ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Co innego miałem zrobić? Zasłonić klejnoty poduszkš? — Pamięć mi chyba niezbyt dziœ dopisuje, zatem wybacz, Gus, że zadam ci parę mało inteligentnych pytań. — Wybaczę. Oto twoja bielizna. — Podał mi bršzowe pudełko. Otworzyłem je, odsunšłem œliczny kolorowy papier i zatchnęło mnie. — Nie noszę bokserek. — Dziœ nosisz, chłopie. Floon już taki jest. Wszystko dopięte, do najmniejszego detalu. Te gatki kosztowały pewnie więcej niż mój pierwszy samochód. Mocno nieszczęœliwy włożyłem bokserki. Potem pojawiła się biała koszula, czarne kaszmirowe skarpetki i garnitur. Taki właœnie: Luciano Barbera. Zawsze chciałem mieć garnitur od niego. Owszem, byłem stary, ale i tak œwietnie czułem na skórze jakoœć gładkiego materiału. — Naprawdę kosztuje dziesięć tysięcy dolców? — Tak, a Floon kupił ich cały tuzin. Boję się wręcz zgadywać, ile dał za toalety pań. I wiesz, co mi powiedział? Że zapłacił za nie w ngultrumach. — Co to jest? — Pienišdze używane w Bhutanie. — Wrócił do szafy i wycišgnšł moje kowbojskie buty. Ostatni raz widziałem takie na nogach juniora. Tyle że pomarańczowe. Te chociaż były czarne. Wzišłem jeden do ręki i obejrzałem ze wszystkich stron. Musiałem przyznać, że jeœli trzeba już włożyć parę butów ze skóry jaszczurki, to najlepiej właœnie takie. Całkowicie ubrany przyjrzałem się sobie w wielkim lustrze. — Wyglšdamy jak Strażnicy Teksasu. — Nie wiem, co Caz planuje na dzisiaj, ale założę się, że będzie to interesujšce. — Caz? Caz Floon? Co to za imię? — Caz de Floon. Jest Holendrem. Frannie, jeœli nie pamiętasz jego imienia, to naprawdę musisz mieć kłopoty z pamięciš. Susan, jesteœ już gotowa? — Za minutę! Minuta zmieniła się w kilka minut, ale gdy moja trzecia żona wyszła, wyglšdała naprawdę wspaniale. Nosiła błękitnš letniš suknię bez rękawów, która odmładzała jš o całe lata i dodawała nawet seksapilu. Takiego stosownego dla seniorek, oczywiœcie. — Coœ ty włożyła, Susan? — spytał Gus mało życzliwym tonem. — Nie nudŸ. Nie podoba mi się suknia, którš przysłał Floon. Wyglšdam w niej jak jarmarczna wróżka podczas karnawału dla ubogich. Madame Zuzu. Ale torebkę wezmę. Jest całkiem ładna. Gus najpierw zacisnšł mocno usta, potem zaczerpnšł głęboko powietrza i dopiero przemówił. — Proszę, nie rób tego, Suzan. Wiesz, co będzie. Popatrzyli sobie głęboko w oczy. Żadne nie chciało pierwsze odwracać głowy. Niemal słychać było, jak jedna stalowa machina wolnej woli wpada na drugš. Czołowo i z impetem. — Wybij to sobie z głowy. Podoba mi się ta suknia. Caz de Floon brzydko się bawi. Mianował się dyrektorem objazdowego cyrku. Musi nad wszystkim panować. Zaprasza tak zwanych przyjaciół na wycieczkę, a potem ubiera ich jak wola i ochota i przesuwa, i ustawia wkoło siebie jak lalki w stylu Barbie i Kena. Wcale mi się to nie podoba. Z poczštku myœlałam, że będzie dobrze, ale nie. To perwersja, a on jest zboczony. — Owszem, ale wiesz, co zrobi Floon, gdy zobaczy, że nie nosisz tego, co on chce. Czemu psuć atmosferę? W końcu to nic wielkiego. — Może dla ciebie. Ja nie jestem zabawkš. Doœć mam jego humorów, fanaberii i dšsów. Wszystko musi być, jak on chce. Gdy nie jest, to nadyma się jak dwunastolatek. Boże, to jeden z najpotężniejszych ludzi na œwiecie i mógłby w końcu choć trochę wydoroœleć. Gdybym wiedziała, że będzie się tak zachowywał, nigdy bym nie przyjechała. — Ale, Susan, to Floon za wszystko płaci. Dał wam wszystkim takie same suknie, żeby żadna nie zazdroœciła drugiej. To chyba ma sens, prawda? Przecież żyjemy na tej wycieczce jak bogowie. — Jak bożki raczej. — Poprawiła ramišczko sukni. — Bożki Floona, który rzšdzi nami niczym Zeus. Cała ta wycieczka jest jak podpisanie cyrografu. Owszem, można wiele zobaczyć i pojeœć za wszystkie czasy, ale pod warunkiem, że spełnia się pilnie każde życzenie Floona, bo inaczej nasz patron dostaje piany na pysku. Nie do wiary, że jego „przyjaciele” idš za nim jak kaczki do wody i tak samo wariujš. Pieprzyć jego wycieczkę, doœć mam udawania. Frannie miał rację, nie powinniœmy jechać. Namówiłam go, ale teraz wiem, że niepotrzebnie. Z poprzedniego pobytu w przyszłoœci pamiętałem, jak Susan warczała na mnie przez telefon, abym nie jęczš] na tę wycieczkę. Dziœ żałuje, że pojechała, a jutro upomni mnie, bym nie narzekał. Co takiego zdarzyło się między dzisiaj a jutro, że zmieniła zdanie? A ważniejsze nawet, skšd to dzisiejsze zachowanie Susan? Okres? Kim był Caz de Floon, poza tym że uchodził za jednego z najpotężniejszych ludzi na œwiecie? Jak pasował do mojego równania? I gdzie było to pióro, które znałem aż za dobrze? Bo widziałem je tutaj. Na pewno widziałem. W holu na dole zebrali się już „uszczęœliwiacze” Floona. Œwiat pełen jest ludzi, którzy gdzieœ na coœ czekajš. Każdemu się zdarza, to i przywyknšć można. Z rzadka trafia się jednak zgromadzenie tak cudaczne, że mózg z miejsca daje po hamulcach, włšcza syrenę i w ogóle odmawia współpracy. Ci na dole byli, po pierwsze, ubrani identycznie, po drugie zaœ reprezentowali wszelkie możliwe ludzkie typy i parametry, przez co zostanš mi w pamięci na zawsze. Znaczy do chwili, gdy motocykl stršci mi łeb z karku. Oczywiœcie był wœród nich i karzeł, czy jak się w owych czasach podobne osoby nazywało. Goœć wyraŸnie niewyroœnięty. Garnitur leżał na nim idealnie, ale kowbojskie buty sprawiały, że chodził jakoœ dziwnie. Gdy ujrzał, jak wysiadam z windy, zamachał do mnie niby najlepszy kumpel