Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
T’jantar, co tu się wydarzyło? Druga z kobiet potrząsnęła głową. - Nigdy jeszcze nie widziałam tak stawianych kart. To było... chaotyczne... przepraszam, nie chodziło mi o Chaos jako żywioł. Jak kamień, który stacza się do wąwozu, odbijając się to w tę, to w tamtą stronę, ale za każdym razem trafia w cel. - Zrozumiałaś to? - Niewiele. Jeszcze nie. - Zawahała się, spoglądając na rozrzucone na stole mapowym karty. - Obecność Oponn była... nieoczekiwana. - Pchnięcie albo pociągnięcie - odezwał się Keneb. - Ktoś nie podjął jakiejś decyzji. Tak powiedział Skrzypek. O kim mówił? - O Kalamie Mekharze - wyjaśniła przyboczna. - Ale Herold Śmierci interweniuje... - Nie Herold - przerwała jej T’jantar - tylko jego nieaktywna wersja. Jestem przekonana, że ten szczegół ma kluczowe znaczenie. Z zewnątrz dobiegły ich stłumione krzyki, świadczące, że widać już port w Malazie. Przyboczna spojrzała na Keneba. - Pięści, to są twoje rozkazy na dzisiejszą noc. Powierzam ci dowództwo Czternastej Armii. Nikt nie może zejść na ląd, poza tymi, którzy będą mi towarzyszyć. Wszystkie okręty poza Wilkiem Piany mają pozostać w porcie. Ignorujcie wszelkie rozkazy przycumowania do nabrzeża albo do molo, aż do chwili gdy otrzymacie ode mnie wiadomość. - Przyboczna, tego rodzaju rozkazy z pewnością będą pochodziły od samej cesarzowej. Czy mam je zignorować? - Masz ich nie zrozumieć, pięści. Szczegóły zostawię twej wyobraźni. - Dokąd się udajesz, przyboczna? Tavore wahała się przez chwilę, nim podjęła decyzję. - Pięści Keneb, cesarzowa oczekuje mnie w Twierdzy Mocka. Spodziewam się, że nie będzie zwlekała do rana, nim przyśle mi wezwanie. - Przez jej twarz przemknął lekki skurcz. - Wygląda na to, że żołnierze Czternastej Armii nie wracają jako bohaterowie. Nie zamierzam bez potrzeby narażać ich życia. Mówię przede wszystkim o Wickanach i o Khundrylach z Wypalonych Łez. Jeśli chodzi o Zgubańczyków, o naturze naszego sojuszu rozstrzygnie moja rozmowa z cesarzową. Zakładam, że pozostają do dyspozycji Laseen, chyba że sytuacja będzie wymagać zmiany. Muszę jednak zaczekać na jej decyzję w tej sprawie. Na koniec, pieści, zapytaj Śmiertelny Miecz Krughavę, czy Zgubańczycy zamierzają zejść na ląd i zaprezentować się cesarzowej, tak jak zrobili to z nami, czy też pragną odpłynąć, jeśli wypadki przybiorą niekorzystny obrót? Chodzi mi o to, że muszą sami zdecydować, Keneb. - A co o tym sądzi admirał Nok? - Zgadza się ze mną. - Przyboczna - zaczął Keneb - jeśli cesarzowa spróbuje powstrzymać Zgubańczyków, w porcie może dojść do bitwy. Malazańczycy będą walczyli z Malazańczykami. To może doprowadzić do wojny domowej. Tavore zmarszczyła brwi. - Nie spodziewam się aż tak drastycznych wydarzeń, pięści. Keneb jednak nie ustępował. - Wybacz, ale mam wrażenie, że błędnie oceniasz sytuację. Zgubańczycy przysięgli służbę tobie, nie cesarzowej. - Ona nie zechce tego słuchać - stwierdziła T’jantar. W jej głosie pojawiła się niespodziewanie nuta frustracji. Kobieta podeszła do śpiącego Flaszki i kopnęła go. Mężczyzna chrząknął, a potem kaszlnął. - Wstawaj, żołnierzu - rozkazała T’jantar, nie zważając na złowrogie spojrzenie, które wbiła w nią przyboczna. Nie, Keneb, ty durniu. Ona świetnie to widzi. - Wydałam ci rozkazy, pięści - przypomniała Tavore. - Tak jest, przyboczna. Mam zabrać ze sobą tego żołnierza? - Nie, muszę porozmawiać z Flaszką na osobności. Idź już, Keneb. Dziękuję, że przyszedłeś. Nie wątpię, że nie miałem wyboru. Zatrzymał się jeszcze w drzwiach i obejrzał na karty. Pan Wilków, Prządka Śmierci, Królowe Ciemności i Życia oraz Król w Łańcuchach. Pan Wilków... to na pewno Zgubańczycy. Bogowie na dole, chyba się zaczęło. *** Perła stał na odcinku murów Twierdzy Mocka zwróconym w stronę portu, obserwując ciemne sylwetki okrętów floty imperialnej wpływających powoli na spokojne wody zatoki. Potężne transportowce wyglądały jak ogromne bhederin, a eskortujące je smukłe dromony przywodziły na myśl wilki. Szpon zmrużył oczy, starając się wypatrzyć pośród nich cudzoziemskie jednostki. Gigantyczne katamarany wyglądały groźnie. Wydawało się też, że jest ich bardzo wiele. Jak to możliwe, że dotarli tu tak szybko? I skąd cesarzowa o tym wiedziała? Jedyna możliwa odpowiedź na pierwsze pytanie brzmiała: przez grotę. Kto jednak w świcie przybocznej mógłby stworzyć tak wielką i potężną bramę? Szybki Ben? Perła nie uważał tego za prawdopodobne. Ten skurczybyk lubił tajemnice. Z chęcią udawał zarówno słabeusza, jak i kogoś nieporównanie groźniejszego, ale Perła nie dał się nabrać na te gierki