X

They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

.. po prostu przyj��em zbyt ma�y wsp�czynnik podejrzenia, �e mo�e dzia� si� co� niezwyk�ego. Laura bez s�owa podesz�a do okna i spojrza�a na miasto. Czu�a rozterk� Eryka i ta cz�� jej duszy, kt�ra zaczyna�a go kocha�, bardzo chcia�a obj�� go i powiedzie�, �e rozumie. Lecz nie mog�a pogodzi� si� z tym, �e cz�owiekiem, kt�rego �ycie mia� w swoich r�kach tamtego zimowego ranka, by� prawdopodobnie jej brat. Nagle przypomnia�a sobie sytuacj�, w jakiej znalaz�a si� kiedy� z nurkiem, kt�rego umiej�tno�ci i do�wiadczenie przeceni�a. Go�� zaklinowa� si� w w�skim tunelu z prawie pust� butl� tlenow�. Na szcz�cie wyczu�a k�opoty i znalaz�a go na minut� czy dwie przed katastrof�. Dziel�c si� z nim swoim powietrzem, zdo�a�a wyholowa� go na powierzchni�, ale r�wnie dobrze mog�o si� to sko�czy� inaczej. Zastanawia�a si�, jak potoczy�oby si� jej �ycie, gdyby nie zdo�a�a wydosta� go z tego tunelu. Kierownik klubu, ludzie nurkuj�cy z ni� dzie� po dniu nie chcieliby widzie� w niej cz�owieka, kt�ry mo�e si� myli� - tak samo ona traktowa�a Eryka. Kiedy w ko�cu odwr�ci�a si� do niego, w oczach mia�a �zy. - �a�uj�, �e nie pr�bowa�e� d�u�ej - powiedzia�a. - Wiem. Bardzo chcia�bym cofn�� czas. Wiem, �e to nie pomo�e Scottowi, ale ju� nigdy nie b�d� os�dza� warto�ci ludzkiego �ycia. - A tak�e ignorowa� mo�liwo�ci, �e pozornie zwyczajny przypadek mo�e wcale takim nie by�? - To te�. Obj�a go i dotkn�a wargami jego ucha. - To mi wystarczy - szepn�a. - To jest to, kole�. Pi�kne Cleveland, Ohio. Eddie Garcia wypi� resztk� kawy z termosu i otar� usta wierzchem d�oni. By� rad, �e podr� dobiega ko�ca, ale niepokoi� si� o swojego pasa�era. Wkr�tce b�dzie musia� wysadzi� Boba, pokaza� mu drog� na dworzec autobusowy i zaj�� si� roz�adunkiem ci�ar�wki. Facet nadawa� si� do podr�owania na w�asn� r�k� nie bardziej od przedszkolaka. W czasie podr�y Eddie pr�bowa� pom�c mu odzyska� pami��. Nie osi�gn�� jednak nic pr�cz nieustannych wzmianek o wschodnim Bostonie, jakiej� pani Gideon i jej koniu. Pyta� Boba, jak zrani� si� w nog� i w r�k�, o jego rodzin� i s�u�b� w wojsku. Nic. �adnego przeb�ysku. Jakby kto� przeci�� �yletk� wszelkie jego wi�zi z przesz�o�ci�. Przez jaki� czas Eddie nawet si� zastanawia�, czy nie odwie�� go do Bostonu. Lecz w Cincinnati czeka� na niego dobry �adunek na powrotn� drog�, wi�c taka ewentualno�� nie wchodzi�a w gr�. Zjecha� z mi�dzystanowej i zacz�� przedziera� si� przez ciemne, coraz w�sze uliczki wiod�ce do Buckeye Packing. By�a trzecia rano, przyjecha� godzin� przed czasem. Wcale nie zna� miasta, ale jeszcze zd��y znale�� jaki� bar. Potem postawi Bobowi �niadanie, da mu trzydzie�ci czy czterdzie�ci dolc�w, poka�e drog� na dworzec autobusowy i po�egna si� z nim. To i tak wi�cej, ni� zrobi�by kto� inny na jego miejscu. Bob, kt�ry przespa� wi�ksz� cz�� drogi przez Indian� i Ohio, zbudzi� si� tu� przed Lorain i zn�w zacz�� wygl�da� przez okno. Je�eli jakie� my�li przychodzi�y mu przy tym do g�owy, to nie ujawnia� ich. Eddie wci�� czu� towarzysz�c� mu atmosfer� smutku i zdziwienia. - Wszystko w porz�dku? - zapyta� Eddie. - Uhmm. - To dobrze, bo masz przed sob� d�ug� tras�. Do Bostonu jest jeszcze kawa� drogi. Scott wpatrywa� si� w migocz�ce �wiat�a i usi�owa� posk�ada� wiruj�ce mu w g�owie obrazy. Nic nie ��czy�o si� ze sob�. Zupe�nie nic. Skr�cili w boczn� uliczk�, w kt�rej ledwie mie�ci�a si� ci�ar�wka, i wjechali na szeroki, pusty plac otoczony magazynami i fabryczkami. - Buckeye Packing znajduje si� troch� dalej - rzek� Eddie. - To dobrze - odpar� beznami�tnie Scott. - Pomy�la�em, �e mogliby�my si� przej�� i zobaczy�, czy uda nam si� zje�� gdzie� �niadanie. Eddie zwolni� do dziesi�ciu mil na godzin�, kiedy nagle ujrza� jakiego� m�czyzn�, kt�ry sta� na drodze przed nimi i macha� r�kami. Mia� na sobie roboczy kombinezon i kraciast� my�liwsk� koszul�. Garcia zatrzyma� ci�ar�wk� i opu�ci� okienko. - Dzie� dobry - powiedzia�. - Co si� dzieje? M�czyzna, dr�gal z kr�tko �ci�tymi w�osami, podszed� do samochodu, wyj�� zza pasa rewolwer i trzyma� go dwie stopy od twarzy Eddiego. - Otwieraj drzwi - warkn��. - �adnych gwa�townych ruch�w. Drugi m�czyzna, uzbrojony w dubelt�wk�, pojawi� si� przy drzwiach pasa�era, a trzeci stan�� tu� przed nimi. - Hej, zaczekajcie - powiedzia� Eddie. - Wioz� tylko wo�owin�. Nie mam nic... Dobrze wiemy, co masz - rzuci� m�czyzna. - Teraz wysiadaj albo b�dziesz martwy. Eddie obr�ci� si� do pasa�era. - Bob - oznajmi� spokojnie - napadni�to nas. Otw�rz drzwi i r�b co ci te pierdo�y ka��

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.