They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Pozostali jedynie okultyści ze swoimi pismami i książkami, w których uporczywie przypominano stare fakty bez większego znaczenia dla współczesności. Po ogłoszeniu na koniec odkrycia Monolitu z Tycho, czyli TMA-1, na całej Ziemi rozległ się chóralny okrzyk: "A nie mówiłem!" Już nie można było zaprzeczać faktom, a świadczyły one, że przed trzema milionami lat Księżyc odwiedzili goście, którzy prawdopodobnie dotarli również na Ziemię. Natychmiast niebiosa znowu zaroiły się od nie zidentyfikowanych obiektów latających, mimo że trzy niezależnie działające stacje namiarowe, które mogły wyśledzić na niebie przedmioty wielkości długopisu, w dalszym ciągu nie potwierdzały istnienia UFO. I znów liczba relacji zmniejszyła się do "poziomu szumów" - nie przekraczała wielkości, którą można wytłumaczyć pojawiającymi się na niebie fenomenami astronomicznymi, meteorologicznymi i aero-nautycznymi. Teraz jednak wszystko zaczęło się od początku, o pomyłce nie mogło być mowy - wiadomość wszak pochodziła ze źródeł oficjalnych. Do Ziemi zbliżał się prawdziwy nie zidentyfikowany obiekt latający. Już w kilka minut po ostrzeżeniu przesłanym z "Leonowa" zaczęły napływać informacje o dostrzeganiu obiektu. Pierwsze "bliskie spotkania" nastąpiły kilka godzin później. Emerytowany makler giełdowy, który spacerował właśnie z buldogiem po wrzosowisku 163 w Yorkshire, ujrzał nagle ku swemu przerażeniu lądujący pojazd kosmiczny w kształcie dysku. Wysiadła z niego istota przypominająca człowieka - z tą różnicą, że jej uszy były ostro zakończone - i zapytała o drogę na Downing Street. Emeryt zdołał tylko wskazać laską ogólny kierunek na Whitehall. Przekonującym dowodem spotkania był fakt, że buldog - nie mniej zszokowany niż jego pan - odmawia od tamtej pory przyjmowania pokarmu. Makler nie cierpiał nigdy na zaburzenia umysłowe, lecz nawet ci, którzy wierzyli mu bez reszty, mieli trudności z zaakceptowaniem kolejnej relacji. Pochodziła od baskijskiego pasterza, który zgodnie z tradycją swojego narodu przekraczał nielegalnie granicę hiszpań-sko-francuską. Ku jego wielkiej uldze dwaj ubrani w płaszcze mężczyźni, na wylot świdrujący go wzrokiem, nie okazali się pracownikami służb celnych. Pytali jedynie o drogę do Narodów Zjednoczonych... Mówili świetnie po baskijsku, a język to niezwykle trudny i nie wchodzący w skład żadnej znanej rodziny języków. Goście z kosmosu byli wprawdzie wspaniałymi lingwistami, ale zabrakło im odrobiny wiedzy geograficznej. I tak spotkanie za spotkaniem sprawa zataczała coraz szersze kręgi. Bardzo niewiele osób zgłaszających kontakt z UFO było naprawdę szalonych lub kłamało w sposób oczywisty. Większość szczerze wierzyła we własne opowieści i potwierdzała je nawet w stanie hipnozy. Niektórzy padli ofiarą żartów lub zbiegów okoliczności, jąkną przykład niefortunny archeolog amator, który odkrył na tunezyjskiej pustyni rekwizyty pozostawione tam przed czterdziestu laty przez ekipę kręcącą film science fiction. A inni, no cóż... Tylko na początku i pod sam koniec ludzie zdali sobie sprawę z jego obecności, a stało się tak, ponieważ on tego chciał. Cały świat należał do niego. Mógł badać go i przenikać bez żadnych ograniczeń. Żadne ściany nie stanowiły przeszkody, żaden sekret nie był wystarczająco dobrze strzeżony. Z początku wydawało mu się, że spełnia stare marzenia odwiedzając miejsca, w których nie było mu dane przebywać we wcześniejszym życiu. Dopiero później zrozumiał, że jego błyskawiczne podróże po całym globie miały głębszy sens. Służył za sondę w badaniach wszelkich aspektów ludzkiego życia. Sterowano nim w sposób tak wyrafinowany, że ani przez chwilę 164 tego nie odczuwał. Był myśliwskim psem na smyczy, któremu pozwala się na samodzielne wyprawy, ale ich zasiąg ogranicza długość linki trzymanej przez pana. Piramidy, Wielki Kanion, skąpane w księżycowym świetle ośnieżone stoki Mount Everestu - wszystko to wybrał sam, podobnie zresztą jak niektóre galerie sztuki i sale koncertowe. Natomiast wycieczka do Ringu wydała mu się podejrzanie długa