They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- „Zatem - rzekł biskup - pochwalam ten czyn w moim i moich następców imieniu; będzie się pobierało tę podwójną opłatę, dopóki nie poprawią swoich obyczajów i nie nauczą się umierać w łóżku". - Następnego dnia zgnębieni buntownicy przyszli do proboszcza, mówiąc: „Proboszczu, byliście zawsze dla nas jak ojciec, poza tą jedyną przykrą sprawą. Prosimy was, nie gniewajcie się na nas z powodu owego głupstwa". A proboszcz odpowiedział: - „Dziatki moje, nie byłbym godny waszym być pasterzem, gdybym nie umiał przebaczać. Odejdźcie w pokoju i przyprowadzajcie mi jak najwięcej dzieci, a wtedy wasz ukochany curé nie umrze z głodu dzięki podwójnym opłatom". Biskup często opowiadał tę historyjkę i zachował w pamięci owego curé, aż wreszcie przeniósł go do zacnej parafii, gdzie może poczęstować starym medokiem takich, którzy tego są godni. A nie ma ich wielu. Gerardowi zaświtała w głowie myśl i nie umiał tego ukryć. - Tak jest! - potwierdził gospodarz. - To ja jestem tym księdzem: teraz może już zgadłeś, dlaczego powiedziałem: „znowu dawne figle". Przysiągłbym, iż wywiedli w pole już mego następcę w sprawie zapłaty za koszty pogrzebu. Dobrze, żeś się wyrwa! z owej parafii. I ja takoż. Wpadła nagle mała siostrzeniczka proboszcza: - Wujku, waga! Oj, ktoś obcy! - i uciekła. Ksiądz podniósł się od razu, ale żal mu było rozstawać się z Gerardem. - Łyknij raz jeszcze i chodź ze mną. U wejścia do kruchty stal kościelny z ogromną wagą i odważnikami wszelkich rozmiarów. Kilkoro skromnie wyglądających ludzi stało dokoła niego, jakaś kobieta podeszła parę kroków, uniosła chorowite dziecko, mówiąc: - Czy ciężkie, czy lekkie, wiernie przyrzekam świętemu Kościołowi tej samej wagi miarkę najlepszej żytniej mąki - dam tyleż, ile zaciąży dziecię, niech jeno Bóg uratuje mnie od nieszczęścia. Módlcie się, dobrzy ludzie, za dziecię i za mnie, matkę jego, która przybyłam tu z mym strapieniem i troską. Zważono dziecię, które wrzeszczało jak niemowlę przy chrzcie. - Courage! dame - zawołał Gerard. - Dobry to znak. Mocne jest w nim życie, da radę chorobie. - Bóg zapłać za dobre słowo - podziękowała biedna kobieta. Przytuliła swój ciężar do łona i stanęła, przyglądając się następnej kobiecie, która składała dziecko na wadze! Rozległ się nagle donośny, rozkazujący głos: - Usunąć się, przejście zrobić dla jaśnie pana! Ludzie rozstąpili się jak fale rozcięte przez majestatyczną galerę, gdy wkroczył „pan dworski", mężczyzna we wspaniałym stroju, zdobnym piórem kołpaku spiętym topazową klamrą. Odziany był w kurtę bogato bramowaną futrem, jedwabny kubrak, czerwone pantalony, a trzewiki miały spiczaste jak łyżwy nosy. Wysadzana diamentami rękojeść miecza lśniła ponad aksamitną pochwą, na dłoni siedział sokół. Wszedł na wagę z taką godnością, jakby był panem świata, nie zaś ziemskich włości; sokół zakołysał się i począł trzepotać skrzydłami, uchwycił jednak równowagę i przymrużył ślepia. Kościelny przydźwigał ciężkie odważniki, proboszcz zaś opowiedział Gerardowi: - Nasz dziedzic był śmiertelnie chory i zrobił ślub, że ofiaruje tyle