They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Grombelard, na wszystkie chmury œwiata! To nie Dartan! - Ty czekasz, ¿eby jakiœ pacho³ek przybieg³ po twojego konia? - zapyta³a siê g³oœno, ze zdumieniem. - O, wasza godnoœæ... - mówi³a sobie dalej - mo¿esz czekaæ do wieczora. Nikt nie przyjdzie. Zeskoczy³a z siod³a i poprowadzi³a zwierzê do stajni. Rozkulbaczy³a, na³o¿y³a siana do czegoœ, co mia³o byæ ¿³obem czy korytem, a przywodzi³o na myœl trumnê, po czym posta³a jeszcze chwilê, medytuj¹c. Na co jej koñ? Mo¿e lepiej sprzeda go ju¿ tutaj? Karczmarz weŸmie. Pewnie, ¿e da grosze, ale weŸmie. Chcia³a wprawdzie jechaæ a¿ do Grombu, ale teraz pomyœla³a, ¿e w³aœciwie to trakt ju¿ j¹ znudzi³... Zw³aszcza taki trakt. Ten trakt. To ju¿ mo¿e od razu iœæ w góry? A z t¹ dartañsk¹ chabet¹... to chyba lepiej na psie! "Dartañska chabeta" by³a pe³nokrwistym dereszowatym ogierem ze Z³otych Wzgórz. Kosztowa³a trzy razy tyle, co niewolnik. Ale taki koñski magnat dobry by³ mo¿e do parad na ulicach Rollayny. W górach wola³aby chyba bydlê poci¹gowe, grubokoœciste, solidne, silne i nie rozpieszczone. - Nie - znów rzek³a na g³os. - Mia³aœ jechaæ do Grombu! I do Grombu pojedziesz. A mo¿e do samego Rahgaru? By³aœ kiedyœ w Rahgarze? Nie by³aœ. To pojedziesz. Obejrzeæ "morderców". W Rahgarze istnia³, jedyny w ca³ym imperium oddzia³ gwardii, z³o¿ony wy³¹cznie z kotów. "Mordercy z Rahgaru". Na wdziêczne miano zapracowali... Zda³a sobie nagle sprawê, ¿e wróci³ jej nawyk rozmów z sam¹ sob¹... Kiedyœ, gdy samotnie wêdrowa³a po górach, czasami ca³ymi tygodniami nie widz¹c ¿ywej duszy, mówi³a do siebie stale. Ale potem, w Dartanie... Splunê³a powolutku, na samo wspomnienie. Bale i uczty, uczty i przyjêcia, przyjêcia i bale... Jedyne, czego jej brakowa³o w Rollaynie - to chwili milczenia, samotnoœci. Na pewno nie rozmów. No, ale by³a w Grombelardzie. Zarzuci³a na ramiê sakwy podró¿ne, a na drugie - sajdak. Stary, dobry ³uk. Raczej du¿y, oparty o ziemiê, siêga³ jej pod pachê. Coœ s³ysza³a, ¿e Garrañczycy mieli kiedyœ, jeszcze przed wojn¹ z imperium, ³uki wzrostu cz³owieka, i wiêksze. Ciekawe, czy te¿ cisowe? Jesionowe, orzechowe? Z wi¹zu? Musia³y mieæ wielk¹ silê. Ale tu, w górach, w wiecznym deszczu, nie na wiele by siê przyda³a taka... katapulta. £aziæ z tym po skalach? A jak to-to zabezpieczyæ przed wilgoci¹? Ju¿ ze swoim ³ukiem mia³a k³opoty, ³ubie by³o grube i ciê¿kie jak deska, z potrójnej warstwy skór, byle tylko wilgoæ nie przenika³a do œrodka. I kry³o ca³¹ ciêciwê, zamiast siêgaæ do po³owy ³êczyska, jak zwykle. "Pogromca" by³ szczególnym zajazdem. Jedynym chyba w ca³ym Grombelardzie, jaki uchowa³ siê poza miejskimi murami. By³y kiedyœ inne gospody, ale spalili je rozbójnicy. "Pogromca" trwa³ niez³omnie. Niedaleko by³ Riks. Komendanci Legii Grombelardzkiej w Riksie, bardzo dbali o tê ruderê u bram prowincji. Patrol wojska niemal ka¿dego dnia, goœci³ na Sêpiej Prze³êczy. A i karczmarz trzyma³ paru ch³opa wiedz¹cych, co to kusza. Móg³ sobie na to pozwoliæ; jeœli zbutwia³a buda wygl¹da³a tak, jak wygl¹da³a, to na pewno nie dlatego, ¿e w³aœciciel cierpia³ na brak goœci i by³ biedny. O, na Szerñ, nie by³o chyba podró¿nego, który nie zabawi³by tutaj, jad¹c w Ciê¿kie Góry, albo z nich wracaj¹c! A ju¿ kupcy ze swoimi wozami? Ostatni zajazd na drodze do Riksu, Badoru, Grombu i Rahgaru. Czasem posiedzieli i trzy dni. Zaœ ci jad¹cy do Armektu i Dartanu, naprawiali tu rozklekotane na górskim trakcie wozy, podkuwali na nowo mu³y i konie... Obrotny karczmarzyna mia³ i kuŸniê, a jak¿e... I kramik ze wszystkim, co w podró¿y potrzebne. Obszerna palisada chroni³a prawdziwy, maleñki gród, skupiaj¹cy wcale wielu mieszkañców. Ciekawe, czy mieli tu jak¹ dziwkê? Córka ober¿ysty, ani chybi... W wielkiej izbie na parterze nie by³o szynkwasu, jak w ober¿ach dartañskich, czy niektórych armektañskich. By³y drzwi do izby obok, zas³oniête wylenia³ym jakimœ, psim pewnie, futrem. Podchodzi³o siê do tych drzwi i wali³o piêœci¹ w œcianê. Wtedy g³os zza œmierdz¹cej skóry pyta³: "Czego?!". Dobrze to zna³a. Izba by³a zat³oczona, jak rzadko. Siedzia³o czterech ¿o³nierzy (nieco zbójowatych), paru kupców, parunastu kupieckich pacho³ków, jeszcze kilku podró¿nych... Z trudem wyszuka³a wolne miejsce. Obok draba, œmierdz¹cego jak œwinia, œpi¹cego z ramionami i g³ow¹ na blacie. Wokó³ tego samego sto³u siedzieli ¿o³nierze - podchmieleni, nie ma co ukrywaæ. Rzadkoœæ. O legionistach wiele z³ego da³o siê powiedzieæ, ale w piciu zwykle umieli zachowaæ umiar. Z prostej przyczyny: za pijañstwo, na s³u¿bie, grozi³ nawet stryczek. Do wojska nikogo nie ci¹gniêto na si³ê, chêtnych by³o doœæ. Ale jak ju¿ ktoœ przyszed³, to musia³ zapamiêtaæ sobie, co cesarskiemu ¿o³nierzowi wolno, a o czym nawet myœleæ nie powinien. Po³o¿y³a sakwy na ³awie i zastanawia³a siê, czy zostawiæ te¿ ³uk (bo chcia³a zawo³aæ ober¿ystê, by da³ jej coœ do jedzenia)