Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Zw³aszcza 85 jeœli nie odzyskamy tego przeklêtego cylindra, na co obecnie wiele wskazuje. Zrozumiano? Znowu wymowne milczenie. Przerwa³a je Coilla. - Nied³ugo chyba dowiemy siê czegoœ o cylindrze - powiedzia³a i gestem g³owy wskaza³a widok, który wy³oni³ siê zza zakrêtu. Przy szlaku le¿a³ ogromny granitowy g³az, przysadzisty i znie- kszta³cony, jakby stopi³ go niewyobra¿alny ¿ar. By³ to znak rozpo- znawalny nawet dla tych, którzy widzieli go po raz pierwszy. Czy to przypadkiem, czy z zamiaru bogów wygl¹da³ tak, jakby by³ dzie- ³em rzeŸbiarza tytana. - Pazur Demona - oznajmi³ Stryk, choæ nie musia³ tego nikomu t³umaczyæ. - Do Czarnej Ska³y dotrzemy za niespe³na godzinê. 11 S tryk zdawa³ sobie sprawê z tego, ¿e jeœli Rosomaki maj¹ funk- cjonowaæ jak nale¿y -jeœli maj¹prze¿yæ - musi wyrzuciæ z g³o- wy te niepokoj¹ce sny. Na szczêœcie perspektywa najazdu na wro- gie terytorium a¿ nadto wystarczy³a, ¿eby go zaj¹æ. Rozkaza³ rozbiæ tymczasowy obóz na czas przygotowañ do ata- ku na Czarn¹ Ska³ê. Wys³a³ paru ¿o³nierzy na spotkanie z wywia- dowcami, którzy badali okolicê. Reszta Rosomaków zajê³a siê sprawdzaniem swojego wyposa¿enia i ostrzeniem broni. Stryk zabroni³ te¿ palenia ognisk, które zdradzi³yby ich pozycje. S³ysz¹c to, Alfray poprosi³ go, ¿eby to przemyœla³. Dlaczego? - spyta³ dowódca. Mamy problem z Darigiem. Podczas walki z Jedami zosta³ ran- ny w nogê. Prawdê mówi¹c, jest gorzej, ni¿ myœla³em. Gangrena. Muszê mieæ ogieñ, ¿eby oczyœciæ no¿e. Bêdziesz amputowaæ? Alfray pokiwa³ g³ow¹. Albo straci nogê, albo ¿ycie. Do diab³a. Kolejny ranny. Nie trzeba nam tego. - Spojrza³ na Mekluna. - A co z nim? Nie zdrowieje. W dodatku pojawi³a siê gor¹czka. Jak tak dalej pójdzie, nie bêdziemy siê musieli martwiæ Jenne- st¹. Dobrze, ogieñ. Ale ma³y i os³oniêty. Darig ju¿ wie? 86 Chyba siê domyœli³. Mam zamiar mu to powiedzieæ. Cholerna szkoda. To jeden z najm³odszych. Wiem. Potrzebujesz czegoœ? Mam zio³a, które trochê st³umi¹ ból, i odrobinê alkoholu. Prawdopodobnie nie wystarczy. Czy mogê wzi¹æ trochê krysz- ta³u? Tak. Ale on nie st³umi bólu. Przynajmniej Darig nie bêdzie o nim myœla³. Przygotujê roz- twór. Alfray wróci³ do pacjenta. Coila zajê³a jego miejsce. - Masz chwilê? Stryk potwierdzi³ burkniêciem. Wszystko z tob¹ dobrze? Czemu pytasz? Bo ostatnio nie jesteœ sob¹. Zrobi³eœ siê jakiœ odleg³y. A potem rzuci³eœ siê na Haskeera... Sam siê prosi³. Masz racjê. Ale chodzi mi o ciebie. Jesteœmy w opa³ach. Czego siê spodziewasz, ¿e bêdê tañczy³ i œpiewa³? Myœla³am tylko, ¿e jeœli... Dlaczego ci¹gle interesujesz siê moim zdrowiem, kapralu? Jesteœ naszym dowódc¹. Mam w tym swój interes. Jak my wszy- scy. Nie zamierzam siê za³amaæ, jeœli tak podejrzewasz. Wytrzy- mam. Nie odpowiedzia³a. Spróbowa³ z innej strony. S³ysza³aœ o Darigu? Tak. Fatalnie. Co zrobimy z koboldami? Stryk z ulg¹ przyj¹³ zmianê tematu. Rozmowa o taktyce by³a bardziej bezpieczna. Uderzymy, kiedy bêd¹ siê tego najmniej spodziewaæ, oczywi- œcie. Czyli albo w nocy, albo o œwicie. W takim razie chcê jechaæ ze zwiadowcami i sama sprawdziæ teren. Dobrze. Pojedziemy razem. - Czarna Ska³a jest du¿a. Przypuœæmy, ¿e koboldy znajdziemy w samym jej œrodku. 87 Z tego, co s³ysza³em, obozuj¹ wokó³ g³ównej osady. W œrodku trzymaj¹ samice i m³ode. Dziêki temu rabusie mog¹ swobodnie opuszczaæ obóz, a tak¿e strzec go. Doœæ ryzykowne. Jeœli nas otocz¹... Bêdziemy musieli uwa¿aæ. Spojrza³a na niego z trosk¹. Wiesz, ¿e to szaleñstwo, prawda? A masz inny pomys³? Przez bardzo krótk¹ chwilê mia³ nadziejê, ¿e odpowie: tak. Rosomaki przez godzinê zajmowa³y siê starannymi przygotowa- niami do walki. Kiedy siê upora³y ze wszystkim, Stryk poszed³ do prowizorycz- nego sza³asu s³u¿¹cego za szpital polowy. Znalaz³ w nim Alfraya, zajmuj¹cego siê nieprzytomnym Meklunem, le¿¹cym z mokrym kompresem na g³owie. Resztê przestrzeni zajmowa³ Darig, rów- nie¿ le¿¹c, lecz nieco bardziej o¿ywiony. Porusza³ miarowo g³ow¹ z boku na bok, nieprzytomnie uœmiechniêty, ze szklistymi oczami. Nieustannie mamrota³. W migotliwym œwietle œwiecy Stryk do- strzeg³, ¿e okrywaj¹cy go koc jest zmiêty i pokryty plamami potu. W sam¹ porê - odezwa³ siê Alfray. - Potrzebujê pomocy. Jest gotowy? Alfray spojrza³ na chichocz¹cego Dariga. Da³em mu tyle kryszta³u, ¿e og³uszy³oby ca³y oddzia³. Jeœli jeszcze nie jest gotowy, to ju¿ nigdy nie bêdzie