Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Miałam wówczas zaledwie dwadzieścia sześć lat, więc, oczywi- ście, byłam zachwycona, że tak wysoko postawiony i wspaniały mężczyzna lubi ze mną rozmawiać. Jednak król był powszechnie znany z pogody ducha i troski o wszystkich mieszkających w Jordanii lub choćby tylko przejeżdżających przez nią. Znacznie Później powiedział mi, że podczas audiencji w Diwanie dostrzegł w moich oczach coś wyjątkowego i natychmiast się zakochał. Podczas pobytu w Ammanie zawarłam kilka cudownych przy- : z Melihą Azar, nauczycielką ze szkoły lotnictwa cywilnego; Asfur, która kierowała rodzinną fabryką zapałek; Ramim 55 Churim, młodym wydawcą "Jordan Times"', i Amerem Saltim bankierem, członkiem grupy, z którą od czasu do czasu grywałam w tenisa. Żoną Amera Saltiego była Amerykanka, Rebecca. Spo- ro czasu spędzałam także z Chalidem Szomanem, wiceprezesem i synem założyciela największego arabskiego banku, oraz jego żo- ną, Suhą, artystką. Jak się szybko przekonałam, Amman był bar- dzo małym miastem, czasami wręcz można było odnieść wraże- nie, że wszyscy się znają. Poznałam również rodziny moich przyjaciół, co znacznie posze- rzało krąg znajomych. W tym czasie w Jordanii większość rozry- wek zapewniało życie rodzinne, a krewni moich przyjaciół byli życzliwi i chętnie witali mnie w swoich domach. Bardzo sobie ce- niłam zaproszenia na kolacje. Rodzinne posiłki zapewniały mi najlepsze jedzenie i ciekawe towarzystwo. Matka Fatiny była wy- jątkowo dobrą kucharką. Nauczyła mnie przygotowywać moje ulubione dania: bamja, czyli piżmian jadalny, ful z fasolki fava ifasulja, zielony groszek w sosie pomidorowym. Resztę czasu za- zwyczaj spędzałam samotnie. Nie chciałam nadużywać gościnno- ści, zbyt często wpraszając się na kolacje, choć stale mnie do tego zachęcano. Niejednokrotnie czułam się bardzo samotna. Wcale nie pomagało mi, że chcąc zamówić rozmowę międzynarodową do domu, musiałam pokonać na piechotę około półtora kilometra, by dotrzeć do hotelu Intercontinental. Rodziny jordańskie łączy bardzo silna więź. Zazdrościłam im tego. Atmosfera, jaka panowała w ich domostwach, w niczym nie przypominała mojego domu ani domów wielu rodzin, które zna- łam na Zachodzie. Kultura arabska kładzie ogromny nacisk na współzależność. W Jordanii dorosłe dzieci, zarówno synowie jak i córki, nie rozpoczynają samodzielnego życia i do ślubu mieszka- ją w rodzinnym domu, dzięki czemu wszyscy krewni zapewniają sobie nawzajem towarzystwo, nadzór i bezpieczeństwo. Moi przy- jaciele Asfurowie rryeli siedem córek. Tworzyli zamknięty krąg. Nie mieli problemów materialnych ani socjalnych; ponieważ wszystkie potrzeby mogli zaspokoić w obrębie własnej rodziny.! Bardzo lubiłam kolacje w ich domu, ponieważ traktowano mniej tam, jakbym była jedną z nich. Jordania to istny tygiel narodów. Od tysięcy lat leży na skrzy- żowaniu głównych traktów Bliskiego Wschodu, stanowi ważne 56 komunikacyjne i handlowe, łącząc państwa i cesarstwa go, a także resztę świata. W czasach starożytnych była wchłaniana przez Asyrię, Babilonię, Egipt, Grecję, Rzym, Bizan- lum i Persję. Krzyżowanie różnych wpływów wyraźnie widać w wielu rozległych rodzinach w Ammanie. Spotkać w nich można przedstawicieli trzech głównych grup demograficznych. Pierw- szą z nich są tradycyjnie półkoczownicze plemiona Beduinów, którzy obecnie w dużej części osiedlili się na obszarach miej- skich. Druga to rodziny, które w pierwszej połowie dwudziestego wieku przybyły do młodej Jordanii z sąsiednich krajów (Syrii, Iraku, Palestyny, Libanu i Arabii Saudyjskiej). Trzecia grupa to mieszkańcy licznych miast, osad i wiosek. Ich przodkowie prowa- dzili osiadły tryb życia od wielu wieków, czasami wręcz od tysiąc- leci. Dowodów istnienia wielowiekowej tradycji dostarczyły wyko- paliska. Znalezione osady zamieszkiwali wieśniacy, kupcy, rze- mieślnicy, w tym kobiety trudniące się rękodziełem. Ludzie ci osiedlali się w pobliżu wody, uprawiali ziemię, hodowali zwierzę- ta, dzięki starym jak świat traktom kontaktowali się z bliższymi i dalszymi sąsiadami, mieli jednak silne poczucie odrębności kul- turowej. Miasta takie jak Karak, Madaba, Irbid, Azraą, Husn, Aj- lun, Andżara, Ma'an, Akaba i wiele innych wniosły wkład w toż- samość współczesnej Jordanii. Jordania od setek lat udzielała schronienia wielu mniejszo- ściom etnicznym, które uciekały przed prześladowaniami poli- tycznymi i przemocą. Wśród nich byli mieszkańcy Azji Środko- wej - między innymi Czerkiesi, Kurdowie i Ormianie - mała, ale wpływowa społeczność niearabskich sunnitów, i dawni uchodźcy z Kaukazu. Dwanaście plemion, które przez sto lat, od 1764 do 1864 roku, walczyły z Rosją. Zginęła ich wówczas prawie połowa. Supermocarstwa tamtych czasów, Turcja i Rosja, wspólnie zmusi- iy pozostałych przy życiu do migracji, wysyłając nieszczęsnych Azjatów w trzy miejsca ówczesnego imperium osmańskiego: do Turcji, Syrii i Jordanii. Pierwsi mieszkańcy Azji Środkowej przy- byli w 1878 roku i początkowo osiedlili się w starożytnych ruinach ^rnnianu, niezamieszkanych od czasów Rzymian, a potem roz- przestrzenili się na najbliższą okolicę. Czterdzieści lat później 2 otwartymi ramionami powitali w Jordanii króla Abd Allaha i na- ychrniast go poparli. Po utworzeniu w 1921 roku Transjordanii Jaci byli wierni armii i rządowi. Gwardia przyboczna króla skła- 57 dała się głównie z tych wysokich, jasnoskórych mężczyzn. Jeden z moich przyjaciół, Dżamal Hikmat, mistrz ceremonii przy dwo- rze, jest potomkiem azjatyckich plemion. W Jordanii można również spotkać Czeczenów, muzułmanów z Kaukazu. Uciekli oni przed rosyjską ekspansją w latach dzie- więćdziesiątych dziewiętnastego wieku i znaleźli dom na terenie ówczesnego imperium osmańskiego