They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Wątpię, czy miała kiedykolwiek przyjaciela albo przyjaciółkę. Wiele się teraz mówi o dziedziczności, ale co do mnie, nie wierzę w nią wcale. Bo jak tu uwierzyć, skoro lady Longden jest matką panny Holmes? Dziedziczymy zapewne nasze ciała, lecz pochodzenie dusz sięga dalej w przeszłość. ROZDZIAŁ IV Herut i Merut Goście z okolicy rozjechali się wcześnie, jako że mróz brał coraz silniejszy. Lord Ragnall, pożegnawszy się z nimi, powrócił do salonu i zaproponował mi partię pikiety. Wymawiałem się grzecznie, ponieważ nie znoszę widoku kart, gdy wtem wszedł Savage i ze swą zwykłą, to znaczy uroczystą miną zapytał lorda, czy nie ma między gośćmi, którzy się jeszcze nie rozjechali, pana nazwiskiem Wma- kumazany. Lord Ragnall spojrzał na sługę ze zdziwieniem. — Wmakumazany? Co ty pleciesz, Savage? Nie znajdziesz takiego nazwiska w całej okolicy. — Ależ, milordzie, zaręczam, że dobrze powtórzyłem to imię. Przyszli jacyś dwaj ludzie, dziwacznie ubrani, i mówią, że muszą widzeć się z jakimś panem Wmakumazanym, który znajduje się teraz w zamku. Powiedziałem im, żeby sobie poszli, oni na to zamruczeli coś w mowie, której ani ja, ani nikt ze służby nie_mógł zrozumieć, a potem usiedli na śniegu i oświadczyli, że będą czekać na owego Wmakumazanego. — Trzeba zaprowadzić ich do starej stróżówki i posłać po policję. Może to jakieś podejrzane figury? — Proszę zaczekać, panie Savage! — zawołałem, gdyż nagle pewna myśl błysnęła mi w głowie. — Może to do mnie mają ci ludzie jakieś polecenie, chociaż nie mam pojęcia, kto mógłby ich tu przysłać. Moje imię afrykańskie brzmi Makumazan — dodałem, zwracając się do gospodarza — a Savage trochę je przekręcił. Sądzę, że powinienem wyjść do tych ludzi. — Na takie zimno, kochany panie Quatermain? Ale kim oni mogą być? 40 DZIECIĘ Z KOŚCI SŁONIOWEJ — Milordzie, ani chybi jacyś czarodzieje — zapewnił Savage. — Kiedy powiedziałem im, żeby sobie poszli, starszy z nich odrzekł: „Ty sam pierwszy pójdziesz!" I nagle usłyszałem jakiś syk w kieszeni, a wsadziwszy do niej rękę, wyciągnąłem ogromnego węża, który wyśliznął się na ziemię i znikł. Skamieniałem z przerażenia, a wtem z włosów pokojówki wyskoczyła mysz. Dziewczyna wyśmiewała się przedtem z dziwnego ubrania tych nieznajomych, a teraz wije się w histerycznym ataku. Uroczysta mina Savage'a, gdy nam opowiadał te dziwy, była tak komiczna, że roześmieliśmy się obaj. Panny Holmes i Manners oraz inni goście, zwabieni naszym śmiechem, podeszli pytając, o co chodzi. — Savage utrzymuje, że do kuchni przyszli jacyś czarownicy, którzy podrzucili mu węża do kieszeni, a pokojówce mysz we włosy. Podobno chcą się widzieć z panem Quatermainem. — Czarownicy? Jerzy, proszę cię, każ im przyjść tutaj — zawołała panna Holmes, a całe towarzystwo poparło jej prośbę. — I owszem — zgodził się lord Ragnall — chociaż i tak mamy tu dosyć myszy. Savage, powiedz tym ludziom, że pan Makumazan czeka na nich w salonie i że radzi byśmy zobaczyć ich sztuki. Savage skłonił się i wyszedł z miną bohatera prowadzonego na ścięcie, my zaś przygotowaliśmy pośrodku sali puste miejsce, ustawiwszy dokoła krzesła dla widzów. — To pewnie jacyś indyjscy kuglarze — mówił lord Ragnall. — Trzeba im wydzielić sporo miejsca, aby na nim wyrosło drzewo mangowe. Widziałem to kiedyś w Kaszmirze. Otworzyły się drzwi i wszedł Savage, znacznie prędszym niż zazwyczaj krokiem, trzymając się mocno za kieszeń od fraka. — Panowie Herut i Merut — zaanonsował uroczyście. — Herut i Merut? — szepnąłem — przecież to imiona dwóch wielkich magów, o których wspomina Koran. Ci kuglarze widać je sobie przybrali. W tej chwili wkroczyli obaj nieznajomi. Jeden z nich, bardzo wysoki, był pełen powagi. Miał białą brodę, orli nos, czarne przenikliwe oczy. Drugi, młodszy i niższego wzrostu, miał twarz bez zarostu, ruchliwą i sprytną. Cery byli smagłej, wszakże nie jak Murzyni, ale właściwej Włochom lub Hiszpanom. Biła od nich powaga i siła. HERUT I MERUT 41 Przypomniałem sobie natychmiast opowiadanie panny Holmes ; spojrzałem na nią ukradkiem. Była bardzo blada, ręce jej drżały. Zdaje się, że nikt oprócz mnie tego nie zauważył, gdyż wszyscy zajęci byli nieznajomymi. Panna Holmes widocznie starała się opanować wzruszenie, a spotkawszy mój wzrok, położyła palec na ustach, jakby nakazując, abym nic nie mówił. Przybysze odziani byli w bramowane futrem szuby, które zdjęli i złożyli na posadzce, ukazując się nam w pięknych białych szatach i białych niskich turbanach. Jacyś somalijscy Arabowie, pomyślałem sobie. Zauważyłem, że poprawiając fałdy swych szat spoglądali bystro na każdego z nas po kolei. Potem podeszli bliżej, każdy z ozdobnie plecionym koszykiem w ręku, w których zapewne znajdowały się przybory potrzebne do wyczyniania sztuk