Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Zdążę. - Po jego złożeniu zespół dochodzeniowy zechce porozumieć się z tobą osobiście. Muszą upewnić się, że w zeznaniach twoich, Michaela i C.W. nie ma żadnych sprzeczności. - Rosjanin wyjął z teczek kilka zszytych ze sobą w lewym górnym rogu kartek. - To kopia raportu Michaela. Zadbaj, by twój zgadzał się z nim w każdym szczególe. To jedyny sposób, byś zatrzymała pracę i zachowała nienaganną opinię. Z wahaniem odebrała od niego zszywkę. - Dlaczego to robisz, Siergiej? Jeśli ktokolwiek odkryje, co mi dałeś, będziesz miał straszne kłopoty. - Michael powiedział mi wyraźnie, że będziesz próbowała go kryć. W to akurat potrafię uwierzyć. Jeśli wasze historie będą się różnić, zminimalizujesz konsekwencje czynów nie tylko swoich, lecz i Grahama. Rozmawiałem z C.W. Zasugerował, żebyście dzisiejszą noc spędzili wspólnie, pracując nad raportem. Moim zdaniem to niezły pomysł. - Wskazał kopię raportu Mike’a. - Będziecie musieli podzielić się tym. I upewnijcie się, że zostało doszczętnie zniszczone po wykorzystaniu. Sama powiedziałaś, że mógłbym narobić sobie kłopotów, gdyby wpadł w niepowołane ręce. - Czy pułkownik coś o tym wie? - Nie. I lepiej, żeby tak zostało. - Dzięki, Siergiej. - Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. - Co nie znaczy, że nie jestem wściekły z powodu sposobu, w jaki przeprowadziliście tę operację. Chodzi przede wszystkim o ciebie i C.W. Zawiedliście mnie. - Nie mieliśmy wyjścia, Siergiej. - Michael powtarzał to bez przerwy. Bardzo nieprzekonywające usprawiedliwienie, prawda? - Chyba tak - przyznała smutno. - Przedyskutujemy to sobie dokładnie, kiedy dostanę już wasze raporty. Sabrina wstała. - A gdzie są teraz Mike i C.W.? - Nie wiem nic o Mike’u. Powiedział tylko, że potrzebuje trochę czasu dla siebie. To chyba zrozumiałe, biorąc pod uwagę okoliczności. C.W. jest w hotelu z prezydentem. - A Bailey, Bernard i Rogers? Mamy o nich jakieś wiadomości? - Nic. Oczywiście Bailey i Rogers będą milczeć, póki nie przygotują ich do zeznań najlepsi prawnicy agencji. Bernarda oskarżono już o podwójne morderstwo - chodzi o tych policjantów zabitych w Murray Hills - lecz on też skorzystał z rady adwokata i od chwili aresztowania nie powiedział ani słowa. C.W. odchodzi od zmysłów ze strachu o Rosie. Przypuszczam, że wszystko ci opowiedział? Sabrina skinęła głową. - Naprawdę nic nie możemy zrobić? - spytała. - Sprawdziliśmy wszystkie znane nam bezpieczne lokale, które CIA ma w Nowym Jorku i okolicach. Nie znaleźliśmy ani śladu dziewczyny. Rozmawiałem już z dyrektorem agencji, obiecał przysłać faxem pełną listę, którą ma w Langley. Sprawdzimy je, oczywiście, ale i to może nic nam nie dać. Wszyscy wyżsi funkcjonariusze mają takie lokale, o których wiedzą tylko oni. Jeśli Rosie została ukryta w miejscu znanym wyłącznie Baileyowi, nie znajdziemy jej bez jego współpracy. - A to oznacza układ, prawda? - W głosie dziewczyny brzmiała gorycz. Kolczynski wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia - wyznał. - Pułkownik jest w drodze do Waszyngtonu. Ma się tam spotkać z dyrektorem CIA. - Nie wiedziałam, że wrócił do pracy - zdziwiła się Sabrina. - Wyszedł ze szpitala wczoraj wieczorem. Miał odpoczywać w domu, ale kiedy dowiedział się o tym, co zaszło, postanowił zabrać się do roboty mimo