Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Na pewno nagrywał je z radia. Godziny miłosnych piosenek, a do tego seksowny głos Paris Gibson. Mo e się onanizował, słuchając ciebie. Byłaby to prawdziwa fontanna spermy, zwa ywszy liczbę kaset. Oszczędź mi tych uwag, dobrze? Czy on kiedykolwiek... Nigdy, Dean. Nigdy nie wydusił z siebie więcej ni trzy słowa. Nawet mi się nie przyglądał. Więc mo e jest niewinny jak niemowlę. Mógł zwiać, bo ma na koncie wyroki i w naturalny sposób unika kontaktów z policją, choćby był czysty jak - - - - - - łza. - Dean patrzył na Paris dłu szą chwilę, jakby czekając na jej reakcję. Curtis przeprowadził na nasz temat śledztwo godne Sherlocka Holmesa. Paris, która wcią dmuchała na gorącą czekoladę, nagle straciła apetyt. No i czego się dowiedział? Niby niczego. Powiedział mi wprost, e wie wszystko o okolicznościach, w jakich opuściłaś Houston. I o wypadku. I o jego skutkach dla Jacka. O twojej rezygnacji z pracy w telewizji. I tak dalej, i tak dalej. To wszystko? Na tym poprzestał, ale wyczułem, e nadal jest ciekawy. Podejrzewa, e to nie wszystko. A niech sobie insynuuje na zdrowie. To właśnie robi. Odstawiła kubek na stolik i z cię kim westchnieniem oparła się wygodniej o poduszki. - - - - - Jego ciekawość mnie nie dziwi, w końcu jest zawodowym detektywem. I nawet nie musi zbyt głęboko kopać. Wystarczy poskrobać, a będzie miał całe moje ycie jak na talerzu. Przykro mi. Niewa ne. - Uśmiechnęła się słabo. - Wa niejszy jest na przykład Gavin. Dlaczego ma rozbitą twarz? Ja mu tego nie zrobiłem, jeśli o to ci chodzi. Oburzona, wyprostowała się jak struna. W ogóle nie o to mi chodzi - powiedziała, wzięła swój kubek i wyszła, rzucając po drodze: - Zamknij za sobą drzwi. Rozdział dwudziesty piąty Paris gwałtownym, nerwowym ruchem wylała czekoladę do zlewu i wyłączyła światło. Kiedy się odwróciła, ujrzała Deana, opartego o framugę drzwi. Jego sylwetka rysowała się na tle słabego światła sączącego się z okien salonu. - - - - - - - - - Przepraszam, e byłem agresywny. Nie w tym rzecz. Jak mogło ci w ogóle przyjść do głowy, e posądziłam cię, i mógłbyś uderzyć Gavina? To mnie uraziło. A jednak się zdarzyło, Paris. Zmroziły ją te słowa. Nie dzisiaj. Parę dni temu. Sprowokował mnie, straciłem panowanie nad sobą i strzeliłem go pięścią w twarz. Gniew Paris natychmiast wyparował. Och, teraz ja cię przepraszam. Dotknęłam bolesnego tematu. - Zamilkła, po czym dodała: - Wiem, co się zdarzyło u was w domu, gdy byłeś na studiach. Jack ci opowiedział? Wystarczająco du o. Ale dopiero wtedy, kiedy zaczęłam mówić o twojej nadzwyczajnej samokontroli. Dean oparł się cię ko o drzwi i przymknął oczy. Zawiodła mnie, jeśli chodzi o Gavina. I dzisiaj znowu, z Rondeau. Rondeau? Opowiedział jej o sytuacji, jaką zastał w męskiej toalecie. - - Ten facet rozbił Gavinowi twarz o lustro. Stąd ta szrama. Miałem ochotę go zabić. Rozumiem cię. Dlaczego to zrobił? - - - - - - - - - - - - - - - - Powiedział, e sam ma matkę i siostrę, i świństwa, które Gavin wypisywał w Internecie, tak go wkurzyły, e stracił głowę. Gówniane wytłumaczenie. Śmierdzi kłamstwem na kilometr. Curtis wie? Nie powiedziałem mu i nie sądzę, eby Rondeau chciał się poskar yć. Chcesz to tak zostawić? Nie. Za cholerę nie. Ale sam sobie poradzę z Rondeau, bez pomocy Curtisa. Zaśmiał się gorzko. - A wracając do naszego przyjaciela, gończego psa, to nie odpuści, póki się nie dowie wszystkiego o naszym małym miłym trio, jak to ujął. Czyli o mnie, o tobie i Jacku. On nie artował, Paris. Wyczuwa, e w całej tej historii jest jeszcze drugie dno, którego nie odkryły gazety. A co go to obchodzi? Uwa a, e to wa ne i e wią e się z Valentinem. Naprawdę? Jakaś stara sprawa z Houston? Przecie teraz to ju nie ma adnego znaczenia. Dla sprawy Valentina mo e i nie ma. Ale dla nas ma. - Paris chciała się odwrócić, lecz wychylił się i przytrzymał ją. -Musimy o tym porozmawiać. Ta rozmowa została przerwana siedem lat temu. Gdybyśmy sobie wszystko wyjaśnili, Jack mo e by się wtedy nie upił. Nale ało do niego pójść i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnić. e go zdradziliśmy? Nie, ale e zakochaliśmy się w sobie, choć nikt tego nie planował