They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jechał ulicą Księcia Walii w świetnym humorze, kiedy nagle, na tej zatłoczonej i wąskiej głównej arterii miasteczka jadąca tuż przed nim taksówka zahamowała gwałtownie, a jej kierowca wysadził głowę przez okno, żeby pogwarzyć z jakąś przechodzącą dziewczyną. Paperman przywykł już do owego powszechnego na Kinji obyczaju, więc zdążył w porę nadepnąć pedał hamulca i spokojnie czekał. Trąbienie klaksonem uchodziło w podobnych okolicznościach za przejaw chamstwa. - Panie Paper-mon. Co za scęśliwy traf! - Bankier Llewellyn zatrzymał się obok niego na chodniku oparł się łokciem o okno rovera. - Spotykam pana na ulicy, a jus od godziny usiłowałem skontaktować się z panem i panem Ot-losem w klubie! - Przecież Lester powinien tam być. - Tak mi tez powiedziano, ale najpierw prowadził długą rozmowę międzynarodową, a potem nie mogłem go złapać. Chciałem panom pogratulować. Staliście się panowie szanownymi właścicielami Zatoki Krabów! - Jak to: my?! - Norman był kompletnie zaskoczony tą nowiną; Zatoka Krabów stanowiła w tym momencie ostatnią rzecz, o której mógłby pomyśleć. - Dziś rano otwozono oferty. Pan Ot-loss to sprytny cłowiek! Zaoferował cysta seściesiąt pięć tysięcy, następna w kolejności oferta była tylko o dwadzieścia pięć tysięcy nissa! Byłem psekonany, ze zaoferuje co najmniej cterysta tysięcy. To osiedle jest warte duzo, duzo więcej. Bardzo chytse, bardzo psenikliwie! Za Normanem ustawiła się już długa kolejka aut. Przed taksówką pas ruchu był pusty aż do samego nabrzeża, tymczasem wyglądało na to, że pogwarka kierowcy z rozchichotanym dziewczęciem dopiero się na dobre rozkręca. Norman odważył się w tej sytuacji na naciśnięcie klaksonu i został natychmiast skarcony wrogimi spojrzeniami rozgadanej pary. Taksówkarz wrzucił jednak bieg i zaczął rozmawiać nieco szybciej i głośniej. - Oczywiście, powiem Lesterowi - zwrócił się Paperman do bankiera. - Powinien się ucieszyć. - Prosę mu tes powiedzieć, ze byłoby niezwykle roztropnie, gdyby zjawił się jutro dla spoządzenia umowy. Jutro jest cwartek, więc pracujemy tylko do południa. - Więc może dzisiaj? Zostało jeszcze sporo czasu. - Ales dzisiaj mamy Drugi Dzień Świąt! W piątek paradę karnawałową, w poniedziałek i wtorek Nowy Rok, a w środę Dzień Kolumba, więc będzie ceba cekać cały tydzień, jeśli pan Ot-los nie zjawi się jutro o świcie. - Dzień Kolumba? Tuż po Nowym Roku? Przecież to święto przypada w październiku! - żachnął się Norman. - Wedle starej kinjańskiej tradycji - wyjaśnił bankier - Kolumb zacymał się tutaj drugiego stycnia dla uzupełnienia zapasów świezej wody. Kiedy Paperman na czele długiej kolumny aut ruszył wreszcie naprzód, wesoły śmiech bankiera wciąż jeszcze dźwięczał mu w uszach. Dotarł do klubu w porze lunchu. Atlasa na tarasie jadalnym nie było. Telefon w jego pokoju również nie odpowiadał. Norman znalazł grubasa w barze: z głową wciśniętą w ramiona siedział oklapnięty na stołku, prawie nagi, w samych tylko kwiecistych kąpielówkach. - Co się stało, Church? - spytał szeptem Norman. Barman poskrobał się w brodę. - Wydaje mi się, że on zasnął, proszę pana. Albo... albo zemdlał, licho wie. Wypił właśnie cztery podwójne bourbony pod rząd. Jeden po drugim. Norman dotknął ramienia Atlasa. Grubas cuchnął okropnie whisky, cygarami i potem. - Lester! Nie zjadłbyś ze mną lunchu? Przynoszę dobre nowiny, które powinniśmy uczcić. Otworzę butelkę szampana, co? Lester dźwignął głowę i spojrzał na Papermana. Nabiegłe krwią oczy miał półprzymknięte, szczęka mu obwisła, wessał dolną wargę, a rysy jego poszarzałej, pooranej zmarszczkami twarzy pogłębiły się i zwiotczały. - Dobre nowiny? Coś takiego jak dobre nowiny w przyrodzie nie występuje! Jakie znów dobre nowiny? - Wygrałeś przetarg na Zatokę Krabów! Atlas wytrzeszczył na niego oczy, a w jego spojrzeniu pojawił się błysk zrozumienia. - Wygraliśmy? - Jego głos tylko nieznacznie różnił się od skrzeku