Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Łebski z ciebie chłopak - powiedziała. - Nadzwyczajny. Pochwały wprawiły go w zakłopotanie. - Och, w dzikiej głuszy wschodzi wiele roślin, które można wykorzystać z pożytkiem dla nas. Zbierał się do odejścia. - Oyre ostatnio jest jakaś markotna - zauważyła Shay Tal. - Co ją gryzie? - Jesteś mądra... myślałem, że zgadniesz. Ścisnęła kłosy, obciągnęła na sobie futro. - Przychodź do mnie częściej porozmawiać - powiedziała ciepło. - Nie odrzucaj mojej przyjaźni. Niewyraźnie uśmiechnąwszy się. poszedł w swoją stronę. Nie mógł wyjawić ani Shay Tal, ani nikomu, że obecność przy zabójstwie Nahkriego rzuciła cień na jego duszę. Głupcy bo głupcy, Nahkri i Klils byli mu przecież wujami i cieszyli się życiem. Ten koszmar ciągnął się za nim, choć minęły już dwa lata. Podejrzewał, że i jego kłopoty z Oyre mają to samo źródło. Do Aoza Roona żywił teraz skrajnie sprzeczne uczucia. Mord odstręczył nawet Oyre od własnego ojca. Trzymając język za zę- 173 bami Laintal Ay czuł się wspólnikiem zbrodni potężnego protektora. Stał się niemal takim samym milczkiem, jak Dathka. Kiedyś na samotną włóczęgę gnały go radość życia i żądza przygód, obecnie smutek i niepokój. - Laintal Ay! Obejrzał się na wołanie Shay Tal. - Zajdź do mnie, to poczekamy na Vry. Zaproszenie ucieszyło go i zażenowało. Pośpiesznie przemknął za nią do nędznej izby nad świniami, mając nadzieję, że nie widzi go nikt z łowieckiej kompanii. Po zimnie na dworze poczuł się senny w zaduchu izby. Stara, zwiędła matka Shay Tal siedziała w kącie na dziurze ustępu, przez którą odchody leciały na dół wprost między zwierzęta. Świstek Czasu odgwizdał godzinę, zapadał już mrok. Laintal Ay pozdrowił staruszkę i siadł na skórach przy Shay Tal. - Zbierzemy więcej takich nasion i założymy poletka żyta i owsa - powiedziała. W jej głosie wyczuł zadowolenie. Niebawem przyszły Vry i Amin Lim, pulchna, macierzyńska młoda dziewczyna, która mieniła się pierwszą adeptką Shay Tal. Amin Lim z miejsca podążyła w głąb izby i siadła oparta plecami o ścianę, pragnąc jedynie słuchać i widzieć Shay Tal. Vry też nie pchała się nigdy na plan pierwszy. Drobna z niej była dziewczyna. Pod srebrzystoszarym tutrem sterczały jej piersi, jak dwie cebule za pazuchą. Wąska buzia Vry mimo bladości mogła się podobać, gdyż opromieniał ją blask głęboko osadzonych oczu. Nie pierwszy raz Laintal Ay pomyślał, że Vry jest podobna do Dathki; może Dathkę to właśnie w dziewczynie pociągało. Włosy stanowiły jej prawdziwą ozdobę. Gęste i ciemne, w promieniach słońca nabierały kasztanowej barwy, w przeciwieństwie do czarnych jak noc włosów oldorandek. To jedynie wskazywało na mieszane pochodzenie Vry, której matką była jasnowłosa i jasnolica branka z południa Borlien, wcześnie zmarła w niewoli. W Oldorando wszystko zachwycało maleńką Vry. zbyt małą, aby żywić urazę do krzywdzicieli. Zwłaszcza kamienne wieże i rury z gorącą wodą budziły jej dziecięcy zachwyt. Zasypywała wszystkich pytaniami, ale serce oddała Shay Tal. która zawsze znalazła na wszystko odpowiedź. Shay Tal doceniła bystrość umysłu dziewczynki. Nauczyła ją czytać i pisać. Vry została jedną z najzagorzalszych orędowniczek akademii. A że ostatnimi laty przychodziło na świat więcej dzieci, uczyła je oloneckiego abecadła. Vry i Shay Tal wdały się w rozmowę o swoim odkryciu systemu korytarzy pod miastem. Wszystkie wieże łączyła z północy na południe i ze wschodu na zachód sieć tuneli - to znaczy łączyła ongiś; trzęsie- 174 ma ziemi, powodzie i inne klęski żywiołowe zatai asowały bowiem wiele przejść. Shay Tal mai/\hi o dotarciu do na wpół zasypanej piramidy przy ołtarzu ofiarnym, kiy)ącej - jak przypuszczała - nieprzebrane skarby, jednak wszystkie korytarze do piramidy po samo sklepienie wypełniał ił. - Jest wiele rozmaitych połączeń, o jakich nam się nie śniło. Laintalu Ayu - powiedziała. - Żyjemy na powici zchm ziemi, ale słyszałam, że w Pannowalu ludzie pędzą wygodny żywot pod ziemią i podobnie - zdaniem przejezdnych kupców - w Ottassolu na południu. Być może tunele łączą się ze światem dolnym, zamieszkanym przez mamiki i mamimy. Gdyby tak, )ak dla ducha, udało się odnaleźć do nich drogę dla naszego ciała, sięgnęlibyśmy po tkwiącą w ziemi wielką wiedzę. Aoz Roon byłby zadowolony. Ciepło lozebiało Lamtala Aya. więc senny kiwał jedynie głową