wszystko. - A co na to lekarze? - Wątpię, czy cokolwiek wiedzą. No, przynajmniej na razie. Wystarczająco dobrze znasz pułkownika, by zdawać sobie sprawę z tego, że jak raz coś postanowi, nic go nie powstrzyma. - Chyba, że kolejny zawał. - To jego decyzja, prawda? - A tak, jego - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Coś jeszcze? - Na razie nic. Spotkajmy się w holu Plaza o siódmej. Prezydent Mobuto wyraził życzenie spotkania się z tobą i Michaelem przed odlotem. Michael prosił, bym usprawiedliwił jego nieobecność. Wobec tego ty musisz się pojawić. - Oczywiście. - Wychodząc, Sabrina zatrzymała się jeszcze przy drzwiach. - Aha, a co z Dave’em Forsythe’em? Rzeczywiście pracował dla Baileya? - Rzeczywiście. Najwyraźniej założył podsłuch w naszym biurze, żeby Bailey mógł informować Bernarda na bieżąco o sytuacji w Zimbali. - Co się z nim stanie? - Już został zwolniony. - Nie będzie żadnego dochodzenia? - Tylko narobiłoby nam wstydu. Nie, Dave i tak jest skończony. Po tym, co się zdarzyło, nie weźmie go żadna agencja wywiadowcza. Utracił zaufanie. Skończy jako właściciel sklepiku z elektronicznym złomem gdzieś na prowincji. To dostateczna kara. - No, bo ja wiem...? - Sabrina nie dokończyła myśli. Wyszła. Kolczynski zamknął za nią drzwi, po czym zapalił kolejnego papierosa i zabrał się do papierkowej roboty. Gdy Sabrina dojeżdżała do hotelu, zaczęło mżyć. Swego srebrzystego mercedesa 500 SEC zaparkowała blisko hotelu i energicznym krokiem ruszyła w stronę wejścia, postukując wysokimi obcasami pantofelków. Zdawała sobie sprawę, że przyciąga wzrok każdego mężczyzny w okolicy. Żadnemu jednak nie odpowiedziała spojrzeniem. To tylko dodałoby im odwagi, a poza tym byłoby oznaką próżności, a ona nienawidziła próżności w każdej formie. Z ulgą zeszła z ulicy. Natychmiast po wejściu do hotelu rozejrzała się z nadzieją, że Kolczynski już na nią czeka. Tak, wraz z C.W. siedzieli obok windy, Whitlock nawet zerwał się i pomachał ręką, by zwrócić na siebie jej uwagę. Uśmiechnęła się, podeszła i delikatnie pocałowała go w policzek. Kolczynski skłonił się jej lekko, po czym natychmiast popatrzył na zegarek. Przyjechała piętnaście minut wcześniej. Wiedział, że zrobiła to specjalnie dla niego. Doskonale, niech się trochę podenerwuje. Napił się kawy. - Ślicznie wyglądasz - powiedział Whitlock, z wyraźnym zachwytem patrząc na jej beżową garsonkę i rzucającą się w oczy, wzorzystą bluzkę. - Dziękuję. A jak tam ramię? - Nadal boli, ale rana goi się dobrze. - Słyszeliście może coś o Mike’u? - spytała ich. Rosjanin przecząco pokręcił głową. - Powiedział, że zadzwoni rano, dzisiejszą noc pragnął spędzić samotnie. Potrafię to zrozumieć. Stanął twarzą w twarz z Bernardem, musiało mu to przypomnieć żonę i synka. C.W. dostrzegł wyraz niepewności na twarzy dziewczyny. - Będzie dobrze - powiedział z ciepłym uśmiechem. - Wiem - odparła cicho. Kolczynski dopił kawę. Wstał. - Zadzwonię do apartamentu prezydenta - oznajmił. - Dowiem się, czy jest gotów nas przyjąć. Ruszył w kierunku recepcji. Sabrina odprowadziła go wzrokiem, a potem spojrzała na przyjaciela. - Są jakieś wieści o Rosie? - spytała. - Nie - odparł ponuro C.W. - Bailey i Bernard nadal odmawiają współpracy z władzami, a tylko oni wiedzą, gdzie jest przetrzymywana. - Bardzo mi przykro. Tak bym chciała jakoś ci pomóc