Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jeszcze obecnie Teresina mog³aby mieæ k³opoty, gdyby siê o tym dowiedziano. Gdy mia³a szesnaœcie lat, o¿eni³ siê z ni¹ pan Alfred Cortez, obdarzaj¹c swoim nazwiskiem i dwiema przysz³ymi podporami rodziny, Alfredem i Ernim. Pan Cortez chêtnie udzieli³ Teresinie swojego nazwiska, gdy¿ korzysta³ z niego tylko chwilowo. Przed przyjazdem do Monterey i po jego opuszczeniu nazywa³ siê Gugliemo. Wyjecha³ po urodzeniu siê Erniego. Byæ mo¿e przewidzia³, ¿e ma³¿eñstwo z Teresina nie bêdzie us³ane ró¿ami, lecz czymœ zupe³nie innym. Nawet Teresinê zdumiewa³a regularnoœæ, z jak¹ wykonywa³a funkcje rodzenia. Zdarza³o siê, ¿e nie mog³a sobie przypomnieæ, kto jest ojcem dziecka anonsuj¹cego ju¿ swoje przybycie na œwiat licznymi objawami. A czasami by³a niemal przekonana, ¿e do zajœcia w ci¹¿ê ojciec jest najzupe³niej zbêdny. Nawet kiedy przechodzi³a kwarantannê jako roznosicielka zarazków dyfterytu, równie¿ zasz³a w ci¹¿ê, nie odstêpuj¹c od utartego zwyczaju. Poniewa¿ zagadka ta by³a zbyt skomplikowana, aby mog³a j¹ rozwi¹zaæ swoj¹ inteligencj¹, powierzy³a ca³¹ sprawê opiece Niepokalanej Marii Panny, gdy¿ ona jedna, zdaniem Teresiny, potrafi³a to poj¹æ i zainteresowaæ siê tym, a poza tym posiada³a na rozmyœlanie znacznie wiêcej czasu ni¿ Teresina. Teresina chodzi³a czêsto do spowiedzi. By³a przedmiotem nieustannej rozpaczy ojca Ramona, który na dobitkê doskonale wiedzia³, ¿e w tym samym czasie, kiedy jej kolana, rêce i usta czyni³y pokutê za dawne grzechy, prowokuj¹ce oczy pod opuszczonymi rzêsami przygotowywa³y fundament nowych przestêpstw. Kiedy siê o tym dowiedzia³em, urodzi³o siê w³aœnie dziewi¹te dziecko Teresiny i chwilowo Teresina pozostawa³a jeszcze nie zarêczona. Vieja otrzyma³a nowego podopiecznego, Alfredo rozpocz¹³ trzeci rok w pierwszej klasie, Erni drugi rok w pierwszej klasie, a Panchito po raz pierwszy poszed³ do szko³y. Mniej wiêcej w tym samym czasie nast¹pi³a w Kalifornii moda na wizyty pielêgniarek w szko³ach i na pogadanki o zasadach higieny ¿ycia codziennego i racjonalnego od¿ywiania. Alfredo, uczêszczaj¹cy do klasy pierwszej, zosta³ wezwany przed oblicze dyrektora szko³y, gdy¿ stwierdzono, ¿e wygl¹da nieco za chudo. Pielêgniarka w myœl wszelkich zasad dzieciêcej psychologii spyta³a bardzo ³agodnie: - Freddie, czy nie jesteœ g³odny? - Nie - odpar³ Freddie. - No to powiedz mi, co jadasz na œniadanie? - Tortillê z fasol¹ - wyjaœni³ Alfredo. Pielêgniarka zdumiona pokrêci³a g³ow¹ i spojrza³a znacz¹co na dyrektora szko³y. - A co jesz, kiedy wracasz ze szko³y do domu? - Ja nie wracam ze szko³y do domu. - Nie jadasz w po³udnie obiadu? - Jadam. Biorê rano tortillê z fasol¹. W oczach pielêgniarki pojawi³ siê b³ysk niepokoju, ale zdo³a³a go opanowaæ. - A co masz wieczorem na kolacjê? - Tortillê z fasol¹. Znajomoœæ dzieciêcej psychologii prysnê³a: - Chcesz we mnie wmówiæ, ¿e nigdy nie jadasz nic innego oprócz tortilli z fasol¹? Z kolei zdumia³ siê Alfredo: - Jezu Chryste, a co mo¿na