They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

skrajne grupy ONR). Toteż w istocie postawa społeczeństwa polskiego wobec tego okupanta była znacznie bardziej jednolita niż w jakimkolwiek innym podbitym (lub zwasalizowanym) państwie europejskim. Nie oznaczało to wszakże, iż wszyscy Polacy "chwycili za broń" lub uczestniczyli w konspiracji. Było najzupełniej naturalne, że w masie przeważały postawy przystosowawcze, ostrożność i strach, a najbardziej rozpowszechnione formy uchylania się od obowiązków narzucanych przez okupanta miały raczej "przyziemne" motywy ekonomiczne i stanowiły warunek fizycznego przetrwania niż cele patriotyczne. Ukrywanie zbiorów i inwentarza, wszechobecny czarny rynek, szmugiel, "lipne" zatrudnienie, a także rozpowszechnione kradzieże - w miejscach pracy czy przewożonych towarów - trudno zakwalifikować jako akcje sabotażowe, choć przecież działały na niekorzyść okupanta. Tak też przez niego były traktowane i znaczna - choć chyba niemożliwa dziś do oszacowania - część aresztowanych, skazanych, wysyłanych do obozów koncentracyjnych, a nawet rozstrzeliwanych na miejscu, chwytana była na owych "przestępstwach gospodarczych". Trudno ocenić, czy skala "podziemnego rynku" w Polsce była większa niż w innych okupowanych krajach. Działały one wszędzie, także w samej Rzeszy, ich istnienie zaś - a przynajmniej osiągane rozmiary - nie byłoby możliwe bez korupcji aparatu okupacyjnego, która osiągała niezwykłe rozmiary (co wykorzystywał zresztą także ruch oporu). Zarówno życie gospodarcze - jawne, półlegalne i czarnorynkowe - jak i funkcjonowanie na terenie GG lokalnej administracji czy organizacji gospodarczych sprzyjały współpracy z okupantem, który w każdym przypadku sprawował władzę zwierzchnią, wprzęgając podporządkowane sobie instytucje czy ekonomicznych kontrahentów w realizację własnych celów. Współpraca taka miała bardzo szeroki zasięg, ale nawet jeżeli odbywała się bez zgody - także pośrednio wyrażonej - struktur konspiracyjnych, nie musiała prowadzić do kolaboracji, czyli czynnego i świadomego uczestnictwa w działaniach zmierzających do zniewolenia społeczeństwa. Granica wszakże nie była ostra i nawet samo przyjęcie niektórych stanowisk (np. wójta) związanych z wykonywaniem poleceń administracyjnych okupanta, takich jak prowadzenie spisów osób podlegających obowiązkowi pracy czy ściąganie obowiązkowych dostaw, mogło być traktowane jako coś więcej niż nieuchronna, a nawet konieczna współpraca. Na granicy tej znajdowała się np. policja "granatowa", która obok obowiązków - można rzec neutralnych - takich jak łapanie złodziei, uspokajanie awanturujących się czy dbanie o porządek, brała udział (choćby tylko asystując) w łapankach, pacyfikacjach czy ściganiu Żydów. Choć w policji spora część funkcjonariuszy współpracowała z podziemiem - wedle niektórych szacunków w 1944 r. co dziesiąty policjant i co piąty oficer - przez ogół społeczeństwa policja traktowana była w całości jako środowisko kolaboracyjne. Za "kolaborację", choć pojęcie to w tym przypadku z trudem daje się zastosować, traktowano też prostytucję uprawianą z Niemcami, a często w ogóle wszelkie kontakty z okupantem, w tym także takie, które nie wykraczały poza naganną może, lecz w istocie dla społeczeństwa niegroźną, współpracę w obrębie czarnego rynku i różnych form spekulacji. Zasięg tych zjawisk jest praktycznie niemożliwy do oszacowania. Pośrednio o jego wielkości może świadczyć fakt, że kierownictwo konspiracji powołało specjalne Komisje Sądzące, które ferowały wyroki infamii, nagany, grzywny, a nawet chłosty. Jak się wydaje, liczniejsze niż wyroki wydane przez komisje były działania spontaniczne - od bojkotu, przez pobicie po zastrzelenie. Szczególną - i jak się sądzi bardzo rozpowszechnioną w GG - formą kolaboracji było donosicielstwo oraz praca agenturalno-informacyjna na rzecz jednej z licznych formacji okupacyjnych: gestapo, Abwehry, służb bezpieczeństwa i policji. O zasięgu sieci agenturalnej nie zdołano, jak dotąd, zebrać wystarczająco reprezentatywnych informacji, ale Włodzimierz Borodziej szacuje, że "niemal 1/3 podejrzanych lub aresztowanych trafiała do kartotek Gestapo przez informacje konfidentów". Znaczna część "wsyp", w tym także w najwyższych kręgach konspiracji, spowodowana była działalnością tajnych współpracowników. Na mocy wyroków sądów konspiracyjnych od stycznia 1943 r. do czerwca 1944 r. zlikwidowano ok. 2 tys. agentów i konfidentów. Jednak ten nadzwyczaj niebezpieczny dla konspiracji rodzaj kolaboracji rzadko miał podłoże ideowe czy polityczne. Motywem był raczej spodziewany zarobek, zapewnienie sobie i bliskim bezpieczeństwa czy uczucie zemsty. Niezbyt rozpowszechniona była jawna kolaboracja przez podejmowanie działalności potępianej przez ośrodki konspiracyjne (i zapewne większość społeczeństwa), takiej jak praca w polskojęzycznej prasie okupacyjnej (m.in. Feliks Burdecki i Jan Emil Skiwski) czy występowanie w filmach lub spektaklach propagandowych (m.in. Bogusław Samborski, Igo Sym). I w tych jednak przypadkach - wciąż jeszcze słabo zbadanych - motywy "ekonomiczne" przeważały chyba nad politycznymi. Pewna część tego typu kolaborantów rekrutowała się zresztą spośród volksdeutschów, członków dawnej mniejszości niemieckiej, którzy lojalność narodową przedkładali nad - ryzykowną w czasie okupacji - lojalność wobec państwa polskiego