chleba i sera na ubogich, ile sam waży. Kościołowi należy się z tego dziesięcina. - Przepraszam wielmożnego pana; jeżeli jego wielmożność będzie nadal przyciskał swą laską drugą szalę, nie zdołamy uzyskać równowagi. Jego wielmożność uśmiechnął się ponuro, zdjął laskę i oparł się na niej. Proboszcz sprzeciwił się znowu grzecznie, ale bardzo stanowczo. - Milles diabłes!, co mam z nią zrobić? - wrzasnął. - Bądźcie łaskawi przeto odsunąć ją od obydwu szal, panie! Kiedy jego wielmożność uczynił tak, sam wpadł w pułapkę, którą zastawił na Kościół święty, a dobry proboszcz szepnął Gerardowi : - Cretensis incidit in Cretensem - co wykładam: trafiła kosa na kamień. Teraz ksiądz odezwał się pokornie: - Jeżeli wasza wielmożność chciałby coś zaoszczędzić i żałuje, że ofiarował tak wiele Niebiosom, możecie, panie, posadzić sokoła na lokaja i zyskać funt wagi. - Pięknie wam dziękuję za radę, plebanie - krzyknął z wyrzutem wielmoża. - Będę dla nędznego funta pozbawiał biednego ptaka dobrodziejstw świętego Kościoła? Wolałbym, żeby diabeł porwał pewnego dnia cały mój dwór wraz ze mną, niż żeby jego miało coś złego spotkać. - Słodkie jest takie przywiązanie - westchnął proboszcz. - Między ptakiem i bydlęciem - szepnął Gerard. - Pst! - przeraził się pleban. Zanotowano wagę seniora i wierzę, że Niebiosa nie zważyły jednocześnie jego wdzięczności na kościelnej wadze. Niechże mój nieświadomy czytelnik nie dziwi się temu człowiekowi ani jego skąpej wdzięczności wobec Dawcy zdrowia i wszelkich dóbr tego świata. Innymi oczami ludzie spoglądają w oczy śmierci, innymi zaś na przebytą chorobę. Kiedy ludzie dobijają targu, starają się uzyskać jak najwięcej i nie będą się spierali o drobiazgi, czy to z ludźmi, czy też z niebiosami. Nie zmieniliśmy się w tym względzie teraz, w głębi duszy jesteśmy podobni do naszych przodków sprzed czterystu lat; może tylko w tamtych czasach czyniliśmy to odrobinę naiwniej i naiwność ta objawiała się bardziej dotykalnie, jako że w tej surowej epoce ciało górowało nad umysłem, a wszelkie uczucia przybierały materialne kształty. Ludzie odbywali pokutę, biczując się gorliwie, odmawiali różańce, przekupywali świętych woskowymi świeczkami, jadali ryby, aby uświęcić duszę, tkwili w zimnej wodzie dla opanowania swych uczuć i dziękowali Bogu za przywrócone zdrowie za pomocą jednego cetnara, dwóch kamieni, siedmiu funtów, trzech uncji i półtora grama chleba i sera. W czasie mego kazania, a wygłaszam kazania rzadko i nieudolnie, zacny pleban namawiał jaśnie pana, aby ów wstąpił do kościoła i zarządził, co mają zrobić z jego praprapradziadem. - Tam do licha! Wykopaliście go czy co? - O nie, wielmożny panie, nigdy nie był pochowany. - Czyliż że sprawdza się jednak stara opowieść? - Jest tak prawdziwa, że właśnie dziś robotnicy, naprawiając filar, znaleźli w nim stojący szkielet. Posłałbym natychmiast po jaśnie pana, ale wiedziałem, że wasza wielmożność ma nas odwiedzić. - To on! to rzeczywiście on! - powiedział potomek znalezionego wielmoży, przyspieszając kroku. - Chodźmy obejrzeć starego. Ten młodzian jest, jak sądzę, cudzoziemcem? Gerard skłonił się