They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Zaprowadź mnie do niej natychmiast, Shanzie - rozkazała. Chwyciła czarny miecz i szepnęła doń poufnie: - Słyszałaś? Luiza odparła z westchnieniem: - On pewnie mówił o pojemniku na śmieci. To beznadziejne, Księżniczko. Doceniam twoje wysiłki, ale sama widzę, że to beznadziejne. Zostanę mieczem na zawsze. Albo laską. - No, no, nie poddawaj się - mruknęła Księżniczka, ściskając rękojeść Luizy. Luiza westchnęła jeszcze raz i zapadła w ponure milczenie. Zeszli na najniższy poziom wieży, wilgotny i błotnisty, gdzie dawniej trzymano żywność i więźniów. Wielka skrzynia, jak się okazało, była nie tylko za ciężka dla szabrowników, ale również za ciężka dla butwiejącej podłogi; przed wielu laty spadła z wyższego piętra i do połowy ugrzęzła w błocie. W blasku pochodni Shanziego żelazna skrzynia wyglądała jak trumna olbrzyma, wyciągnięta ze zbezczeszczonego grobu przez hieny cmentarne. Tkwiła w ziemi tak głęboko, że ledwie było widać skomplikowane potrójne zamki, noszące ślady przemocy, ale nietknięte i przerdzewiałe niemal na wylot. - Co ty na to? - zagadnęła Księżniczka, podnosząc miecz dla lepszego widoku. -Pamiętam tę skrzynię. Stałam obok niej, kiedy ten wstrętny stary czarodziej mnie zaczarował. Ale w środku nie ma nic ważnego. Trzymaliśmy tam arrasy i zużyte szaty królewskie - wyjaśniła znudzona Luiza. - Nie zaszkodzi zajrzeć. - Ani nie zaszkodzi, ani nie pomoże. - Przecież nie wiemy, co tam włożono później, kiedy już byliście zaczarowani - wytknęła jej Księżniczka, a nie doczekawszy się odpowiedzi, zakasała rękawy. - Więc spróbuję. Położyła dłoń na szorstkim, zimnym metalu środkowego zamka, zacisnęła powieki i zmarszczyła czoło w głębokim skupieniu. Po chwili jej wargi zaczęły się poruszać, nie wydając żadnego dźwięku. Wreszcie odstąpiła od skrzyni, mrugając i oddychając ciężko jak po wielkim wysiłku fizycznym. Z wnętrza zamka dobiegło oporne skrzypnięcie, kiedy zardzewiały metal drgnął po stuletniej bezczynności. Dźwięk narastał do przeraźliwego zgrzytu i zakończył się nagłym szczękiem. Z triumfalnym uśmiechem Księżniczka oznajmiła: - No i załatwione. Podnieś wieko, Shanzie, zobaczymy, co jest w środku. Przejęty Shanzie wetknął uchwyt pochodni w miękki grunt i obiema rękami uchwycił brzeg wieka. Znowu zaskrzypiał zardzewiały metal, kiedy ciężkie wieko powoli unosiło się coraz bardziej, aż wyśliznęło się z rąk chłopaka i opadło do tyłu pociągnięte własnym ciężarem. Skrzynia zadrżała od wstrząsu, a przerażony Shanzie odskoczył na bok. Potem wyjął pochodnię z ziemi i podniósł wysoko. Oboje z Księżniczką ostrożnie zbliżyli się do skrzyni. - Same stare ubrania, pani - oznajmił Shanzłe. - Mówiłam ci, że nic innego nie znajdziemy - burknęła Luiza. - Nie szkodzi. Shanzie, znajdź sobie nowe ubranie. Wszystko będzie lepsze od tych twoich brudnych łachmanów. - Tak, pani. Dzięki, pani! Shanzie pogrzebał w skrzyni, wyciągnął misternie haftowany kaftan i oglądał go z zachwytem, obracając na wszystkie strony, aż złote nici, kryształowe guziki i szkarłatny jedwab rozbłysły w świetle pochodni. Zerknąwszy z wdzięcznością na Księżniczkę, powiesił kaftan na wieku skrzyni i szukał dalej. Kiedy odsunął na bok ciężki arras, ze skrzyni wystrzelił promień światła. Zaskoczony Shanzie odskoczył, arras opadł na miejsce i światło zgasło. - Trzymaj pochodnię wysoko, Shanzie - rozkazała Księżniczka i podeszła do skrzyni. Odrzuciła na bok płaszcz i wielki kapelusz obszyty futrem, chwyciła brzeg arrasu i pociągnęła. Światło znowu zabłysło i Księżniczka z triumfalnym okrzykiem sięgnęła w głąb skrzyni. Potem wyprostowała się i odwróciła. W ręku trzymała smukłą różdżkę ze złota i kości słoniowej, z błyszczącą kryształową gwiazdą na czubku. - Rózia! - krzyknęła Luiza. -Jesteś pewna? -Ależ tak! Poznam ją wszędzie! Och, Róziu, biedne niewiniątko! To moja wina, to ja rozzłościłam tego wstrętnego starucha. Róziu, czy mi przebaczysz? Powiedz, że mi przebaczysz! -jęknęła Luiza. Różdżka milczała. Księżniczka przemówiła do niej cicho, nawet potrząsnęła nią delikatnie, ale bez skutku. - Ona długo leżała w skrzyni - zwróciła się do Luizy. - Nie powinnaś oczekiwać, że od razu nawiążesz rozmowę. Luiza przytaknęła gorliwie. - Tak, oczywiście. Musimy cierpliwie zaczekać. Ona dojdzie do siebie. Trzeba tylko... zabrać ją na słońce i świeże powietrze. To na pewno jej pomoże, prawda? - Tak zrobimy - uspokoiła ją Księżniczka. - Skrzynia! Może wszyscy tam są! - krzyknęła Luiza. - Och, proszę, Księżniczko, szukaj dalej! Zatknąwszy różdżkę za pas, Księżniczka wróciła do skrzyni i przy pomocy Shanziego opróżniła ją całkowicie. Nie znalazła ani tarczy, ani korony, natomiast Shanzie dzięki tej operacji zdobył komplet wytwornych strojów. - Przykro mi, Luizo - powiedziała Księżniczka, sięgając po miecz. - Nie szkodzi, Księżniczko. Wcale nie liczyłam, że ich znajdziesz. Cieszę się, że znalazłaś Rózię. Zabierzmy ją na górę. Księżniczka kiwnęła głową i zwróciła się do Shanziego. - Zabierz, co chcesz, a resztę włóż do skrzyni