Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Pogłoski o interwencji Austrji i Prus w Petersburgu przeciw interesom polskim pojawiły się w prasie europejskiej we dwa lata potem, wiosną 1907 r. Już w drugiej połowie r. 1905 wystąpiło zaś na widownię coś innego, a mianowicie wysocy dostojnicy rosyjscy nie wahali się odzywać, że woleliby oddać Kongresówkę Prusom, niż nadawać jej autonomję - a równocześnie generał-gubernator warszawski, osławiony karjerowicz Skałłon, uważał za stosowne odzywać się głośno z ostrzeżeniem Polaków, żeby nie stawiali żadnych żądań, bo niedaleko stoją pułki pruskie, które on może przyzwać. Nasze „tendencje separatystyczne” względem Rosji miały być powściągnięte w danym razie pruską okupacją - i nie żenowano się zapowiadać tego niemal publicznie. Nie ulega wątpliwości, że istniała grupa wśród najwyższej biurokracji rosyjskiej, gotowa odstąpić Królestwo Polskie Prusom, pozostająca w bardzo bliskich z Berlinem stosunkach, czego szczególnym objawem było i to, że prasa berlińska ogłaszała nieraz o jeden dzień wcześniej artykuły rządowe Petersburga! Na takiem tle przeszło lato 1905. We wrześniu odbył się w Moskwie zjazd przedstawicieli ziemskich i miejskich, domagający się powszechnego prawa głosowania przy wyborach do zapowiedzianej Dumy, pewnej autonomji krajów, wchodzących w skład cesarstwa rosyjskiego, a obok tego specjalnej opieki nad stanem robotniczym i włościańskim z prawem żądania... przymusowej sprzedaży własności prywatnej na korzyść bezziemnych i małoziemnych włościan. Uchwalono między innemi rezolucję, przyznającą Królestwu Polskiemu autonomję, „jako ciału związanemu państwowo z Rosją”. Nadeszła wiadomość o pokoju, zawartym w Portsmouth (5 września 1905). Rosja mogła się poświęcić na jakiś czas wyłącznie reformom wewnętrznym i załatwieniu „sporu polsko-rosyjskiego”. Malała atoli ilość tych, którzy podzielali bez zastrzeżeń zdanie Sergjusza Trubeckiego, że „wolna Polska Rosji niezbędna”, mnożyły się natomiast zastępy Rosjan, umiejących i chcących „wyeskamotować każdą ideę po czynowniczemu”. Odezwał się atoli niespodzianie i w konserwatywnym obozie głos ostrzegający, a bardzo groźny: Oto współpracownik „Nowego Wremieni”, Konstanty Apollonowicz Skałkowskij, przepowiadał, dowiedziawszy się o pokoju portsmouthskim, że wybuchnie rewolucja, że Duma zostanie owładnięta przez żywioły rewolucyjne, a państwo będzie przywiedzione do stanu zupełnego rozkładu, a „z Rosji zostanie tylko tyle, ile było na początku, za Iwana Kalety”. „Jest to bardzo możliwe - mawiał - wobec zupełnej niezdatności rządu, wobec jego nieobliczalności, braku jakiegokolwiek systemu i jakiejkolwiek stałej polityki, któraby widziała choćby trochę poza koniec własnego nosa”. Zawarłszy pokój, miała tedy Rosja zdać egzamin ze swej zdatności do odrodzenia. Wezbrały żywioły postępowe i były niewątpliwie wówczas górą. Ale wśród nich górą były żywioły skrajne, jak się to zapowiadało już na owym wrześniowym zjeździe w Moskwie. Stronnictwo „konstytucyjno- demokratyczne” (K-D, stąd krótko zwani „kadetami”), które kierowało dotychczas „ziemcami”, zaczyna ulegać licytacji o popularność, o wpływy wśród warstw jak najszerszych, a przychyliwszy się do „postulatu” przymusowego wykupienia latyfundjów i rozprzedania ich pod jak najłatwiejszemi warunkami włościaństwu, zadekretowało samo o swem unicestwieniu, oddając się zwolna pod komendę skrajnych skrzydeł. W październiku 1905 r. wybuchła rewolucja owa, która miała być „swoistą rosyjską”, nie naśladującą francuskiej wielkiej, a większa od niej, krwawsza, sroższa. Zapowiedź wypełniła się. Forma rewolucji była nową, jakkolwiek nie oryginalnego pomysłu: był to rokosz w formie strajku powszechnego, w którym wzięły udział wszystkie stany, wszystkie rodzaje zajęć, nawet lekarze i aptekarze! Po wsiach wyuzdanie rewolucyjne przeszło w „delirjum agrarne”, podczas gdy przeprowadzony z największą ścisłością powszechny strajk kolejowy podciął wszystkie arterje nowoczesnego życia w całem państwie. Zastrajkowali też studenci, a kiedy prof. moskiewskiego uniwersytetu, ks. S. Trubeckoj, wyraził wątpliwości, czy to postępowe i korzystne, jeżeli młodzież wprowadza walkę stronnictw w mury uniwersytetów (z powodu „mityngów”), odpowiedziano mu ze strony młodzieży, że „interesy społeczne są wyższe, jak naukowe”. Strajk, szerząc się stopniowo, doszedł punktu kulminacyjnego w dniach 13-15 października 1905 r