Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jeżeli istotnie jest tak, jak mówisz, to Siostry mogły zrobić coś podobnego: sprawiły, że wszyscy o niej zapomnieli. Nicci spojrzała w szare oczy, w oczy, w których tak chętnie by się zatraciła. Poczuła łzy spływające jej po policzkach. - Spróbowałam tego, Richardzie. - O czym ty mówisz? - Wypróbowałam to, co nakazywali mi uczynić tobie. Tam, w Casce, wypróbowałam to na jednym z żołnierzy Jaganga. Kazałam mu zapomnieć o Jagangu. Umarł. A jeżeli chainfire tak na wszystkich podziała? Richard gniewnie westchnął. - Idziemy. Ruszył przez ogród ku generałowi i jego gwardzistom, czekającym w lśniącym granitowym holu, stłoczonym przy wejściu do Ogrodu Życia. - Lordzie Rahlu - odezwał się generał - nie widzę szkatuł. - Ukradziono je. Wszyscy żołnierze aż otworzyli usta ze zdumienia. Generał Trimack patrzył wielkimi oczami. - Ukradziono... ale któż miałby to zrobić? Richard uniósł posążek i zakołysał nim przed gwardzistami. - Moja żona. Generał Trimack sprawiał wrażenie, iż nie wie, czy ma gniewnie wrzeszczeć, czy może raczej natychmiast popełnić samobójstwo. Tarł dłonią usta i rozmyślał nad wszystkim, co usłyszał, starając się to pogodzić z tym, co już wcześniej wiedział. Popatrzył na Richarda tak, jak tylko generałowie potrafią patrzeć. - Cały czas dostaję raporty, lordzie Rahlu. Żądam, żeby mi je wszystkie przekazywano, bo nigdy nie wiadomo, jaka informacja może się okazać użyteczna. Generał Meiffert również przysyła mi meldunki. Jest teraz blisko, więc docierają do mnie w parę godzin. On i jego wojska wkrótce ruszą na południe, więc czas się wydłuży, ale na razie są to świeżutkie wieści. - Słucham. - Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale w najnowszym raporcie, który dostałem rankiem, napisał, że natrafili na kobietę, starą kobietę, przebitą mieczem. Twierdzili, że jest w złym stanie. Nie wiem, czemu mnie o tym powiadomił, ale generał Meiffert to bystry chłopak i myślę, że skoro chciał, żebym o tym wiedział, to musiał się w tym dopatrzyć czegoś nadzwyczaj dziwnego. - Jak jest daleko? - spytał Richard. - Armia, rozumie się. Jak? Generał wzruszył ramionami. - Konno? Jakieś dwie godziny, może godzinę dość szybkiej jazdy. - Więc przygotuj mi konie. Natychmiast. Generał Trimack przyłożył pięść do serca, po czym gestem przywołał paru żołnierzy. - Biegiem przygotować konie dla lorda Rahla. - Spojrzał na Richarda, potem na Carę i Nicci. - Trzy? - Tak, trzy - potwierdził Richard. - I eskortę Pierwszej Kompanii, żeby go poprowadziła i chroniła. Obaj żołnierze skinęli głowami i pognali ku schodom. - Nie wiem, co powiedzieć, lordzie Rahlu. Oczywiście złożę dymisję... - Nie bądź głupi. W tej sprawie absolutnie nic nie mogłeś zrobić, bo zadziałało tu zaklęcie. To moja wina, że tak się stało. Jestem lordem Rahlem i to ja mam magią przeciwdziałać magii. Nicci pomyślała, że przecież się starał, tyle że nikt nie chciał mu wierzyć. Richard, Cara i Nicci, nie tracąc ani chwili na odpoczynek, eskortowani przez oddział pałacowej gwardii, szli pospiesznie wspaniałymi, szerokimi korytarzami rodowej siedziby Richarda. Ustawieni w klin gwardziści usuwali na boki ludzi. Tuż za nimi, a przed Richardem, kroczyła Cara. Nicci szła u jego boku. Kiedy przemierzali węższy korytarz, nie tak ludny, Richard zwolnił, a potem się zatrzymał. Gwardziści też stanęli - na tyle blisko, żeby być pod ręką, a zarazem na tyle daleko, żeby mu zapewnić prywatność. Wszyscy czekali, a on patrzył w boczny korytarz. Cara czuła się nieswojo. - Kwatery Mord-Sith - odpowiedziała Cara na pytające spojrzenie Nicci. - Pokój Denny był w tamtym korytarzu. - Richard wskazał. -Twój, Caro, tam. Cara zamrugała. - Skąd wiesz? Patrzył na nią przez chwilę z nieodgadnioną miną. - Pamiętam, jak tam byłem, Caro. Zrobiła się czerwona jak jej skórzany uniform. - Pamiętasz? - Richard potaknął. - Wiesz? - wyszeptała i w jej oczach pojawił się strach. - Jasne, że wiem, Caro - powiedział łagodnie. Łzy napłynęły jej do oczu. - Skąd wiesz? Wskazał jej prawy przegub. - Kiedy dotykam twojego Agiela, zadaje ból