Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Miałaś kiedyś ze mną ciężką przeprawę, Verno. Uśmiechnęła się, kiwnęła głową, potwierdzając, że tak było. Zobaczyła, że on się nie uśmiecha, więc i jej uśmiech zgasł. - Teraz to się powtórzy. Będziesz musiała mi zaufać, uwierzyć w moje słowa, bo jeżeli nie, to równie dobrze od razu możemy się poddać Ładowi. Richard puścił jej dłonie i stanął na skrzyni, żeby go wszyscy lepiej słyszeli. Zobaczył, że otacza go morze żołnierzy. Tuż obok znaleźli się Cara i generał Meiffert. - Czy nas poprowadzisz, lordzie Rahlu? - spytał generał. - Nie! - zawołał w ciszę świtu. Żołnierze zaszeptali niespokojnie. Richard uniósł ręce. - Wysłuchajcie mnie! - Ucichli. - Mam mało czasu. Nie zdążę wszystkiego wyjaśnić tak dokładnie, jak bym chciał. Ale tak już jest. Podam wam fakty i pozwolę podjąć decyzję. Marsz armii Imperialnego Ładu został zahamowany nie tak daleko stąd, na południu. - Uniósł ręce, uciszając radosne okrzyki. - Mam mało czasu. Słuchajcie. Wy, żołnierze, jesteście stalą przeciwko stali. Ja zaś magią przeciwko magii. Muszę wybrać jedną z dwóch możliwości przed nadchodzącą bitwą. Jeżeli zostanę tutaj i poprowadzę was, to nie będziemy mieli zbyt dużej szansy. Wojska wroga są niezmiernie liczne, ale tego nie muszę wam przecież mówić. Jeżeli zostanę i pomogę wam z nimi walczyć, to większość z was umrze. - Mogę ci od razu powiedzieć - odezwał się generał Meiffert - że nie odpowiada mi taka perspektywa. Większość żołnierzy przyznała, że nie zachwyca ich ponura przyszłość, jaką właśnie zapowiedział Richard. - A jaka jest inna możliwość? - zawołał jeden ze stojących blisko żołnierzy. - Taka, że pozwolę wam wykonać waszą robotę i stalą powstrzymać Ład przed wtargnięciem na nasze ziemie, ja zaś wykonam moją robotę i będę magią przeciwko magii. Zrobię to, co tylko ja zrobić mogę, i znajdę sposób na pokonanie wroga tak, żeby żaden z was nie stracił życia w walce z nim. Chcę znaleźć sposób, który pozwoli mi moją magiczną mocą przepędzić ich lub zniszczyć, zanim dojdzie do walki. Nie mogę zagwarantować, że mi się to uda. Jeżeli nie, to umrę, wy zaś, żołnierze, będziecie musieli stawić czoło wrogowi. - Uważasz, że zdołasz ich powstrzymać jakąś magią? - zapytał kolejny żołnierz. Nicci wskoczyła na skrzynię tuż obok Richarda. - Lord Rahl już walczył w Starym Świecie przeciwko wojskom Jaganga. Toczyliśmy bitwy na ich ojczystej ziemi, chcąc im odciąć posiłki i zaopatrzenie. Jeżeli zatrzymacie lorda Rahla tutaj, z wami, to zmarnujecie jego szczególny dar, wskutek czego możecie stracić życie. Proszę, jako jedna z tych, co walczą u jego boku, żebyście pozwolili mu być lordem Rahlem, pozwolili mu uczynić to, co musi, i sami zrobili to, co obowiązek wam nakazuje. - Sam bym tego lepiej nie powiedział - zawołał do nich Richard. - Teraz już wszystko jasne. Oto decyzja, którą wam pozostawiam. Żołnierze nieoczekiwanie zaczęli klękać. Wzbił się kurz, kiedy się przesuwali, znajdując sobie miejsce. Jednym głosem zaintonowali: - Prowadź nas, mistrzu Rahlu. Nauczaj nas, mistrzu Rahlu. Ochraniaj nas, mistrzu Rahlu. Rozkwitamy w twojej chwale. Osłania nas twoje miłosierdzie. Twoja mądrość przerasta nasze zrozumienie. Żyjemy tylko po to, żeby ci służyć. Nasze życie należy do ciebie. Richard patrzył ponad morzem klęczących żołnierzy, jak słońce wyłania się zza horyzontu. Modły powtórzono drugi i trzeci raz, jak to było w zwyczaju w polowych warunkach, po czym żołnierze wstali. - Oto odpowiedź, lordzie Rahlu - rzekł generał Meiffert. - Dopadnij tych sukinsynów. Żołnierze okrzykami potwierdzili jego słowa. Richard zeskoczył ze skrzyni i podał Nicci rękę, żeby jej pomóc zejść. Nie skorzystała jednak z pomocy, też zeskoczyła. Richard popatrzył na Carę. - Muszę natychmiast wyruszyć. Caro, chcę, żebyś wiedziała, że się zgodzę, jeżeli zechcesz zostać z... armią. Skrzyżowała ramiona, spochmurniała. - Rozum ci odjęło? - Obejrzała się przez ramię na generała. - Mówiłam ci, że to wariat. Widzisz, co muszę znosić? Generał Meiffert z powagą pokiwał głową. - Nie wiem, jak sobie z tym radzisz, Caro. - Wprawa - zwierzyła się. Przesunęła palcami po policzku Beniamina i uśmiechnęła się doń uśmiechem, jakiego Richard jeszcze nigdy nie widział na jej twarzy. - Dbaj o siebie, generale. - Wedle rozkazu, ma'am