jeœæ innego? - spyta³. W nastêpstwie lekarz szkolny wys³ucha³ sprawozdania oburzonej pielêgniarki. Któregoœ dnia podjecha³ samochodem pod dom Teresiny, aby dok³adnie zbadaæ sprawê. Id¹c przez podwórko, wys³ucha³ potwornej symfonii stworów pe³zaj¹cych, raczkuj¹cych i morduj¹cych koty. Stan¹³ w otwartych drzwiach kuchni i na w³asne oczy zobaczy³, jak vieja podchodzi do komina, nabiera z kot³a chochl¹ fasoli i rozsypuje ziarna po ca³ej pod³odze. Wrzaski natychmiast ucich³y. Stwory pe³zaj¹ce, raczkuj¹ce i morduj¹ce koty w cichym skupieniu zabra³y siê do mozolnej likwidacji fasoli, czo³gaj¹c siê od ziarna do ziarna i odpoczywaj¹c zaledwie chwilê potrzebn¹ do prze³kniêcia jednej sztuki. Dziêki temu vieja mog³a powróciæ na swój fotel i przez pewien czas odpoczywaæ. Pod ³ó¿kiem, pod krzes³ami, a nawet pod piecem roi³y siê dzieci jak pluskwy po przeœcieradle. Lekarz pozosta³ w domu Teresiny ze dwie godziny, gdy¿ wy¿ej opisany widok obudzi³ jego najwy¿sze naukowe zainteresowanie. Wreszcie odszed³, potrz¹saj¹c g³ow¹. Potrz¹sa³ dalej g³ow¹, kiedy sk³ada³ sprawozdanie: - Odby³em wszystkie badania, jakie znam - powiedzia³. - Zbada³em im skórê, zêby, krew, szkielet, reakcje wzrokowe. Panowie, te dzieci ¿yj¹ na pokarmie, który nazwa³bym powoln¹ trucizn¹, ¿yj¹ na nim od urodzenia. Panowie, twierdzê, ¿e w ¿yciu nie widzia³em zdrowszych dzieci! - Wzruszenie nie pozwoli³o mu na chwilê mówiæ. - Zwierzêta! - wykrzykn¹³. - W ¿yciu nie widzia³em takich zêbów. Nigdy nie widzia³em takich zêbów. Jak najzdrowsze zwierzêta! Wszyscy pewnie s¹ ciekawi, jak Teresina zdobywa³a ¿ywnoœæ dla swojej licznej rodziny. Na polu po przejœciu ³uskarek zostaj¹ na ³odygach pojedyncze str¹ki. Trzeba roz³o¿yæ na ziemi koc i wytrz¹saæ ³odygi. Od razu spostrze¿e siê niedoskona³oœæ maszyn rolniczych. W jedno popo³udnie mo¿na z ³atwoœci¹ zebraæ do dwudziestu funtów fasoli. Na jesieni vieja i dzieci umiej¹ce ju¿ chodziæ sz³y w pole i przetrz¹sa³y wy³uskan¹ fasolê. W³aœciciele pól nie protestowali, gdy¿ vieja nie czyni³a im ¿adnej szkody. Z³y to by³ rok, jeœli vieja nie zebra³a trzystu albo i czterystu funtów fasoli. A kiedy siê ma w domu czterysta funtów fasoli, mo¿na siê nie baæ g³odu. Inne produkty, jak na przyk³ad cukier, pomidory, pieprz, kawa, ryba czy miêso zjawia³y siê w sposób cudowny za wstawiennictwem Niepokalanej lub dziêki sprytowi czy przemyœlnoœci Teresiny, natomiast fasola by³a zawsze. A maj¹c fasolê, cz³owiek jest bezpieczny. Fasola to dach nad ¿o³¹dkiem. Fasola to ciep³y p³aszcz, który chroni przed ekonomicznym zimnem. Tylko jedno mog³o zagra¿aæ bezpieczeñstwu i szczêœciu rodziny senory Teresiny Cortez - z³y rok na fasolê. Kiedy fasola dojrzewa, wyrywa siê ca³e krzaki i rzuca na ziemiê, ¿eby str¹ki skrusza³y, nim przyjd¹ ³uskarki. I wtedy trzeba siê modliæ, ¿eby nie pada³o. Gdy na zielonym polu le¿¹ d³ugimi pasmami stosy ¿ó³kn¹cych krzaków fasoli, widaæ niespokojny wzrok farmerów skierowany w niebo. Farmerzy mrucz¹ pod nosem, widz¹c na niebie choæby ma³¹ chmurkê