They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jeśli wcale nie znamy podstaw radiotechniki i nic nie wiemy o indukcji, sprzężeniach zwrotnych i całej teorii elektromagnetycznych lal Maxwella, to na wołowej skórze nie spiszemy wszystkich cech, wedle których nasz człowiek ma odróżnić radio od „nieradia”. Powiemy mu więc, że to jest przeważnie skrzynka - ale nie zawsze, bo może być przecież radio bez skrzynki; że się stamtąd wydobywa ludzki głos i muzyka - ale to może być też gramofon lub szafa grająca; że tam jest oświetlona skala z napisami - ale i to nie zawsze; że jest antena - ale anteny mają też na przykład urządzenia radarowe i tak dalej, i tak dalej, będziemy opisywać wszystkie możliwe rodzaje pokrycia głośników, rodzaje politury, kolory gałek ebonitowych, kształty lamp, zajmie to niesłychanie wiele miejsca, a jaki będzie skutek? Taki, że rozpoznanie radia na podstawie tych cech wcale nie będzie pewne, bo większość ich jest zupełnie nieważna i nieistotna dla działania radia. Nasz człowiek uda się na poszukiwania i od razu w pierwszym przypadku zawiedzie się, bo jakiś dowcipniś zbudował radio tak: dwie lampy ustawił w piwnicy, cewkę i wariometr na pierwszym piętrze, kondensatory na strychu, wszystko połączył drucikami, antenę zrobił ze starego łóżka żelaznego, prąd czerpie z termo ogniwa nad lampą naftową - i nasz „badacz” zostanie wystrychnięty na dudka. Cały opis, zajmujący dwadzieścia czy sto tomów, okaże się do bani olejowej. Dlaczego tak jest? Dlatego, że w pierwszym przypadku podajemy ideę konstrukcyjną, zasady działania, słowem, ogólną teorię zamykającą w kilku wzorach i schematach wszystkie możliwości budowy radioodbiorników, przy czym - to bardzo ważne! - ta teoria wcale nie jest podobna do zewnętrznego wyglądu przeciętnego radia. Natomiast w drugim przypadku wyliczamy tysiączne cechy występujące w takich czy innych aparatach, ale nigdy nie będziemy mieli pewności, czy one są w konieczny i nierozerwalny sposób związane z działaniem radia, czy też to jakieś przypadkowe, błahe ozdóbki. A teraz przypatrzmy się problemowi raka. Przy dzisiejszym stanie nauki jest on raczej zjawiskiem typu drugiego niż pierwszego; opisuje się cechy zewnętrzne, wygląd komórek i tak dalej, ale nie ma jednolitej teorii, która” by to wszystko uogólniała i mówiła nam, co tu jest ważne, a co przypadkowe i błahe”. „Jeżeli będę podawał coraz więcej i więcej faktów, to w końcu Sezam zdoła stworzyć ogólną teorię!” - odparł mi uparty młodzieniec. „Nigdy w świecie - odpowiedziałem. - Powiedzmy, że wszystkie znane radia mają z tyłu skrzynki dziurkowaną deseczkę. Naturalnie, ta deseczka będzie się znajdowała na samym początku naszej listy, bo, powiemy, skoro jest w każdym radioaparacie, to ho! ho! musi to być jakaś niesłychanie ważna cecha! Skutek zaś tego będzie żałosny. Sezam, który jak wiadomo, niczemu się nie dziwi i niczego nie uważa za niemożliwe, przynaglany przez nas, będzie posłusznie starał się sporządzić teorię, w której poczesne miejsce zająć ma ta nieszczęsna deseczka... Ciekawym, co by z tego wynikło! Choćbyś mu podał i milion, i trylion dalszych cech opisowych, nic to nie pomoże. Sezam udławi się tą idiotyczną deseczką, której przecież w żaden sposób nie zdoła wepchnąć w teorię, a w dodatku nic