Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Przez te kilka minut, które spędzili nad jeziorem, między smukłymi sosnami zapanowała prawdziwa ciemność, biegli więc, potykając się o korzenie. Gdy wpadli do domu, zobaczyli Jo-nathana siedzącego na oparciu kanapy i oglądającego telewizję. Bezwiednie wkładał do ust jednego chipsa za drugim. 237 - Słuchajcie - powiedział niewyraźnie, wskazując na telewizor. - ...wszyscy zgodnie stwierdzają, że prezydent jest pełen entuzjazmu i bardziej żywotny niż kiedykolwiek wcześniej. Cytując jednego z pracowników Białego Domu, powiemy, że: "Prezydent jest odmienionym człowiekiem". - Prezenterowi przerwał niespodziewanie kaszel. Przeprosił i kontynuował: - Tymczasem dziwna grypa rozprzestrzenia się w stolicy. Wysokiej rangi urzędnicy rządowi, podobnie jak większość członków obu izb Kongresu, została zarażona tą szybko rozszerzającą się epidemią. Oczywiście cały kraj pogrążony jest w żałobie po śmierci senatora Piersona Cranmore'a. Jako diabetyk stał się inspiracją dla innych dotkniętych tą nieuleczalną chorobą. Jonathan wyłączył pilotem dźwięk. - Wygląda na to, że kontrolują niemal cały rząd - zauważył. - Myślę, że tego się spodziewaliśmy - powiedziała Cassy. -Co ze streszczeniem, które zrobiliśmy po południu? Chyba powinieneś przygotować je do wysłania do Internetu. - Już to zrobiłem - przyznał Jonathan. Popchnął leżący na ławie laptop w stronę Cassy, aby mogła widzieć ekran. Do komputera była podłączona też linia telefoniczna. - Wszystko gotowe - zapewnił. - To w takim razie zacznijmy - zaproponowała Cassy. Jonathan wcisnął odpowiedni klawisz i pierwszy opis oraz ostrzeżenie o tym, co się dzieje na świecie, zostały wpuszczone na szeroką, światową elektroniczną infostradę. Raport znalazł się w Intemecie. Rozdział 16 Godzina 10.30 Beau siedział przed zestawem telewizorów, które kazał zainstalować w bibliotece. Dla lepszego odbioru obrazu wysokie, łukowato wykończone okna zasłonięte ciężkimi, aksamitnymi zasłonami. Za nim stała Yeronica i masowała mu ramiona. Beau lekko zagrał palcami na klawiaturze i wszystkie monitory ożyły. Podniósł głośność w górnym lewym odbiorniku. NBC transmitowała konferencję prasową sekretarza prasowego prezydenta, Arnolda Lersteina. "Nie ma powodów do paniki. Taki pogląd wyraził zarówno pan prezydent, jak i lekarz dyżurny kraju, doktor Alice Lyons. Grypa osiągnęła rozmiary epidemii, ale ma szybki przebieg i nie pozostawia ubocznych skutków. Wiele osób nawet przyznaje, że po chorobie czuje wzrost sił witalnych. Jedynie osoby z przewlekłymi chorobami powinny..." Beau przełączył dźwięk na następny monitor. Mówiący był bez wątpienia Brytyjczykiem. "...na terenie Wysp Brytyjskich. Jeśli zauważysz u siebie albo kogoś z twoich bliskich objawy, nie panikuj. Połóż się, wypij ciepłą herbatę, kontroluj temperaturę". Beau przeskakiwał z jednego telewizora na drugi. Informacje były podobne, nieważne, czy przesyłano je po rosyjsku, chińsku, hiszpańsku czy w innym z około czterdziestu dziwnie brzmiących języków. - To wszystko brzmi uspokajająco - skomentował informacje Beau. - Inwazja przebiega zgodnie z planem. Veronica przytaknęła, nie przerywając masażu. 239 Beau przełączył na monitor widok z kamery obserwującej frontowe wejście na teren posiadłości. Szerokokątny obiektyw obejmował grupę około pięćdziesięciu protestujących niepokojących pilnujących bramy młodych strażników. Kilka psów Instytutu warowało w pogotowiu za bramą. - Tam jest moja żona! - wołał jeden z protestujących. -Żądam widzenia z nią. Nie macie prawa jej przetrzymywać. Uśmiechy na ustach strażników nie zmieniły się ani na JOtę. - Moi dwaj synowie! - krzyczał ktoś następny. - Są tam. Wiem o tym. Chcę z nimi rozmawiać. Muszę wiedzieć, że nic im nie jest! W tej samej chwili wiele osób z grupy zaczęło wołać i krzyczeć. Nagle wszystko ucichło. Przez bramę zaczęli wchodzić różni ludzie. Wszyscy uśmiechali się, tak jak strażnicy. Ci ludzie byli zainfekowani. Wezwano ich do pracy w Instytucie, więc strażnicy łatwo ich rozpoznali i nie robili żadnych trudności. Fakt, że inni mogą wejść na teren Instytutu bez żadnych trudności, rozognił nastroje wśród protestujących. Odkąd się tu zjawili, całkowicie ich ignorowano. Bez ostrzeżenia rzucili się w stronę bramy. Wybuchła walka wręcz z głośnymi wrzaskami i przepychankami. Posypały się nawet ciosy. Ale psy szybko opanowały sytuację. Zaatakowały szturmujących. Ich groźne warczenie i kąsanie po nogach błyskawicznie pozbawiło całą grupę odwagi. Protestujący natychmiast wycofali się. Beau wyłączył monitor. Opuścił głowę na piersi, aby Ve-ronica mogła rozmasować mu mięśnie karku. Spał tylko godzinę zamiast dwóch, których potrzebował do pełnego wypoczynku. -Powinieneś się cieszyć - odezwała się Veronica. -Wszystko idzie po twojej myśli. - Cieszę się - przytaknął Beau. Nagle zmienił temat. -Czy w sali balowej jest Alexander Dalton? Widziałaś go, kiedy tam zeszłaś? - Na oba pytania odpowiedź brzmi: "tak". Jest tak, jak sobie życzyłeś. On nigdy nie sprzeciwiłby się twoim poleceniom. 240 W takim razie powinienem tam zejść - powiedział Beau. p d 'ósł głowę i wstał. Krótkim gwizdnięciem przywołał do • Wnea Razem zeszli głównymi schodami. riofii -ty-^o , i 'i- / . . ., Poziom aktywności w przestronnej sali wyraźnie się pod- -' ł pracowało teraz więcej osób niż poprzedniego dnia. Fi-^ry podtrzymujące sufit oraz elementy konstrukcyjne ścian ostały całkowicie odsłonięte. Potężne żyrandole oraz obficie dekorowane gzymsy zupełnie zniknęły. Wielkie, łukowate Ima niemal w całości zostały zamurowane. Pośrodku sali wyrastała skomplikowana, elektroniczna konstrukcja. Wykonano ią z części wyniesionych z obserwatorium, różnych ośrodków elektronicznych i uniwersyteckiego wydziału fizyki. Widok skoordynowanej pracy dla osiągnięcia wielkiego celu wywołał szeroki uśmiech na twarzy Beau. Nie mógł się powstrzymać od refleksji, że kiedyś ta sala służyła tak fry-wolnym uciechom jak taniec. Alexander dostrzegł stojącego w wejściu do sali balowej Beau i niezwłocznie dołączył do niego. - Wygląda nieźle, co? - Cudownie - odparł Beau. - Mam jeszcze inne dobre wiadomości - oznajmił Alexander. - Udało nam się już zamknąć większość najbardziej zanieczyszczających zakładów znad Wielkich Jezior. Powinniśmy to zakończyć w ciągu tygodnia. - Co z Europą Wschodnią? Oni niepokoją mnie najbardziej. - Ta sama sytuacja. Szczególnie w Rumunii. Zamkniemy ich w tym tygodniu. - Wybornie. Randy Nite, widząc Beau rozmawiającego z Alexandrem, pospieszył do nich. -1 co myślisz? - zapytał Randy, z dumą spoglądając na urządzenie w centrum sali. - Na razie wszystko idzie dobrze - odparł Beau - ale cieszyłbym się z przyspieszenia robót. - Wobec tego potrzebuję dodatkowej pomocy - stwierdził Randy