Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
O czym jeszcze nie powiedziała: o tym, że po swoim powrocie do Londynu widziała Maurice'a Wilsona, siedzącego sobie na dachu wśród kominów, tego chochlika w kraciastych pumpach i w szkockim berecie z pomponem, który to chochlik przywołał ją do siebie. Z kolei Gibril Fariszta nie opowiedział jej o swojej ucieczce przed duchem Rekhi Merchant Mimo całego tego fizycznego zbliżenia wciąż istniały między nimi zamknięte drzwi; każde z nich utrzymywało w tajemnicy istnienie niebezpiecznego ducha. - Gibril, słysząc relację Allie o innych zjawach, musiał ukryć swoje wiekie wzburzenie za pozornie obojętnym - jeżeli tak mówisz, wobec tego wiem - wzburzenie, które reakcję na pojawienie się dalszych dowodów świadczących o tym, że świat marzeń sennych przedostawał się do jego realnego świata, że pękały pieczęcie na bramach dzielących te dwie rzeczywistości i że lada moment te dwa firmamenty mogą zlać się w jeden. Któregoś ranka Allie, budząc się z głębokiego i niczym nie zakłóconego snu, zaskoczyła Gibrila na lekturze książki, której od dawna nie otwierała, Blake'a "Zaślubiny Nieba i Piekła"; w egzemplarzu tym naniosła kiedyś, w młodości, kiedy nie szanowała specjalnie książek, całą serię uwag: podkreśleń", znaczków na marginesie, wykrzykników, wielokrotnych znaków zapytania. Kiedy zobaczył, że już nie śpi, przeczytał jej kilka wyjątków z figlarnym uśmiechem na twarzy. - Z Przysłów piekielnych - zaczął. - Lubieżność satyra jest hojnością Bożą. - Zaczerwieniła się nagle. - A co więcej - czytał dalej - Prawdziwym jest starożytny przekaz, jaki usłyszałem w Piekle, że świat będzie ogniem strawiony po sześciu tysiącleciach. A następnie, niżej na tej samej stronie: Dokona się to dzięki wydoskonaleniu uciech zmysłowych. Powiedz mi, kto to jest? Znalazłem ją pomiędzy stronami tej książki. - Podał jej fotografię nie żyjącej kobiety: jej siostry, Eleny, zagrzebanej tutaj i zapomnianej. Jeszcze jednej osoby oddającej się nałogowo wizjom; i ofiary własnego nawyku. - Nie mówimy o niej prawie wcale. - Klęczała naga na łóżku, jasne włosy zasłaniały jej twarz. - Odłóż ją tam, gdzie ją znalazłeś. Nie widziałem żadnego Boga ani też nie usłyszałem głosu Jego w ograniczonym organicznym postrzeganiu; ale moje zmysły odkryły to, co jest nieskończone w każdej rzeczy. Przerzucił kilka kartek książki i umieścił Elenę Cone obok podobizny Odrodzonego Człowieka, który siedział sobie na wzgórzu, nagi i z szeroko rozstawionymi płaskimi stopami, a słońce świeciło zza jego pleców. Zawsze wiedziałem, że Aniołowie są na tyle próżni, by podawać się za jedynych mądrych. Allie ukryła twarz w dłoniach. Gibril próbował ją pocieszyć. - Napisałaś na początku książki: "Stworzenie świata wg Arcy-bisk. Ushera rok 4004 przed Chr. Przewid. data apokalipsy,.., 1996." A więc mamy jeszcze trochę czasu na doskonalenie uciech zmysłowych. Potrząsnęła głową: - Przestań. - Przestał. - Opowiedz mi powiedział odkładając książkę. * * * Mając lat dwadzieścia, Elena szturmem zdobyła Londyn. Swoim nieokiełznanym stuosiemdziesięciocentymetrowym ciałem prześwitującym przez strój przypominający złotą kolczugę. Zawsze nosiła się z niesamowitą pewnością siebie, głosząc swoje prawo do całej ziemi. Miasto było jej żywiołem, potrafiła pływać w nim jak ryba. Mając lat dwadzieścia jeden, już nie żyła, utopiwszy się w wannie z zimną wodą, przy czym ciało jej wypełnione było środkami psychotropowymi. Czy można utopić się we własnym żywiole, zastanawiała się Allie dawno temu. Jeżeli ryby potrafią utopić się w wodzie, czy istoty ludzkie mogą udusić się powietrzem? W tym czasie, mając osiemnaście-dziewiętnaście lat, Allie zazdrościła Elenie braku wątpliwości. A co było jej własnym żywiołem? W jakiejże to periodycznej tablicy ducha można by go znaleźć? - Teraz, jako płaskostopa weteranka Himalajów, opłakiwała jego utratę. Kiedy już zdobędzie się wysokie horyzonty, nie jest łatwo na powrót wtłoczyć się w ramy, na wąską wyspę, do ciągłej przyziemności. Ale stopy odmówiły jej posłuszeństwa, a góra mogłaby zabić. Mitologiczna Elena, dziewczyna z okładek, spowita w sztuczne tworzywa najmodniejszych kreacji, była pewna swojej nieśmiertelności. Allie, odwiedzając ją w jej tymczasowym locum przy World's End, nie przyjęła ofiarowanej kostki cukru, mamrocząc coś o uszkodzeniach mózgu i jak zwykle, czując, że nie dorasta Elenie do pięt. Twarz jej siostry, z oczyma otwartymi zbyt szeroko, ze zbyt ostrym podbródkiem, wrażenie niesamowite, kpiąco wpatrywała się w nią. - Kto tu mówi o braku komórek mózgowych - powiedziała Elena. - Mogłabyś sporo ich odstąpić. - Nadmierna pojemność mózgu była kapitałem Eleny. Pozbywała się swoich szarych komórek jak pieniędzy, poszukując własnych szczytów; i w kulminacji usiłując odlecieć, fraza dnia. Śmierć, podobnie jak życie, przyszła do niej polukrowana. Próbowała "popracować" nad młodszą od siebie Alleluja. - Hej, masz piękne kształty, dzieciaku, dlaczego chować je w tych drelichowych spodniach? Chcę przez to powiedzieć, Boże drogi, kochana, schowałaś tam swój cały ekwipunek. - Któregoś wieczoru sama ubrała Allie, włożyła na nią coś oliwkowo-zielonego, co się składało prawie wyłącznie z falbanek i wycięć i co ledwie zakrywało jej pachwiny, na które naciągnięty był obcisły trykot: pokrywa mnie lukrem, jak ciasteczko, przyszła Allie do głowy purytańska myśl, moja rodzona siostra wypycha mnie na wystawę w oknie sklepowym, dziękuję bardzo. Poszły do klubu gry pełnego podjaranych lordziątek i Allie szybko wyszła stamtąd, gdy tylko Elena odwróciła od niej uwagę. Tydzień później, wstydząc się, że była takim tchórzem i że odtrąciła próby siostry, zmierzające do nawiązania z nią serdeczniejszych stosunków, siedziała na twardej poduszce w mieszkaniu przy World's End i przyznała się Elenie do utraty dziewictwa. Na co jej starsza siostra uderzyła ją w twarz i obrzuciła starodawnymi wyzwiskami: ladacznica, lampucera, wszetecznica. - Elena Cone nigdy nie pozwalała mężczyźnie dotknąć się choćby palcem - wrzeszczała, pokazując przy tym, że potrafi myśleć o sobie w osobie trzeciej - nawet cholernym tycim paznokietkiem