Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Broniła się, a gdy mu tak jak kiedyś przy pierwszej wizycie powiedziała, że to, czego chce, jest szalone, odpowiedział jej tak samo jak wtedy: tak, miłość jest szalona, i zdzierał z niej ubranie. Stała więc na środku pracowni i myślała w tej chwili wyłącznie o swoim brzuchu; bała się na niego spojrzeć, ale widziała go przed oczyma takim, jaki znała z tysięcznych rozpaczliwych spojrzeń do lustra; wydawało jej się, że ma na sobie tylko brzuch, tylko pomarsz czoną brzydką skórę i czuła się jak kobieta na stole operacyjnym, kobieta, która nie może o niczym myśleć, musi się oddać w czyjeś ręce i musi jedynie wierzyć, że to wszystko przejdzie, że operacja i ból się skończą i że teraz musi to tylko wytrzymać. A malarz brał do ręki pędzel, maczał i przykładał do jej ramienia, pępka, nóg, po czym cofał się i brał do ręki aparat fotograficzny; prowadził ją do łazienki, gdzie musiała położyć się w pustej wannie i kładł na niej metalowy wąż z dziurkowanym wylotem prysznica na końcu i mówił, że ten wąż nie wypluwa wody, lecz uśmiercający gaz, i że leży na jej ciele jak ciało wojny na ciele miłości; a potem znowu ją podniósł i postawił w innym miejscu i znów fotografował, a ona szła posłusznie, nie starała się już zakrywać brzucha, ale miała go wciąż przed oczami i widziała oczy malarza i swój brzuch i jego oczy. . . A kiedy ją pomalowaną położył później na dywanie obok antycznej głowy, pięknej i zimnej, i kochał się z nią, mama nie wytrzymała tego i rozpłakała się w jego objęciach, lecz on prawdopodobnie nie zrozumiał sensu jej płaczu, był bowiem przekonany, że jego własna dzika pasja, przemieniona w piękny, wytrwały, pulsujący ruch, nie może wywołać niczego innego, tylko płacz rozkoszy i szczęścia. Mama uświadomiła sobie, że malarz nie zrozumiał przyczyny jej płaczu, opanowała się i przestała płakać. Kiedy jednak przyszła do domu, na schodach zakręciło jej się w głowie; upadła i stłukła sobie kolano. Przestraszona babcia zaprowadziła ją do pokoju, dotknęła jej czoła i wsadziła pod pachę termometr. Mama miała gorączkę. Mama załamała się nerwowo. 10 Kilka dni później czescy spadochroniarze wysłani z Anglii zabili niemieckiego pana czeskich ziem; ogłoszono stan wyjątkowy i na rogach ulic pojawiły się plakaty z długimi listami straconych. Mama leżała w łóżku i codziennie przychodził lekarz, żeby jej wbić w pośladek zastrzyk. Wtedy to pewnego razu mąż przysiadł na jej łóżku, wziął ją za rękę i długo patrzył jej w oczy; mama wiedziała, że jej załamanie przypisuje okropnościom historii i uświadomiła sobie ze wstydem, że go oszukuje, a on jest przy tym dla niej dobry i w tych ciężkich chwilach chce być dla niej przyjacielem. Także służąca Magda, która mieszkała w willi już od kilku lat i o której babcia chętnie mówiła w duchu dobrych demokratycznych tradycji, że widzi w niej raczej członka rodziny niż siłę najemną, przyszła któregoś dnia do domu z płaczem, ponieważ jej ukochanego aresztowało gestapo. I rzeczywiście kilka dni później jego nazwisko pojawiło się wypisane czarnymi literami na ciemnoczerwonym obwieszczeniu wśród nazwisk innych zamordowanych i Magda dostała parę dni wolnego, żeby móc pojechać do rodziców swego chłopca. Gdy wróciła, opowiadała, że rodzina jej ukochanego nie dostała nawet urny z prochami i nigdy się już chyba nie dowie, gdzie leżą zwłoki ich syna. Znowu się rozpłakała i popłakiwała prawie codziennie