Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. krytykujesz mnie, Janosza Kethera Szarego P³aszcza, którego ród od pocz¹tków historii przewodzi³ innym ludziom? Jak œmiesz? Zanim zdo³a³em siê opanowaæ, palce same zacisnê³y siê w , a rêka powêdrowa³a do przodu. Wreszcie dowiedzia³em siê, co naprawdê o mnie myœli. Wtedy zobaczy³em w lustrze swoj¹ czerwon¹ jak w³osy twarz i zamiast wymierzyæ cios, zatopi³em paznokcie g³êboko w d³oni. Dysza³em ciê¿ko jak po wyczerpuj¹cym biegu; poczu³em jak sp³ywaj¹ na mnie pierwsze fale uspokojenia. - Obydwaj zachowujemy siê g³upio - mrukn¹³em. - To do niczego nie prowadzi. Dokoñczymy tê rozmowê jutro, kiedy przypomnimy sobie o g³odzie. - Janosz zdoby³ siê na niewyraŸny gest zgody. Chcia³ jeszcze coœ dodaæ, lecz zacisn¹³ zêby. Bez po¿egnania odwróci³em siê na piêcie i opuœci³em komnatê, po czym zbieg³em po schodach wie¿y, jakby goni³o mnie stado demonów. Znalaz³szy siê na dziedziñcu zakrzykn¹³em na Gatrê, ¿eby natychmiast przygotowa³ ³ódŸ. * * * WRÓCI£EM do pa³acu bardzo póŸno. Nie wiedzia³em co robiæ. Cisn¹³em ubranie gdzieœ obok basenu i zanurzy³em siê w ch³odnej wodzie. Przep³yn¹³em trzy razy szerokoœæ basenu staraj¹c siê, aby rozci¹gane w ten sposób miêœnie poszerzy³y mo¿liwoœci mego umys³u. Po wyjœciu z wody poczu³em, jak przedporanny ch³ód muska mokr¹ skórê. Poczu³em siê nieco lepiej, lecz na pewno nie przyby³o mi m¹droœci. Grzecznoœæ nakazywa³a czekaæ, lecz nie mog³em siê z tym zgodziæ. Coœ w œrodku podpowiada³o mi, ¿e teraz ka¿da chwila jest droga. Muszê porozmawiaæ o tej sprawie z jedyn¹ normaln¹ osob¹ w tym kraju. Poszed³em do kuchni, gdzie zaparzy³em sobie koj¹cy wywar z zió³; nie chcia³em budziæ s³u¿¹cego. Zanios³em gor¹cy napój do komnaty, zamierzaj¹c delikatnie zbudziæ Omerye i powiedzieæ jej, co siê wydarzy³o. Zasta³em j¹ czuwaj¹c¹ przy oknie. Odstawi³em tacê na bok i wzi¹³em w objêcia ukochan¹ kobietê, nie pragn¹c w tym momencie niczego innego, jak tylko spêdziæ ca³¹ wiecznoœæ w tym mi³osnym uœcisku. Po chwili Omerye odepchnê³a mnie lekko. - By³o a¿ tak Ÿle? Opowiedzia³em jej, co siê wydarzy³o w pa³acu Raveline’a, a nastêpnie w wie¿y u Janosza. Kiedy skoñczy³em, zaczyna³o œwitaæ. Omerye nala³a do kubków zimnego wywaru i zaczê³a piæ powoli. - S¹ tacy w Vacaan - zaczê³a - którzy szczerze by siê uœmiali, s³ysz¹c, ¿e szukasz m¹droœci u flecistki. - Nikt nie zna mnie lepiej od ciebie - odpar³em. - Nikomu tak nie ufam, nawet sobie samemu. Omerye poca³owa³a mnie czule i mówi³a dalej: - To dobrze. Mo¿e zaczniemy od twego przyjaciela? Zastanów siê: gdyby ktoœ do mnie przyszed³, tak jak ksi¹¿ê Raveline najwyraŸniej przyszed³ do Szarego P³aszcza, i obieca³, ¿e poznam wszelkie akordy, palcówki, tony, natê¿enia dŸwiêku wszystkich instrumentów, które znamy dzisiaj i które znali Pradawni i, ¿e bêdê mog³a wykorzystaæ tê wiedzê, aby stworzyæ muzykê przysz³oœci... byæ mo¿e ja sama nie dostrzeg³abym niedoci¹gniêæ obdarowuj¹cego. Poza tym w jego s³owach jest trochê prawdy. To bzdura, ¿e wielkie z³o Raveline’a mo¿na zamieniæ w dobro z ³atwoœci¹, z jak¹ zwyk³y metal zmienia siê w z³oto. Ale mo¿na go usun¹æ na bok. Ujrza³em promyk nadziei. - W jaki sposób? Czy powinienem iœæ do króla? Omerye krzyknê³a przera¿ona: - Nawet o tym nie myœl, najdro¿szy. Gdybyœ poszed³ do króla Domasa i opowiedzia³ mu co siê sta³o, on rzeczywiœcie wezwa³by Raveline’a i surowo siê z nim rozprawi³. Móg³by nawet wygnaæ ksiêcia w jakieœ odleg³e miejsce mówi¹c, ¿e sam jego widok razi oczy przyzwoitego cz³owieka. Ty zosta³byœ nagrodzony za uczciwoœæ. Lecz po kilku miesi¹cach Raveline powróci³by do Irayas, a ciebie by ju¿ nie by³o. Mimo ¿e bracia siê nie cierpi¹ siê wzajemnie... nikomu nie wolno krytykowaæ królewskiej rodziny. Nikomu. Co wiêcej, w Vacaan sprawy rozwi¹zuje siê w o wiele subtelniejszy sposób. Wed³ug mnie powinniœmy raczej porozmawiaæ z pewnymi ludŸmi, których król uwa¿a za m¹drych, a ci porozmawialiby nastêpnie ze swoimi przyjació³mi. Te dyskusje prowadzono by cicho i skrycie. Za jakiœ czas, mo¿e tydzieñ, a mo¿e miesi¹c, moglibyœmy przeprowadziæ rozmowê z Beemusem. Wtedy jego szept dotrze do uszu króla. Ka¿e on swym szambelanom rozpuœciæ wici i zbadaæ sprawê, oczywiœcie jak najciszej i jak najostro¿niej. Kiedy pozna ju¿ prawdê, a dowie siê wszystkiego, jeœli tylko bêdzie chcia³, wówczas powstrzyma ksiêcia Raveline’a, wydaj¹c mu rozkaz zorganizowania ekspedycji przeciwko ³upie¿com z pó³nocy. Nie wierzy³em w³asnym uszom. - W ten sposób sytuacja wróci do normy, a problemy Orissy i moje w³asne zostan¹ rozwi¹zane? - Tak jak powiedzia³am, Raveline’owi ju¿ wczeœniej utarto nosa i to w sprawach, które my, uwa¿amy za wa¿niejsze ni¿ los dwóch barbarzyñskich miast po³o¿onych na dalekim zachodzie. Wybacz mi, Almaryku, lecz tak w³aœnie myœl¹ Vacaañczycy. Omerye przedstawi³a mi jedyny realny i naprawdê sensowny plan. O œwicie powrócê do Janosza i dokoñczymy sprzeczkê. Wci¹¿ odczuwa³em wzburzenie przypominaj¹c sobie ambicje, które nim powoduj¹. T³umaczy³em sobie jednak, ¿e nikt nie jest doskona³y, a Odleg³e Królestwa sta³y siê jego obsesj¹ znacznie wczeœniej ni¿ moj¹. Mimo wszystko po³o¿ywszy siê do ³ó¿ka czu³em, ¿e uczucie przyjaŸni, jakie ³¹czy³o nas dotychczas, przygasa. ZBUDZI£EM SIÊ nied³ugo po zaœniêciu, czuj¹c, ¿e muszê krzykn¹æ, lecz okrzyk uwi¹z³ w mojej piersi i nie móg³ wydostaæ siê na zewn¹trz. Omerye przewraca³a siê niespokojnie na ³ó¿ku, a ja by³em pó³ na jawie, pó³ we œnie. Dwie obsesie p³onê³y w moim umyœle. Pierwsz¹ zna³em, przynajmniej w teorii: czarnoksiê¿nik karmi¹cy siê bólem, strachem i œmierci¹. Gdyby Raveline urzeczywistni³ swój plan, Orissê i Likant ogarn¹³by chaos. Na naszych ziemiach œciera³yby siê armie, które wkrótce zamieni³yby siê w wojsko bandytów i morderców. Z czasem, nasz kraj zamieni³by siê w krwaw¹ pustyniê, tak¹ sam¹ jak Niespokojne Ziemie