zgoła nie będzie wiedział o rzeczy najważniejszej - o istnieniu stacji nadawczej, bez której radio w ogóle nie może grać... Nie ulega więc wątpliwości, że i po tysiącu lat nie wpadnie na trop teorii Maxwella, bo i w jaki sposób2”. Będzie manipulował „abstrakcjami” deseczek, <-uogólnieniami” skrzynek, będzie się kopał w tysiącznych opisach i urodzi największy nonsens, jaki można sobie wyobrazić! Podobna historia jest z rakiem. Będziesz mu podawał informacje o chorych na raka ludziach, o ich wzroście, o tym, co jedzą, jak śpią, jak im włosy rosną, a może to wszystko jest najzupełniej nieistotne, może raka wywołuje czynnik X, nie znany dotąd nauce, tak jak w naszym przykładzie nie znana była teoria Maxwella?...” - Te wszystkie argumenty uczyniły mego młodego człowieka jeszcze bardziej zacietrzewionym. Zapewne wydawało mu się, że jest Galileuszem - zmuszonym przez inkwizycję do odwołania swej nauki, i ręczę, że powtarzał w duchu: e pur si muove - a jednak się porusza! „Problem jest trudniejszy, niż myślałem - rzekł - a jednak spróbuję go pokonać”. - Jakoż, gdy nadszedł okres pracy dyplomowej, jął dostarczać Sezamowi informacji; znosił je i zwoził całymi tomami, dniem i nocą, były tam i protokoły sekcyjne i opisy morfologiczne, teorie powstawania raka wirusowe i biochemiczne, dane histologii, embriologii i anatomii patologicznej... Nie będę wyliczał wszystkiego, boby to zajęło nam zbyt wiele czasu. Dość powiedzieć, że w ciągu tygodnia Sezam pochłonął więcej wiedzy o raku, niż zdołałby jej nagromadzić człowiek, który by przez całe życie nie robił nic innego, jak tylko studiował fachową literaturę. Nareszcie uznawszy, że będzie dość, młodzieniec przystąpił do decydującego ataku i zadał Sezamowi pytanie: „jak leczyć raka?” Tu wyłoniła się zupełnie nowa trudność. Sezam w ogóle nic nie odpowiedział, bo, że tak powiem, nie rozumiał, o co chodzi. Rzecz ma się bowiem tak, że kiedy rozmawiamy ze sobą, wypowiadamy wiele słów, które „rozumieją się same przez się”. Każdy człowiek, choćby i nie uczony, nie lekarz, mniej więcej do-rozumie się, co znaczy „wyleczyć z choroby”. Natomiast elektromózg nie umie się domyślać, dla niego nic zgoła nie jest „zrozumiałe samo przez się”. Trzeba mu było ściśle wyjaśnić, co to znaczy „wyleczyć”. Młodzieniec zabrał się do tego tak: „wyleczyć - to znaczy zrobić tak, żeby raka nie było w organizmie”.”Żeby raka nie było w organizmie - odpowiedział Sezam - trzeba go usunąć”. Było to bardzo proste, ale nie posuwało sprawy ani o włos.”Jak usunąć raka?” - spytał dalej mój badacz. Sezam odpowiedział natychmiast: „należy wyosobnić go z organizmu”. Oczywiście, młody człowiek był bardzo zły. Zaczął więc się bić z Sezamem i formułował pytania coraz inne. Robił to kilkaset razy. W różnych fazach Sezam (którego cierpliwość dlatego jest nieograniczona, że on w ogóle nie wie, co to cierpliwość) różnie odpowiadał. Na przykład, gdy młodzieniec dochodził już do sformułowań subtelniejszych i pytał: „jak powstrzymać rozprzestrzenianie się raka w organizmie, nie usuwając go, nie wycinając ani nie używając promieni Roentgena?”, Sezam odpowiedział: „należy zabić organizm, wtedy i rak zginie”. Musiał więc wprowadzić dodatkowe punkty o tym, że powstrzymując ten wzrost rakowy nie można organizmowi szkodzić