Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. Nie odzyskała pa"; ni tego listu? i - Nie - odparła ze smutkiem. - Leży na dnie morza, i - Niech pani pomyśli, co by było, gdyby nie zdążyła go pani przeczytać. To by dopiero było przykre, prawda? Poza tym jestemj pewny, że dostanie pani jeszcze wiele listów. ,. - Strasznie mi głupio... - Rita westchnęła i napita się herbaty^ - Ten wisiorek jest znacznie cenniejszy i trwalszy - ciągnął Ta deusz. - Słowa szybko blakną, a srebrna synogarlica zostanie z pa? nią na zawsze. Chyba wie pani, że synogarlice mówią własnym ję; zykiem, trzeba je tylko uważnie słuchać... j Rita uśmiechnęła się, trochę rozbawiona, lecz Tadeusz mówili zupełnie poważnie. ; - Na pewno uważa mnie pani za ekscentryka, ale to prawda, synogarlica mówi o miłości i pogodzeniu, przebaczeniu, spokoju i radości. George przysłał pani wiadomość pod postacią symbo lu, to o wiele bardziej oryginalne niż list, nie sądzi pani? Kiedy i następnym razem wybierze się pani na klify, naturalnie przy lep szej pogodzie, proszę przyjrzeć się swojej gołębicy i posłuchać jej głosu. - Zrobię to - powiedziała, chcąc sprawić mu przyjemność. Tadeusz podrapał się po siwiejącej brodzie i spojrzał na nią ja snymi, załzawionymi oczami, s - Gra pan na skrzypcach? - zapytała, ponieważ już wcześniej zauważyła ten instrument, leżący na klapie fortepianu. - Tak, gram dla ukojenia duszy. Muzyka to cudowne lekarstwo. - Jest pan także pianistą? - Fortepian jest stary i rozstrojony, ale jakoś to znoszę... - Ja trochę rzeźbię - wyznała. - Marnie, niestety. Faye, wie pan, Faye Bolton, daje mi lekcje rzeźby. Jest nieprawdopodobnie utalentowana. Twarz Tadeusza złagodniała, jakby światło w pokoju przybrało bursztynową barwę. - Jestem przekonany, że z czasem nabierze pani doświadczenia i będzie rzeźbić równie dobrze jak ona - rzekł cicho. - O, nie, na pewno nie! I wcale nie oczekuję, że będę aż tak do brą rzeźbiarką jak Faye. Mówi pan, że muzyka leczy duszę. Z rzeź bieniem jest podobnie. Potrafię się w tym zatracić, zapomnieć o wszystkim, co mnie gnębi... - Rozumiem. - Morze także leczy i przywraca spokój. Kiedy patrzę na mo rze, także tracę poczucie rzeczywistości. - I wtedy, gdy czyta pani listy George'a... - W oczach Tadeusza błysnął uśmiech. - No, tak... To głupie, ale tak właśnie jest. Po mniej więcej półgodzinie podziękowała mu za herbatę i to warzystwo. Rozmowa z Tadeuszem sprawiła, że poczuła się znacz nie lepiej, i jeszcze raz obiecała, że w czasie następnej wyprawy nad morze posłucha głosu srebrnej synogarlicy. Przed wyjściem zapytała, czy może skorzystać z toalety, i szybko pobiegła na pię terko, świadoma, że musi zdążyć na lunch do Megababci. Kiedy otworzyła drzwi, szybkim spojrzeniem obrzuciła sypial nię gospodarza. Jej wzrok zatrzymał się na dużej rzeźbie, przed stawiającej potężnego niedźwiedzia. Rzeźba stała na parapecie nad kominkiem, gdzie poza nią nie było żadnego innego przed miotu. Było to dziwne, bo na wszystkich innych powierzchniach tłoczyły się rozmaite drobiazgi. Rita natychmiast rozpoznała dzieło Faye, której styl był niezwykle charakterystyczny. Zaczę ta się zastanawiać, co skłoniło rzeźbiarkę do rozstania się z takim arcydziełem, lecz instynkt podpowiedział jej, że nie powinna o to pytać. Tadeusz podał jej kożuch i patrzył, jak wkłada czapkę, spod któ rej brunatne włosy wymykały się pasmami, podobne do wyrzuco nych na plażę wodorostów. - Mam nadzieję, że kiedyś wpadnie pani na herbatę - powie dział. - Bardzo chętnie. Może wtedy zagra pan dla mnie na skrzyp cach... - Z przyjemnością. - Uśmiechnął się szczerze. Kiedy wyszła, przyglądał się, jak zamyka za sobą furtkę w ży7^7 . wopłocie. Faye mówiła o Ricie z prawdziwym podziwem i uzna niem, i miała rację. Rita była bardzo miłą, łagodną dziewczyną. Gdyby nie wpadł na nią, nigdy by jej nie poznał. Czasami nie na leżało chodzić z pochyloną głową, unikając spojrzeń ludzi i ukry wając się przed światem. Tadeusz zatrzasnął drzwi i sięgnął po skrzypce. Rita wśliznęła się do domu od strony ogrodu i na palcach po szła do swego pokoju, aby jak najszybciej zapisać wszystko, co za pamiętała z listu George'a. Mały gil uwił sobie przytulne gniazd ko z mchu i trawy w dzbanku, który Eddie zrobiła dla siostry w szkole. Rita uwielbiała swojego nowego przyjaciela, lubiła czuć na sobie spojrzenie jego małych czarnych oczek, kiedy bez cienia lęku obserwował ją z półki na książki. Ptak o dowolnych porach wylatywał z pokoju i wracał, ponieważ Rita zawsze zostawiała otwarte okno