Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Legenda, chociaż mogła mieć jakieś poparcie w faktach. Jeśli czciciele Mitry przetrwali w Indiach, być może w Europie również. Niewielka grupa odprawiająca w ukryciu obrzędy. Umknęła oku inkwizycji. — Jeśli... — głos Tess załamał się z napięcia — to cóż mogło być tym skarbem? — Najbardziej naturalne wydaje się — Priscilla wzruszyła ramionami — że były to jakieś wartościowe przedmioty. Złoto. Kosztowności. Jeszcze podczas drugiej wojny światowej naziści, przekonani, że skarb istnieje, szukali go w pobliżu Montsegur. Hitler wysłał archeologa, zespół inżynierów i jednostkę SS, by przeszukali wszystkie jaskinie w tym rejonie. Do dziś natrafia się na ślady ich działalności. Ale skarbu nie odnaleźli. A przynajmniej nigdy się o tym nie mówiło, a wydarzenie tak dramatyczne trudno byłoby ukryć. Istnieje również teoria, że tym skarbem jest święty Graal, kielich, z którego Chrystus pił podczas ostatniej wieczerzy. A zgodnie z jeszcze jedną teorią skarbem miałaby być osoba. Jakoby Chrystus — niezgodnie z tradycją — ożenił się i miał syna, którego potomek został przywódcą albigensów. Te ostatnie teorie znajdziesz w książce „Święta krew, święty Graal”. Ale oczywiście są one stekiem nonsensów. A to z powodu, że albigensi jedynie pozornie przypominali katolików. Ich korzenie tkwiły znacznie głębiej w czasie niż chrześcijaństwo, w religii, która używała tych samych rytuałów, ale opierała się na wierze w dwóch bogów — dobrego i złego — na kulcie Mitry. Heretycy nie czciliby świętego Graala i nie dbaliby o to, czy Chrystus miał syna, a ten z kolei następnych potomków. Nie — kobieta ciągnęła dalej —czymkolwiek był skarb, zakładając, że w ogóle istniał, najprawdopodobniej miał po prostu wartość materialną. Tess oddychała gwałtownie, miotały nią sprzeczne uczucia lęku i podniecenia. — To nie tak. Starsza pani poprawiła okulary, zaskoczona. — Co? — Myślę, że posiadali prawdziwy skarb. A nie tylko wartościowy przedmiot. A przynajmniej nie w zwyczajnym sensie. Profesor Harding pochylił się do przodu, opierając ręce na lasce. — Przyznaję, że mnie zaciekawiłaś. Co sugerujesz? Dziewczyna pomasowała czoło. — Jeśli heretycy obawiali się, że wyznawanie ich religii zostanie całkowicie zakazane i jeśli niewielkiej grupie udało się zbiec — spojrzała najpierw w oczy Priscilli, a potem jej mężowi — co dla heretyków mogło być na tyle ważne, że nie odważyli się tego zostawić? — Nie bardzo rozumiem. — Profesor zmarszczył brwi. Jednak w oczach jego żony rozbłysło podniecenie. — Skarb, bez którego ich religia przestawała mieć moc — mówiła Tess. — Coś na tyle wartościowego, że nie mogli pozwolić, by zostało zniszczone lub, co równie ważne, zbezczeszczone. Coś mistycznego w najgłębszym sensie tego słowa. Coś tak... — Świętego! — wykrzyknęła pani Harding. — Oczywiście. — Rozumiesz? — Tak! — Kobieta wskazała gwałtownym gestem fotografię. — Obraz Mitry, który stawiają na swych ołtarzach! Kiedy Konstantyn uznał chrześcijaństwo, jego wyznawcy niszczyli kaplice Mitry. Heretycy z Montsegur wiedzieli, że rzeźba pozostająca w ich posiadaniu jest jedyną, jaka jeszcze istnieje. Gdyby ją zostawili, gdyby krzyżowcy ją odkryli.... — Rozbiliby ją na kawałki — wtrąciła się Tess. — Heretycy musieli chronić rzeźbę, aby obronić religię. — Jakby naśladując wcześniejszy gest Priscilli, wymierzyła palcem w fotografię. — Tę rzeźbę. Marmuru nie tknął ząb czasu. Nie ma tu pęknięć. Jest w znakomitym stanie. Nowa replika starożytnego modelu. Ktoś zadał sobie mnóstwo trudu i poniósł niemało kosztów, by zdobyć tę reprodukcję. Dlaczego? To nie ma sensu, chyba... Wydaje mi się, że znam odpowiedź. To przerażające. Boże. Myślę, że rzeźba jest kopią tej z Montsegur, ale nie sądzę, by była jedyną kopią i w dodatku... — Dziewczyna wpatrywała się w żonę profesora. — Przez całe popołudnie krążymy wokół tej możliwości, więc czemu nie powiedzieć sobie tego wprost? Mój przyjaciel był wyznawcą Mitry. Są też inni. I oni zabili moją matkę, zamordowali Briana Hamiltona, a teraz próbują zamordować mnie. Aby zniknęli z powierzchni ziemi wszyscy, którzy mogą cokolwiek wiedzieć o ich istnieniu. — Ogień — przerwała pani Harding. — Dlaczego mówisz o ogniu? — Tess starała się powstrzymać dygotanie. — Powiedziałaś, że twój przyjaciel zginął od ognia. — A potem podpalono jego mieszkanie. Dom mojej matki też spłonął, a Brian Hamilton zginął w płomieniach, po wypadku na autostradzie. Dlaczego ogień jest tak...? — Oczyszcza. Symbolizuje bożą energię. Jak Feniks z popiołów. Odnowienie. Nowe życie. Dla wyznawców Mitry ogień był święty. Bóg słońca. Pochodnia wzniesiona do góry symbolizuje dobro. — Cóż w zabijaniu może być dobrego? Priscilla nagle postarzała się znów. — Obawiam się, że nie powiedziałam ci dwóch rzeczy na temat Mitry. Tess czekała, drżąc na całym ciele. — Po pierwsze — powiedziała kobieta — jego wyznawcy, szczególnie ci z grupy albigensów z Montsegur, wierzyli w reinkarnację