Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Z gazet później dowiedziałem się, że został archierejem. W tej stronie jazda zimowa dosyć jest łatwa; długość zimy, klimat umiarkowańszy niżeli w stronach ku Lodowatemu morzu położonych, sprawują, że mieszkańcy nie bardzo się w powozy opatrują; natomiast mają sanie wyborne ze wszystkiemi wygodami, aż do pieców żelaznych. Do tych, potrzebnych węgli na każdej poczcie dostać można. Na całym świecie niemasz podobno tańszej poczty jak tutaj, na werstę od konia po deniuszce, to jest po ćwierć kopiejki się płaci. Nocy zawsze są widne i im większy mróz, tem jaśniejsze, — sypiają w saniach, potrawy i herbatę w nich sobie gotują. Drugiej zimy pobytu mojego na Syberyi, syn pułkownika Panajewa, przywiózł do dziada dzieci swoje; ofiarował mi staruszek ów osiemset rubli assygn żebym wnuczkę jego początkowo w Kazaniu wychowaną, w języku włoskim kształcił, a mniejszym wnuczętom dawał początki języka francuzkiego. Zostałem tedy nauczycielem, oświadczywszy, że żadnej nie wezmę zapłaty, ile że pułkownik różnemi czasy mnie obdarzał to kawą, herbatą, cukrem, to innemi wygódkami. Uczenie tych małych dziatek sprawiało mi prawdziwą roskosz i zabawę, ale nadszedł fatalny kres, który moje i ich szczęście pomięszał. Pułkownik był osiemdziesiąlletnim starcem, i zbliżał się powoli do końca poczciwego życia, wreszcie umarł, do chwili zgonu rozmawiając spokojnie i mojej przy sobie żądając przytomności, co łatwo przyszło, bo tam dla jego wnucząt prawie nieustannie bawiłem. Po odbytym pogrzebie, przepełniony smutkiem syn, dogadzając żalowi swemu i zwyczajowi, zamknął się na cztery niedziele, nie wychylając nigdzie z domu. Przekładałem znękanemu boleścią sowietnikowi, że obyczaj ten zamykania się nie jest prawem, że żal taki nie nagradzając straty, szkodzi zdrowiu, dla którego potrzeba szukać rozrywki i ruchu, gdyż bezczynność i siedzenie w miejscu stać się może niebezpiecznem; potwierdził to doktór i ledwieśmy go do wyjazdu skłonili. Wybrał się do Permu, ale nie dojechawszy w drodze umarł, a żona biedaczka powróciła płakać nad swoim i dzieci losem. Dopełniłem względem stroskanej familii obowiązków przyjaciela, ciesząc jak mogłem biednych, choć w sercu nie wiele miałem czem- bym się mógł podzielić. Sam wówczas jeszcze nie wiedząc przyszłości, w modlitwie szukałem dla siebie ulgi, a w pracy rozrywki, ale Bóg się mną opiekował i ręką swą dobrotliwą, naznaczył już kres mojego cierpienia. KONIEC TOMU DRUGIEGO. SPIS ROZDZIAŁÓW TOMU DRUGIEGO. [jak w orginale] SPIS ROZDZIAŁÓW .........................TOMU DRUGIEGO. . I. Lwów ... 5 II. Sejmiki 1791 roku ... 16 III. Odwiedziny ojca ... 34 IV. Dalsze czynności Sejmowe ... 42 V. ... 48 VI. Miejskie ... 56 VII. Święty Stanisław ... 62 VIII. Czynności w Lublinie ... 72 IX. Panna Malecka ... 81 X. Obozy ... 106 XI. Dalsze dzieje ... 111 XII. Śmierć ex-wojewody ... 130 XIII. Prot Potocki ... 142 XIV. Filip Nereusz Olizar ... 147 XV. Pożegnanie Lublina ... 154 XVI. Sejmiki Żytomierskie 17 92 roku ... 166 XVII. Wesele ... 170 XVIII. Obóz księcia Józefa Poniatowskiego ... 176 XIX. Powrót z obozu ... 225 XX ... 230 XXI. ... 235 XXII. Sprawy domowe. ... 244 XXIII. Sprawy publiczne ... 251 XXIV. Domowe okoliczności ... 256 XXV. Brat Wincenty ... 269 XXVI. Niespodziane ożenienie ... 271 XXVII. Kontrakty roku 1793 ... 290 XXVIII. Warszawa ... 29 5 XXIX. Lwów ... 303 XXX. Na prowincyi ... 311 XXXI. Grodno ... 323 XXXII. Stanisław-August ... 337 XXXIII. Markiza Lulli ... 347 XXXIV. Na wsi. ... 354 XXXV. Rozmaitości ... 360 XXXVI. L.... i ... 364 XXXVII. Kontrakty 1794 roku. ... 368 XXXVIII. 1794 rok. ... 372 XXXIX. Powrót w Kijowskie ... 387 XL. Zakończenie.. ... 403 XLI. Z pamiętników księdza opata Ochockiego ... 410 Tom trzeci. I. WYJĄTKI Z NOTAT OPATA OCHOCKIEGO. Godziny życia mojego, ubiegały w zajęciu ciągłem i porżądnem, a porządek ten wiele stanowił dla samotnika. Ten, który nie robi planu dziś jeszcze na ciąg spraw jutrzejszych, nie żyje, ale wlecze za sobą ciężar życia, a dowodem, że ono jest brzemieniem dla niego, nieustanne narzekanie i stękanie, które mu towarzyszy. Najskuteczniejszy sposób używania życia zapisał Kant w swej Antropologii, zalecając porządnie po sobie następujące ciągłe zatrudnienie. Wstawałem zawsze o godzinie czwartej i cały ranek poświęcałem sprawom i powinnościom chrześcijan- skim, odprawując kapłańskie moje modlitwy. Następowało czytanie biblii i innych książek, które miałem pod ręką. To zajęcie zabierało mi cały czas przedpołudniowy, polem wychodziłem z domu, a jeśli to był dzień, w którym nie mogłem mieć obiadu u horodniczego, musiałem sobie przerywać czytanie czuwaniem nad kuchenką. W te dnie bowiem sani sobie na kominku jeść gotowałem, i odwiedzający mnie tutejsi mieszkańcy zostawali przy ogniu, jak Marka Kurcyusza posłowie Samnitów