They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jak wspomniano, w pobliżu znajdowała się fabryka Vauxhall. Przesłuchano zatem kilka tysięcy jej pracowników, podobnie jak niemal wszystkich mieszkańców sporego przecież Luton, a także 250 kierowców ciężarówek, którzy w ciągu kilku dni poprzedzających znalezienie worka przyjechali do fabryki, wioząc surowce i części. W tym wypadku chodziło nie tylko o identyfikację zwłok, lecz i o sprawdzenie hipotezy, mówiącej, że zarówno sprawca, jak i jego ofiara byli przyjezdni. Jednak ku rozczarowaniu policji żaden z przesłuchanych kierowców nie okazał się w najmniejszym nawet stopniu podejrzany, choć kilku udowodniono „przy okazji” jakieś drobne wykroczenia. Na długo przedtem, zanim stało się jasne, że konieczna będzie szeroka akcja poszukiwawcza z udziałem społeczeństwa Luton, sporządzono rutynowe zdjęcia twarzy zamordowanej. Początkowo miały one zostać rozprowadzone po okolicznych komisariatach i posterunkach policji, jak to się zwykle czyni w przypadku zwłok N.N. Ponieważ zdjęcie tak zmasakrowanej twarzy nie mogło pomóc w identyfikacji, postarano się, na ile to było możliwe, „odtworzyć” prawdziwą twarz nieznajomej. Zadanie to powierzono doktorowi Simpsonowi, zaś do pomocy sprowadzono wybitnego policyjnego specjalistę w dziedzinie antropometrii z Londynu. Wynik ich starań, choć nie budził już przerażenia i można go było pokazywać nawet osobom bardzo wrażliwym, nie był jednak, jak się miało okazać, wiernym odbiciem rzeczywistej twarzy zamordowanej. W miarę upływu czasu, gdy prowadzący śledztwo zaczęli zdawać sobie sprawę, że identyfikacja zwłok będzie najtrudniejszym chyba problemem w tej sprawie, zdecydowano się udostępnić zdjęcia „odtworzonej” twarzy zamordowanej szerszej publiczności. Wraz z odpowiednim wezwaniem do obywateli pojawiły się one na wystawach sklepowych, pokazywano je też przed seansem na ekranach kin. Ludność, proszona przez policję o pomoc, posłusznie przyglądała się zdjęciom, rozważana różne możliwości – bez rezultatu. Wśród mieszkańców Luton była też pewna 17-letnia dziewczyna i jej bracia w wieku 14 i 15 lat Jak wszystkie dzieci, bywali oni często w kinie, a w drodze do szkoły czy na spotkanie z kolegami codziennie przechodzili obok co najmniej kilku sklepów, z wystaw których spoglądały na nich oczy z twarzy, która nigdy w rzeczywistości nie istniała. Były to dzieci zamordowanej. Żadnemu z nich nie zaświtał nawet cień podejrzenia, że zdjęcie może przedstawiać ich matkę. Ojciec powiedział im, że matka wyjechała do krewnych. Nie miały powodu, by mu nie wierzyć. Gdy apele do ludności o pomoc w śledztwie nie dały żadnych rezultatów, policja postanowiła odszukać odzież zamordowanej. Była to naprawdę ostatnia szansa identyfikacji zwłok, przy tym szansa niewielka. Nikt nie był w stanie zaręczyć, że jej odzież nie leży po prostu w szafie w jej miejscu zamieszkania. Przystępując do poszukiwań, nie liczono więc na sukces. Jak się jednak miało okazać, dopiero ta metoda dała efekty. Praca, jaką wykonała policja w tej sprawie, była zaiste ogromna. Przesłuchania setek osób, żmudne poszukiwania ogromnej liczby zaginionych i wreszcie przejrzenie śmietników miejskich, miejsc wywózki odpadków i zaniedbanych terenów, które okoliczni mieszkańcy powoli zamieniali w śmietniska. Brzmi to niewiarygodnie, lecz ekipy funkcjonariuszy przeszukały wszystkie takie miejsca w Luton i okolicy, wydobyły ze stosów odpadków całą odzież, jaka się tam znajdowała (a także szmaty, co do których istniał choćby cień podejrzenia, że kiedykolwiek służyły jako ludzkie odzienie) i dostarczyły na komisariat. Tam badano każdy kawałek tkaniny, starając się ustalić, skąd pochodzi i czy mógł być noszony przez zamordowaną kobietę. Stopień zniszczenia nie grał żadnej roli