They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Co robisz w tym ciemnym pokoju? Oszczędzam pieniądze. - Odpowiedź utrzymana była w tonie -isruonej cierpliwości, jako wyrzut za ustawiczne oskarżenia o rozrzutność. - Cóż robić, świece są bardzo drogie, a ubogi kapelmistrz, zarabiający czterysta talarów rocznie... Z kobiecym zatroskaniem pokiwała głową i chciała już pociągnąć za sznur od dzwonka, kiedy zawołał ją. - Daj pokój temu dzwonkowi i chodź tutaj. Tutaj, na moje kolana - mówił przyciągając ją do siebie. - Muszę na ciebie popatrzeć. Powoli powiódł wzrokiem po jej ślicznej twarzyczce. - Dopiero dwadzieścia lat - westchnął przygnębiony - a już widoczne ślady daleko posuniętej starczej zgrzybiałości... - Cecylia z furią próbowała uwolnić się z jego objęć i musiał chwycić ją za przeguby dłoni. - Ale cóż, związani już jesteśmy nierozerwalnym węzłem świętego sakramentu mał żeństwa - tu westchnął z determinacją - więc zrobię, co tylko będę mógł. - No, popatrzcie tylko! - oburzyła się Cecylia walcząc bezskutecznie o swoje wyzwolenie. - Powinnam cię była zostawić tam, siedzącego na tej ławce! Maman miała rację. Nie sposób poznać mężczyznę, którego się poślubiło, wcześniej niż po zakończeniu miodowego miesiąca. - Twoja maman ma dar stwierdzania rzeczy oczywistych. A teraz jako twój pan i władca rozkazuję ci pocałować mnie. - Po tym coś powiedział? Za nic w świecie! - Czy mam rozumieć, że odmawiasz ucałowania swego małżonka? Czy wiesz, że mogę cię wtrącić do lochu za brak uległości małżeńskiej? Odpowiedziała mu drwiącą minką i dała prztyczka w czubek nosa. - Czy pani nazywa to pocałunkiem, Frau Mendelssohn? Stanowczo zamierzam odesłać cię z powrotem do twej rodzinnej wioski. - Frankfurt nie jest wioską - rzuciła porywczo. - To piękne miasto. O wiele piękniejsze od Diisseldorfu czy Berlina. - Jakaż śliczna była, gdy się gniewała. Oczy błyszczały, delikatne nozdrza rozdymały się, a młode piersi falowały pod stanikiem błękitnej sukienki. - I ludzie są tam o wiele milsi. - Być może, ale całować nie potrafią. Przyciągnąwszy ku sobie, lekko uniósł do góry jej twarzyczkę i złożył usta na jej ustach. Wargi miała wilgotne i miękkie i poczuł, że jej ciało osuwa się bezwładnie w jego ramiona. Długo nie wypuszczał jej z objęć. - Już trochę lepiej - oświadczył obojętnym tonem lekarza. - Ale trzeba jeszcze wiele wprawy. Zalecam codzienną lekcję. Szczęście składa się właśnie z takich głupstw, bo dla tego, co ma radość w sercu, wszystko jest powodem do szczęścia. - A poza tym - rzuciła w nowym wybuchu gniewu - wszystko tu jest o wiele droższe niż we Frankfurcie. Czy wiesz, ile ode mnie zażądali za obicie jednego krzesła? Cztery talary! _ Rozbójnicy! - wykrzyknął w głębokim oburzeniu. _ Ale wykłóciłam się z nimi i opuścili dwanaście fenigów. _ Cudownie! - W głosie Feliksa zabrzmiał lekki ton wyrzutu. - Ale idzisz, my przecież właściwie nie jesteśmy biedni. Czy nie wstyd ci tak trochę, troszeczkę, targować się z kupcami o dwanaście fenigów? - Kupcy nie szanują cię, jeśli się z nimi trochę nie potargujesz - odparła bez chwili wahania. - Tak mówiła maman. - Czy twoja matka nigdy nie przestaje mówić? _ To już impertynencja. A przecież, kiedy byliśmy zaręczeni, nieraz mi powtarzałeś, że dała mi doskonałe wychowanie. - To prawda. Ale, moja mała Cecylko, nie jestem biedny. I ty wiesz o tym. Jesteś bardzo zamożną damą. Jeśli nie wiesz tego sama, mogę cię o tym zapewnić. Po cóż więc te śmieszne parofenigowe oszczędności? Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, jak gdyby powiedział jakieś nieprzyzwoite słowo. - Ależ Feliksie, to grzech trwonić pieniądze. - Owszem, ale nie fenigi. Posłuchaj mnie, kochanie, porozmawiajmy na ten temat rozsądnie. Poczuł, że lekko odsunęła się od niego. - Wielkie rzeki powstają z małych strumieni - odparła. Nad całym jej dzieciństwem wisiała zmora przysłów, powiedzonek i poczciwych komunałów, które, równe boskim rozkazom, stanowiły ucieczkę w ciężkich chwilach. - Pani domu, która nie dba o fenigi, niebawem przestanie dbać i o talary. Stanie się złą gospodynią, a potem i złą żoną i Bóg odwróci swe błogosławieństwo od jej domu. Uderzony głęboką powagą jej głosu, Feliks milczał przez chwilę. Ona naprawdę wierzyła, że nie dbając o fenigi stanie się rozwiązłą kobietą. Po raz pierwszy odczuł podstawową różnicę między nimi. Dla niego zbytek, a dokładniej mówiąc, dyskretna elegancja, którą zapewnić może jedynie zamożność, jest czymś niezbędnym. Pieniądze są po to, aby czerpać z nich przyjemność; nie wolno rzucać ich ostentacyjnie na prawo i lewo, ale też z całą pewnością nie należy chować ich w żelaznych kasach. Dla niej zbytek oznacza rozrzutność, a rozrzutność to grzech. Miał przekonanie, że jego świetny dom rodzinny w Berlinie nie zasłużył w jej oczach na aprobatę. ewnego razu powiedziała: „Bóg nie mieszka w pałacach". Było to jeszcze no z tych pobożnych powiedzonek, którymi przesiąkł w dzieciństwie jej ysi- Tak, Bóg gniewa się na widok rozrzutności, nawet jeśli ta rozrzutność tyczy fenigów. Bóg sprzyja ludziom łagodnym, skromnym i oszczędnym. - A w ogóle - zaczął znów, odsuwając od siebie te refleksje - czemu as P°krywać to krzesło? Mam nadzieję, że w przyszłym roku już tu nie będziemy mieszkać. Nie przypuszczasz chyba, że chciałbym przez całe życie być dyrygentem prowincjonalnej orkiestry, prawda? Pisał do mnie mói dawny nauczyciel muzyki, Zelter, że popycha moją sprawę w radzie opiekuńczej Wyższej Szkoły Śpiewu. Jeśli on w przyszłym roku ustąpi ze swego stanowiska, będę mógł je zająć. A następny krok to Berlińska Filharmonia. Czy chciałabyś być żoną dyrygenta berlińskiej orkiestry? Ale Cecylia nie okazywała radosnego podniecenia, jakie ogarnęło jego samego. - Wolałabym mieć własny dom i żyć szczęśliwie w małym, spokojnym mieście. - Ależ, Cecylko, w dużym mieście możesz być równie szczęśliwa! - zawołał