybko uporać się z obiadem, by jak najszybciej znowu oddać się swoim rozrywkom. Jutrzejszy dzień miał być mniej przyjemny. O ósmej rano meeting w CIA, który potrwa do południa. Zgodnie ze swoim zwyczajem Amerykanie wycisną go jak cytrynę. Harnaś stał się ich obsesją. Jeśli szef rezydentury będzie w dobrym humorze, zjedzą razem obiad w kantynie ambasady, zanim wybierze się na zakupy. Następnie powrót do Gazy i służbowe spotkanie z pułkownikiem Nasiwem, dla którego - musi pamiętać - trzeba przywieźć butelkę pięcioletniego Defendera i butelkę koniaku Otard X0. Marwan szedł tuż za Iloną, która wchodziła na zewnętrzne schody prowadzące do restauracji, położonej na pierwszym piętrze starego, zabytkowego domu. Kierownik sali, w typie "słodkiego pedała", przywitał ich wylewnie i zaprowadził do stolika, stojącego w zewnętrznym, przeszklonym krużganku, z którego rozciągał się widok na opuszczony budynek. - Jestem głodna - oznajmiła Rosjanka. Jeśli klienci nie zabierali jej na kolację, odżywiała się warzywami i jogurtami, żeby nie przytyć. Zamówili. Ceny były wygórowane, jedzenie średnie, wina straszliwie drogie. Żadne z nich nie miało na nie ochoty. Ilona zamówiła kieliszek Tattingera Comtes de Champagne Rosę rocznik 1995, a Marwan Rażub nadal pił Defendera. Nie mieli sobie do powiedzenia nic, poza zwykłymi, okazjonalnymi banałami. Ilona myślała tylko o chwili, gdy wróci do swojego studia na Basel Street na dobrze zasłużony odpoczynek, a Palestyńczyk zadawał sobie pytanie, czy w końcu odważy się zaproponować jej seks analny. Pobożne życzenie. Seans przed obiadem nie wyczerpał jego sił, daleki był od tego