They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Wiem z dobrego źródła, że specjalnością tutejszego baru sieci IHOP są bliny z kawiorem z jesiotra. ' - Pozostaje nam mieć nadzieję, że ich nie zabraknie. Do Pitta i Giordina dołączył Gunn i razem podpłynęli pożyczonym pontonem motorowym do statku. Wspięli się po przechylonym pokładzie do ładowni dziobowej, gdzie Gunn pomógł im włożyć czarne „suche" skafandry, pasy balastowe i lekkie recyrkulacyjne aparaty oddechowe. Zanim opuścili na twarze maski, Gunn wskazał sterownię. - Pójdę sprawdzić komputery na mostku i wziąć dane o ruchach tektonicznych w regionie. Nie ucieknijcie beze mnie z jakimiś rusałkami. - Wątpię, żeby jakieś pływały w tej lodowatej wodzie - mruknął Giordino. Zostawili płetwy i zeszli na gumowych podeszwach skafandrów z pokładu do wody. Kiedy sięgnęła im do ramion, Pitt zapalił małą lampę przymocowaną do głowy i zanurzył się. Kilka metrów przed nim były schody przy prawej burcie. Ruszył w ich kierunku jak potwór stworzony przez Frankensteina, brnął wolno naprzód, pokonując opór wody. Pląsający snop światła za jego plecami wskazywał, że Giordino jest tuż za nim. Pitt zszedł schodami na dół. Minął niższy poziom mieszkalny, zmierzając ku dolnemu pokładowi i maszynowni. Ogarnęła go ciemność. Ale woda była przejrzysta jak w basenie pływackim i mały reflektor Pitta skutecznie rozjaśniał mrok. Łatwiej było tu chodzić, niż pływać, więc wykonywał skoki jak kosmonauta na Księżycu. Dotarł do prawego włazu maszynowni. Tak jak mówił główny mechanik, wejście blokował ciężki, stalowy łańcuch, owinięty wokół klamki i przymocowany do przegrody. Był stary i zardzewiały, ale wisząca na nim złocista kłódka wyglądała na nową. Pitt obserwował, jak reflektor Giordina oświetla właz. Potem pojawiły się nożyce do cięcia metalu i uchwyciły ogniwo łańcucha blisko kłódki. Muskularny Włoch przeciął stal z taką łatwością, jakby zgniatał orzech. Pitt odwinął łańcuch, otworzył właz i wszedł do środka. Choć „Wierieszczagin" miał ponad trzydzieści lat, maszynownia była nieskazitelnie czysta i panował w niej wzorowy porządek. Dbał o to skrupulatny główny mechanik. Większość przestrzeni zajmował wielki diesel, ulokowany na środku pomieszczenia. Pitt okrążył wolno maszynownię w poszukiwaniu uszkodzeń pokładu, grodzi lub silnika, ale niczego nie znalazł. Tylko duży, stalowy pomost kratownicowy stał nie na swoim miejscu - ktoś oparł go o skrzynię narzędziową. Pitt spojrzał w dół. Metrowej głębokości szyb prowadził do ciasnej zęzy pod pokładem. W dole widać było lekko wygięte dno kadłuba. Pitt opuścił się do otworu. Przyklęknął na dnie i popatrzył w kierunku rufy. Tak daleko, jak sięgało światło, płyty kadłuba wydawały się gładkie i nienaruszone. Obejrzał się wolno i zobaczył jakieś pękate, metalowe urządzenie, oświetlone reflektorem Giordina, który zaglądał przez otwór w górze. Z urządzenia tego wystawała gruba rura, biegnąca ku dziobowi. Kiedy się obrócił, żeby się temu przyjrzeć, dostrzegł, że Giordino kiwa potakująco głową. Urządzenie okazało się zaworem. Obok była mała, czerwona tabliczka z białym napisem: „Priedostierieżenije!" Pitt mógł się tylko domyślać, że to ostrzeżenie. Położył dłonie w rękawicach na pokrętle zaworu i spróbował je obrócić odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Ani drgnęło. Spróbował w drugą stronę. Pokrętło obróciło się swobodnie. Pitt dokręcił je do oporu i spojrzał na Giordina, który skinął głową. Proste. Otwarty zawór odpływowy w dnie statku spowodował zalanie zęzy, a potem całej części rufowej. Ktoś wszedł do maszynowni, otworzył zawór, unieruchomił pompy, a potem zablokował włazy. Szybki i łatwy sposób na zatopienie statku w środku nocy. Pitt po drugiej stronie maszynowni znalazł identyczny pomost kratownicowy. Ale ten był na swoim miejscu. Pitt zszedł na dół i sprawdził zawór odpływowy przy lewej burcie. Okazało się, że też jest otwarty. Pitt zamknął go i wyciągnął rękę do Giordina, który pomógł mu wyjść z zęzy na pokład maszynowni. Wykonali połowę zadania. Dostali się do maszynowni i ustalili przyczynę zalania statku. Ale nadal nie wiedzieli, co się stało z Sarkowem, Anatolijem i ekipą poszukiwaczy ropy. Pitt zerknął na zegarek. Byli pod wodą od trzydziestu minut. Choć zostało im jeszcze dużo powietrza, przez neoprenowe skafandry zaczynało przenikać zimno. Kiedyś Pitt nie zwracałby na to uwagi, ale lata czyniły swoje. Poprowadził Giordina z maszynowni do innych zalanych pomieszczeń w jej sąsiedztwie. Sprawdzili je szybko, ale nie znaleźli niczego podejrzanego. Wspięli się po schodach poziom wyżej, na pokład mieszkalny. Korytarz biegł do śródokręcia, potem skręcał w kierunku dziobu i rufy. Po obu jego stronach były kajuty. Pitt pokazał Giordinowi, żeby przeszukał kajuty wzdłuż lewej burty, a sam postanowił sprawdzić te po prawej. Ruszył ku rufie. Pierwsza była kajuta Sarkowa. Kiedy do niej wszedł, poczuł się jak intruz. Zobaczył, że mimo całkowitego zanurzenia, prawie wszystko pozostało na swoim miejscu, jeśli nie liczyć kilku pływających kartek. Na biurku stał otwarty laptop, w którym dawno nastąpiło zwarcie. Na oparciu krzesła wisiała nieprzemakalna kurtka Rosjanina, którą miał na sobie w czasie ostatniej kolacji. Pitt zajrzał do szafy i zobaczył na wieszakach koszule i spodnie Sarkowa. Nic nie wskazywało na to, żeby naukowiec zamierzał opuścić statek