ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Rzecz w tym, że niesamowicie przypominała Jane Byron; miała posšgowe kształty i oczywiœcie zdumiewajšce rude włosy - orange, jak on je nazywał, chyba dosyć dosłownie. - Na pewno nie on ci o tym wszystkim powiedział. - Nie, nie. Choć często bywał szalony, to nigdy niedyskretny. Lecz dużo póŸniej powiedział swojej siostrze i zaczšł prowadzić dziennik, powodowany siłš nowego uczucia. Czytała go tylko siostra Orsta i ja. - Jesteœ niewiarygodnie opiekuńczy - powiedziałem nieuprzejmie i zaœmiałem się krótko, nie panujšc nad irytacjš; zbladł i rozejrzał się, jakby inni mogli usłyszeć oskarżenie, ale nie zrewanżował mi się. Wyglšdało na to, że nikogo nie obchodzi nasza rozmowa. - Wróćmy do tramwaju - zaproponowałem miękko. Paul milczał jeszcze przez chwilę. - Wsiadł za niš do tramwaju i œledził jš, gdy wysiadła. Wydawało mu się, że widzi ducha, jakby obraz, który bez przerwy malował przez ostatnie dwadzieœcia lat, ożył nagle, czy też raczej odżył, że tak powiem. Zauważył, do którego domu weszła, zapisał to w notatniku, a potem odszedł zupełnie otumaniony i zabłšdził. Nie znał tej częœci miasta, mimo że spędził tu całe życie. Musiał wrócić dokładnie na przeciwległy kraniec, na nowe przedmieœcia, gdzie tak niestosownie wzniesiono Willę Hermesa. Jak wielu raczej surowych ludzi, był w rzeczywistoœci dosyć nieœmiały. Wiesz, że lata Wielkiej Wojny spędził w Anglii. - Ponownie tylko uœmiechnšłem się i pokręciłem głowš. - I tak bardzo odizolował się od œwiata w Willi, w efekcie odrzucajšc teraŸniejszoœć z takim powodzeniem, że nie wiedział już, jak się zawiera znajomoœć ze zwykłš dziewczynš. - Ale musiał być dużo od niej starszy - zgłosiłem sprzeciw. - Na pewno za stary, zbyt wstydliwy, żeby za niš gonić, skoro nie wiedział nawet, jakiego autoramentu kobietš była. - Miał około pięćdziesięciu lat, nie więcej. - Paul wyglšdał na dotkniętego. - Ponadto zakochał się szaleńczo, więc wiek raczej nie stanowił okolicznoœci, która mogłaby mu przeszkodzić. - I posłał mi wieloznaczny uœmieszek, odnoszšcy się być może do mnie, a być może do jego własnej przeszłoœci, trudno powiedzieć. - Zatem przychodził do koœcioła. - Przychodził wiele razy, zanim odezwał się do niej; wynajšł fiakra, żeby w każdš niedzielę rano przywoził go tu i odwoził z powrotem. Napršwdę ledwo mógł uwierzyć własnym oczom, pragnšł z niš być, ale bał się spotkania i utraty złudzeń. - Rzeczywiœcie była taka podobna? - To dosyć wzruszajšce, poczštkowo myœlał, że identyczna, ale z powodu krótkowzrocznoœci nie mógł być tego pewien: ogólne wrażenie, powolne, lecz elektryzujšce ruchy, to co nazywał właœciwoœciš Lady Macbeth w Jane, zdawały się wręcz doskonale zreprodukowane. Dopiero kiedy, hm, poderwał jš i zabrał na przejażdżkę, odkrył jednš różnicę - miast praktycznie bezbarwnych oczu Jane, miała, jak je nazywał, oczy chryzantemowo bršzowe, w kolorze zmatowiałego złota. - Domyœlam się, że bez żadnych trudnoœci namówił jš, by z nim pojechała. - Oczywiœcie. Przypuszczam, że dosłownie wskoczyła do dorożki. Ale to znowu stanowiło dla niego potwierdzenie wrażenia reinkarnacji, woli przeznaczenia. A ona nie była głupia, cišgnęła grę; zapewne też musiała mieć w sobie coœ z aktorki, chociaż nie wywodziła się z artystycznego œrodowiska Jane ani nie posiadała jej rodzinnych koneksji. Była po prostu kobietš z ludu. Jego dziennik przesycony jest potwornym, niezamierzonym humorem, jeœli się wie, kim ona była, i porównuje z tym, co on o niej myœlał. Po prostu wierzył w to, w co tak bardzo pragnšł wierzyć. - Ale nie mógł przecież wierzyć, że między tymi dwiema kobietami istniał jakiœ zwišzek? Paul ogarnšł koœciół łagodnym spojrzeniem. - Wiara to zabawna rzecz - odrzekł. - Drobne przeszkody pobudzajš człowieka, by wierzył jeszcze gorliwiej. Kiedy znów znaleŸliœmy się na zewnštrz, miał minę kogoœ, kto zacišgnšł znajomego na film kultowy do dalekiego podmiejskiego kina i przypuszcza, że nie był to absolutny sukces. - To bardzo fascynujšce - zapewniłem go. - Miałem nadzieję, że pokażę ci coœ innego; ale nie możemy czekać cały dzień. Chodziło mi o to, że do tego koœcioła nadal przychodzš prostytutki. Miałem nadzieję, że może jakieœ malowane lale będš się modliły do œw. Vaasta. - Myœlę, że mam dużo lepszy obraz tego, co się wydarzyło, bez patrzenia na pierwowzory. - Choć to akurat była prawda, cała sprawa nie wstrzšsnęła mnš ani mnie nie zaszokowała tak, jak niewštpliwie Paul miał nadzieję. Moje własne obsesje sprawiały, że trudno mi było uznać siłę obsesji kogoœ innego - a poza tym stało się to dawno temu i stanowiło częœć nie w pełni wiarygodnego œwiata heteroseksualnych uczuć. Zaczšłem przekładać to na moje kategorie; gdybym spotkał kogoœ fizycznie identycznego z Lukiem, czy czułbym do niego to samo, co do prawdziwego obiektu moich dzikich tęsknot - co sprawiło, że zachłysnšłem się i zapiekły mnie oczy, gdy skręciliœmy za róg w zimny wiatr. - Mówisz, że jestem skryty - rzeki Paul tonem, który stanowił przyznanie się do winy, ale też ujawniał, że jego duma rzeczywiœcie została zadraœnięta przez mojš uwagę sprzed kilku minut. - Ale zawsze byłem przygotowany na wyjawienie tego, gdybym mógł najpierw znaleŸć właœciwš osobę. Dlatego tak się cieszę, że rozumiesz, o co tu chodzi: bardzo chcę, żebyœ rozumiał, gdyż niezwykle mi pomagasz w doprowadzeniu całej sprawy do końca. Wetknšłem ręce w kieszenie i delektowałem się jego słowami w milczeniu, którego, mam nadzieję, nie odebrał jako niewiary. Zastanawiałem się, czy rzeczywiœcie rozumiem. Miałem wrażenie, że pochlebnie przerysowuje mojš pomoc i ważnš rolę. Prace redakcyjne i sprawdzanie Ÿródeł były oczywiœcie niezbędne; ale mógł to robić równie dobrze ktoœ inny, nawet chyba lepiej, gdyby robił to ktoœ, czyja wiedza na ten temat nie jest tak znikoma i fragmentaryczna